Obłudny świat – recenzja filmu „Drogówka”

wrz 8, 2024 | Sala kinowa

Można dać się zwieść pozorom i obejrzeć najnowszy film Wojciecha Smarzowskiego w przekonaniu, że traktuje on – najogólniej rzecz ujmując – o codziennej pracy szeregowych polskich policjantów. Wystarczy jednak lepiej przyjrzeć się opowiedzianej w nim historii, by zrozumieć, iż za fasadą produkcji o mundurowych reżyser skrywa przygnębiający obraz rzeczywistości, u podstaw której leżą fałsz, obłuda i zakłamanie.

Fabuła „Drogówki” nie bez powodu dotyczy środowiska policjantów. Ci, od których na ogół oczekuje się dbania o bezpieczeństwo obywateli i strzeżenia prawa, u Smarzowskiego sami mają niemałe kłopoty z jego poszanowaniem. Chętnie przyjmują łapówki, piją na umór i biorą udział w ulicznych wyścigach, a od czasu do czasu – także w godzinach pracy – odwiedzają Bułgarki, świadczące przy wylotówkach usługi wiadomego rodzaju. Wyrastający na głównego bohatera „Drogówki” sierżant Ryszard Król również świętoszkiem nie jest, ale jest jedynym policjantem w swojej komendzie, o którym powszechnie wiadomo, że gardzi korupcją. Gdy w niejasnych okolicznościach ginie jeden z mundurowych, to właśnie na niego padają pierwsze podejrzenia. Pomimo, że dowody przeciwko niemu wydają się nie do obalenia, Król gotów jest zrobić wszystko, by oczyścić się z zarzutów. Poszukiwania prowadzą go na trop przestępczych powiązań na najwyższych szczeblach władzy.

„Drogówka” to mocne kino sensacyjne, momentami przeobrażające się w ciężki, przygnębiający dreszczowiec. Choć przez pierwszych kilkadziesiąt minut projekcji może się wydawać, że tym razem Smarzowski spuścił z tonu i zrezygnował z charakterystycznej dla siebie, depresyjnej maniery, to z każdą kolejną sceną wrażenie to słabnie. Z chwilą, gdy na Króla padają pierwsze oskarżenia, akcja nabiera tempa, a atmosfera zaszczucia staje się wręcz namacalna. Otoczony ze wszystkich stron wrogami i zdrajcami, główny bohater przekonuje się, że walcząc o prawdę należy być gotowym do poniesienia najwyższych ofiar. Napięcie towarzyszy widzowi przez cały seans, co jest także zasługą Mikołaja Trzaski, którego posępne kompozycje korespondują z nastrojem filmu. Warszawa w obiektywie Piotra Sobocińskiego zgoła różni się od stolicy, jaką mogliśmy nie tak dawno temu podziwiać w „Sępie” Eugeniusza Korina. Miejsce sterylnie czystych policyjnych komend u Smarzowskiego zajmują obskurne szatnie i zagracone sale przesłuchań, a sięgające chmur wieżowce ustąpiły miejsca nocnym klubom i burdelom. Co ciekawe, chociaż w przeciwieństwie do „Sępa”, film Smarzowskiego nie hołduje w żaden sposób hollywoodzkim standardom, to właśnie w „Drogówce” zobaczymy rewelacyjnie zrealizowany, zapierający dech pościg odbywający się na dachach warszawskich budynków.

Główna rola w „Drogówce” przypadła Bartłomiejowi Topie, świetnie znanemu chociażby z „Domu złego”, a który z powodzeniem dźwiga ciężar odtwórstwa głównego bohatera. Drugi plan wypada jednak równie dobrze. Smarzowski sięgnął w większości po sprawdzone nazwiska. Marian Dziędziel, Marcin Dorociński, czy Arkadiusz Jakubik to zaledwie kilku aktorów, występujących także w poprzednich produkcjach Smarzowskiego, a odznaczających się udanymi występami w „Drogówce”. Niezgorzej poradziły sobie panie. Julia Kijowska okazuje się bardzo przekonująca jako posterunkowa Madecka, a Izabela Kuna wiarygodnie wciela się w małżonkę Króla. Na osobne wyróżnienie zasługuje także Aleksandra Domańska. Rolą prostytutki Leny zadebiutowała ona w pełnometrażowej produkcji. Z próby tej Domańska wyszła obronną ręką.

Wojciech Smarzowski w „Drogówce” po raz kolejny prezentuje wysoki poziom artystycznego rzemiosła, do którego zresztą dawno już zdążył przyzwyczaić swoich widzów. Najnowszy film w jego reżyserii nie jest może dziełem na miarę „Róży” czy „Domu złego”, jednak z pewnością przypadnie do gustu każdemu miłośnikowi rzeczonych obrazów. Zwłaszcza, że wbrew pozorom w „Drogówce” wcale nie odżegnał się on od depresyjnej, mrocznej estetyki, dla wielu pozostającej głównym atutem jego twórczości.

Damian Bartosik

Bloger i autor

Książki towarzyszą mi, odkąd pamiętam. Uwielbiam je nie tylko czytać i analizować, ale także otaczać się ich fizycznym pięknem. Życie bez szelestu przewracanych kartek i zapachu pożółkłych stronic straciłoby wiele ze swojego uroku. Chętnie podzielę się z Wami swoją pasją.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

Śmierć pogan się nie ima – recenzja filmu „Czarna śmierć”

Śmierć pogan się nie ima – recenzja filmu „Czarna śmierć”

Miłośnicy średniowiecza nie są w ostatnim czasie rozpieszczani przez filmowców. Dobre filmy, których akcja byłaby osadzona w ich ulubionej historycznej epoce, stanowiły na przestrzeni minionych kilku lat towar mocno deficytowy. „Czarna śmierć” w reżyserii Christophera...

Przemoc po europejsku – recenzja filmu „Blady strach”

Przemoc po europejsku – recenzja filmu „Blady strach”

Ostatnie lata przyniosły fanom horroru wiele godnych odnotowania filmów, choć większość z nich powstała bądź w Stanach Zjednoczonych, bądź w odległej Azji. Kino grozy na Starym Kontynencie, choć posiada grono silnych reprezentantów, nadal nie ma się tak, jak można by...