“Obcy kontra Predator” w reżyserii Paula Andersona okazał się totalnym niewypałem. Narzekali nań wszyscy, włącznie z najbardziej zagorzałymi fanami tytułowych monstrów. Jednocześnie pewne było, że producenci prędzej czy później pokuszą się o kontynuację. Tak też się stało. W cztery lata po premierze obrazu Andersona, do polskich kin trafił “Obcy kontra Predator 2”, tym razem w reżyserii nieznanych nikomu braci Strause. Zgodnie z powszechnymi obawami, najnowsza produkcja o rywalizacji kosmicznych potworów to gniot jakich mało.
W niewielkiej miejscowości w stanie Kolorado rozbija się statek kosmiczny Predatorów, przewożący niebezpieczną hybrydę Predatora z Obcym. Na miejsce katastrofy zostaje wysłany Predator, którego celem jest zlikwidowanie mutanta zagrażającego istnieniu obu gatunków. Miasto staje się polem regularnej walki pomiędzy dwoma monstrami. Rząd USA, pragnąc unicestwić najeźdźców, wysyła na miejsce wojsko. Aby zażegnać niebezpieczeństwo, nie nie cofnie się przed niczym – nawet jeśli konieczne okaże się zbombardowanie miasta. Znajdujący się między młotem a kowadłem mieszkańcy rozpoczynają rozpaczliwą walkę o przetrwanie.
Pierwszym i największym nieporozumieniem jest scenariusz. Chwilami miałem wątplwości, czy odpowiedzialny za niego Shane Salerno choć raz przeczytał go po napisaniu. Tak naprawdę, całe tło fabularne stanowi jedynie pretekst ku ukazaniu coraz to kolejnych starć Obcego z Predatorem. Gdzieniegdzie próbowano dodać wątki drugoplanowe – tu trochę nieszczęśliwej miłości, tam nastolatek poniewierany przez rówieśników i gitara gra. Jasne. Tylko, że wszystko to widzieliśmy już setki razy. Salerno powiela standardowe hollywoodzkie motywy, nie siląc się na nic oryginalnego.
Od strony aktorskiej “Obcy kontra Predator 2” prezentuje się gorzej niż przeciętnie. Wprawdzie trudno doszukać się aktorów wybitnie nienaturalnych w swej grze, jednak z drugiej strony, żaden z nich nie stworzył kreacji mogącej na dłużej zagościć w pamięci. Wielu z nich, jak chociażby Kristen Hager, pozwala sobie ponadto na dość prymitywne błędy, jak nieco bezuczuciowe odegranie pewnych scen bądź natarczywe spoglądanie kątem oka w kierunku kamery. Takich błędów się nie popełnia, nie na tym poziomie!
Efekty specjalne to jeden z najistotniejszych elementów opisywanego filmu. Muszę przyznać, iż jest to także jedna z niewielu rzeczy, której w nim nie spartaczono. Bo mimo, iż nie stoją one na wybitnie wysokim poziomie, to są wykonane z dość dużą dbałością. Sam wygląd monstrów robi wrażenie – zarówno ohydny, oślizgły Obcy, jak i dumny, niszczący wszystko na swej drodze Predator. Żałuję jednak, że oglądając film praktycznie nie było mi dane obejrzeć tego pierwszego w pełnej krasie. A to pysk, a to szpony, a to zęby… Cały Obcy, ujęty od stóp do głów, to w “Obcy kontra Predator 2” raczej niespotykany widok.
Na przyzwoitym poziomie stoi też muzyka. Wykorzystano tu szereg dość dobrze dobranych utworów, ilustrujących tempo akcji. “Obcy kontra Predator 2” może nie jest ucztą dla ucha, ale do oprawy muzycznej naprawdę ciężko się przyczepić – dość wspomnieć, iż odpowiedzialny za nią Brian Tyler to ten sam człowiek, który swojego czasu komponował utwory do takich produkcji jak “Nożownik”, “Sahara” czy “Szybcy i wściekli”.
Jednak te nieznaczne plusy to zaledwie niewielka kropla w całym morzu wad. Co z tego, że efekty specjalne prezentują się przyzwoicie, skoro w hollywoodzkich produkcjach stało się to już standardem? Co z tego, że muzyka jest niezła, skoro nie spełnia do końca swej roli? Może i podkreśla tempo wydarzeń zachodzących na ekranie, ale z całą pewnością nie pomaga w budowaniu napięcia – gdyż “Obcy kontra Predator 2” ogląda się tak naprawdę bez emocji. Widz jest biernym świadkiem pojedynku między dwoma monstrami. Wpierw jeden z potworów przejmuje przewagę nad drugim, a po chwili drugi nad pierwszym. Zaraz potem pierwszy wraca do formy i nokautuje drugiego. I tak na okrągło przez niespełna półtora godziny, aż do finałowej sceny. O ile pierwsze kilkanaście minut dostarcza sporej frajdy, o tyle później każde kolejne sceny ogląda się z narastającym znużeniem.
A miało być tak pięknie. “Obcy kontra Predator 2” miał usunąć skazę na obu tytułowych bestiach, powstałą wraz z premierą pierwszej części. Buńczucznie zapowiadano, że bracia Strause staną na wysokości zadania i nakręcą dobry obraz, na poziomie “Alienów” sprzed lat. Stało się jednak zupełnie inaczej. Obraz Andersona był słaby. Bardzo słaby. Ale Colin i Greg Strause upadli jeszcze niżej. Tworząc “Obcy kontra Predator 2”, sięgneli prawie filmowego dna.
Ocena: 2/10
Tytuł: Obcy kontra Predator 2 – Requiem
Tytuł oryginału: AVPR: Aliens vs Predator 2 – Requiem
Kraj: USA
Data premiery: 2007
Czas projekcji: 94 minuty
Reżyseria: Greg Strause, Colin Strause
Scenariusz: Shane Salerno
Obsada: Steven Pasquale, Reiko Aylesworth, John Ortiz, Johnny Lewis, Ariel Gade
Tekst archiwalny. Recenzja opublikowana pierwotnie na łamach portalu Bestiariusz 30 lipca 2010 roku.