Krwawo, nago i przyjemnie – recenzja “Orgia krwi”

wrz 15, 2024 | Sala kinowa

Każdy miłośnik kina grozy pamięta legendarne “Opowieści z krypty” emitowane swojego czasu na Polsacie. Horrory te, pełne czarnego humoru i lekkiej erotyki, szybko zyskały sobie uznanie fanów na całym świecie. W związku z tym, postanowiono stworzyć pełnometrażowe historie opowiadane przez charakterystycznego, sympatycznego Strażnika Krypty – jedną z nich jest “Orgia Krwi”.

Dwóch młodych mężczyzn po pobycie w pubie, postanawia udać się do domu uciech cielesnych. Poznany w barze jegomość, wysyła ich do miejscowego domu pogrzebowego, który po godzinach ma się zamieniać w dom publiczny. Tymczasem siostra jednego z bohaterów niepokoi się przedłużającą się nieobecnością brata. W końcu decyduje się wynająć prywatnego detektywa, mającego zbadać sprawę jego zniknięcia. Śledztwo wykazuje, że w podziemiach domu pogrzebowego prowadzony jest burdel, w którym prostytutkami są… piękne i ponętne wampirzyce.

Ten, kto kiedykolwiek oglądał któryś z odcinków “Opowieści z krypty” wie, czego może się spodziewać po filmie Gilberta Adlera. Panuje tu ten sam nastrój, co w telewizyjnym serialu. Opowiedziana historia posiada wprawdzie znaczące cechy horroru, jednak w praktyce obraz Adlera jest po prostu czarną komedią z elementami kina grozy. Całość ogląda się lekko, przyjemnie i bez większych emocji. Ostatecznie jednak nie brakuje tu scen, w których można się pośmiać, a dodatkowy atut stanowią pojawiające się tu i ówdzie roznegliżowane wampirze piękności. Prawdziwej grozy tu nie uświadczymy – chyba, że kogoś są w stanie przerazić sceny, w których bohaterowie zabijają wampirzyce używając dziecięcych dyngusowych karabinów wypełnionych wodą święconą, bądź widok oderwanej gumowej głowy.

Od strony technicznej “Orgia Krwi” prezentuje się całkiem nieźle. Mamy tu przyjemną dla ucha, wkomponowującą się w tło muzykę (która jednak napięcia nie buduje – nie takie jest w tym filmie jej zadanie), przyzwoitą scenografię (wampirzy burdel wygląda doprawdy zachęcająco), a także nieco kiczowate efekty specjalne (ale przecież takie właśnie mają być). Jakby tego było mało, aktorzy całkiem nieźle wywiązują się z odgrywania swoich ról i wśród członków obsady nie ma nikogo, kto negatywnie wyróżniałby się na tle reszty. Na osobną pochwałę zasługuje jednak Angie Everhart – Lilith w jej wykonaniu to wampirzyca tak samo piękna i zabójcza, co przekonywująca.

“Orgia Krwi” ma wszystkie cechy, które kwalifikują ten film jako idealny na spotkanie z kolegami z czteropakiem u boku. Niewymagająca, ale przyjemna fabuła, przyzwoity poziom technikaliów, a poza tym duża dawka humoru i lekkiej erotyki. Miłośnika “Opowieści z krypty” można by zapytać: czego chcieć więcej? – i polecić mu obejrzenie filmu. Natomiast ci, którzy klimatu historii opowiadanych przez Strażnika Krypty nie trawią, nie powinni także sięgać po “Orgię Krwi”. Klimat serialu został tu bowiem w pełni zachowany.

Ocena: 7/10 (dla antyfanów “Opowieści z Krypty” – są tu tacy?: 3/10)

Tytuł: Orgia Krwi

Tytuł oryginału: Bordello of Blood

Kraj: USA

Data premiery: 1996

Czas projekcji: 87 minut

Reżyseria: Gilbert Adler

Scenariusz: Robert Zemeckis, Gilbert Adler

Obsada: John Kassir, Angie Everhart, Dennis Miller, Erika Eleniak, William Sadler

Tekst archiwalny. Recenzja opublikowana pierwotnie na łamach portalu Bestiariusz 16 sierpnia 2009 roku.

Damian Bartosik

Bloger i autor

Miłośnik kultury i autora bloga, który od ponad 20 lat dzieli się swoją pasją z innymi.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

cRPG wszechczasów – recenzja gry “Baldur’s Gate”

cRPG wszechczasów – recenzja gry “Baldur’s Gate”

1998 rok był dla miłośników komputerowych gier fabularnych rokiem szczególnym. To właśnie wówczas światło dzienne ujrzały "Wrota Baldura" - kultowa gra gatunku, przez wielu nazywana bez ogródek najlepszą grą cRPG w dziejach elektronicznej rozgrywki. Produkcja, która...

Rozpusta na wielkim ekranie – recenzja filmu “Kaligula”

Rozpusta na wielkim ekranie – recenzja filmu “Kaligula”

Była połowa lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy włoski reżyser Tinto Brass, znany dotychczas z tanich filmów erotycznych, stanął przed niepowtarzalną szansą nakręcenia wysokobudżetowej produkcji, przedstawiającej historię jednego z najbardziej...