Poemat na ekranie – recenzja filmu „Valhalla – Mroczny Wojownik”

gru 19, 2024 | Sala kinowa

Całe trzy lata musieli czekać polscy widzowie na kinową premierę „Valhalla Rising” Nicolasa Windina Refna. Czekaliby pewnie i dłużej, a mogliby się nawet nie doczekać, gdyby nie sukces, jaki odniosła w naszym kraju inna jego produkcja – „Drive”. Wcześniejszy film duńskiego reżysera, którego polski tytuł „Valhalla – Mroczny Wojownik” nijak ma się do oryginalnego, z pewnością spotka się z uznaniem widzów, ceniących produkcje nietuzinkowe, poetyckie, pozostawiające szerokie pole do indywidualnych interpretacji.

Przez długie lata Jednooki, milczący wojownik pozostawał jeńcem wrogiego plemienia. Zmuszany do uczestniczenia w krwawych walkach na śmierć i życie, pewnego razu szczęśliwie wyswobodził się. Zabiwszy swoich oprawców, Jednooki postanawia opuścić krainę, w której go zniewolono. W wędrówce towarzyszy mu chłopiec imieniem Are, świadek dokonanej przez wojownika masakry, a jednak gotowy zostać jego towarzyszem. W trakcie podróży spotykają grupę chrześcijańskich wojowników, podążających do Jerozolimy, by odzyskać Ziemię Świętą z rąk innowierców. Wyruszają z nimi na wspólną wyprawę. Tymczasem Jednooki prowadzi swoich kompanów w zupełne inne miejsce, niż było to pierwotnie zamierzone…

„Valhalla – Mroczny Wojownik” jest filmem bardzo nietypowym. Ci, którzy spodziewają się po nim wartkiej i dynamicznej akcji czy wciągającej, przygodowej opowieści okraszonej spektakularnymi efektami specjalnymi, zawiodą się. Nicolas Windin Refn przyzwyczaił swoją widownię do dzieł innego kalibru, a nie będzie przesadą stwierdzenie, iż „Valhalla – Mroczny Wojownik” to najbardziej ambitny utwór w jego dotychczasowym dorobku. To film z rodzaju tych, w których widz delektuje się każdą osobną sceną, każdym ujęciem i każdą wypowiedzianą przez bohaterów kwestią, podziwiając niezwykłą oprawę wizualną i doszukując się ukrytych między obrazami i słowami znaczeń.

Dla niektórych „Valhalla – Mroczny Wojownik” będzie po prostu filmowym eksperymentem, w którym estetyka bierze górę nad treścią. Można w nim jednak odnaleźć pytania o człowieczeństwo i o to, co je konstytuuje, a także refleksje dotyczące natury dobra i zła. Liczne są nawiązania do rozmaitych religii, czy to mitologii skandynawskiej, czy wiary chrześcijańskiej, choć obierając jedną z możliwych dróg interpretacji, można dojść do wniosku, iż Refn umieszcza w swoim dziele krytykę religii jako takiej. Podobne problemy kino gościło już wielokrotnie, jednak w przypadku „Valhalli” zostały one przedstawione w nad wyraz subtelny, a zarazem intrygujący sposób.

Kluczową postacią w filmie Refna jest tytułowy wojownik, zwany Jednookim. Widz ma możliwość zaobserwować zachodzącą u tej postaci diametralną przemianę. Jak stwierdził w jednym z wywiadów reżyser, główny bohater „ze zwierzęcia staje się wojownikiem, z wojownika bogiem (…), a na końcu staje się człowiekiem”. Fakt, że przez cały czas trwania projekcji Jednooki nie odzywa się ani słowem, a jedynym zdolnym przemawiać w jego imieniu jest mały chłopiec, Are, również nie pozostaje bez wpływu na to, jak należy interpretować dzieło Duńczyka. Całości dopełnia gra Madsa Mikkelsena, który uczynił z głównego bohatera postać charyzmatyczną i pełną tajemnic, zaś kilkunastoletni Maarten Stevenson również stanął na wysokości zadania.

Niezależnie od przedstawianej przez film treści, „Valhalla – Mroczny Wojownik” prezentuje bardzo wysoki poziom wykonania. Dotyczy to między innymi zdjęć Mortena Soborga, który umiejętnie sfilmował poszczególne sceny, uwydatniając jednocześnie piękno szkockich gór, gdzie powstawała produkcja. Chociaż scen batalistycznych w „Valhalli” nie uświadczymy, to te walki, które jednak się w filmie pojawiają, robią pozytywne wrażenie, zwłaszcza przez wzgląd na ich naturalizm. Przygotujcie się zatem na obrazy roztrzaskiwanych czaszek czy rozpruwanych korpusów, choć to tylko niektóre z przykładów występującego w dziele Refna okrucieństwa – które jednak znalazło się w nim nie bez uzasadnienia. Ostatecznie, należy wspomnieć także o muzyce, która w „Valhalli” odgrywa dużą rolę. Twórcy są oszczędni w jej wykorzystaniu, a w większości scen panuje cisza. Jednak gdy już kompozycje są odtwarzane, nigdy nie dzieje się to bezcelowo. Zarówno przedstawiane obrazy (wspomniane okrucieństwo, ekran zachodzący czerwienią w kluczowych momentach), jak i utwory muzyczne tworzą wraz z treścią filmu integralną, uzupełniającą się całość, niekiedy podkreślając te fragmenty, które wydają się być najbardziej istotne z perspektywy interpretacji utworu.

„Valhalla – Mroczny Wojownik” to nie jest film dla każdego. Niżej podpisany miał okazję się o tym przekonać, widząc, jak salę kinową jeszcze przed zakończeniem seansu opuszczały niemałe grupki tych, którzy zdecydowali się na obejrzenie dzieła Refna na wielkim ekranie. „Valhalla – Mroczny Wojownik” to film z rodzaju tych, które wymagają od widza pełnej koncentracji od pierwszej do ostatniej minuty seansu, gdyż każdy drobny sygnał, znak czy ujęcie, mogą się okazać kluczowe w przypadku próby interpretacji dzieła. Wszyscy, którzy lubują się w podobnych wyzwaniach, rzucanych im przez filmowych twórców, opuszczą kino usatysfakcjonowani.

Ocena: 8/10

Tytuł: Valhalla – Mroczny Wojownik
Tytuł oryginału: Valhalla Rising
Kraj: Dania, Wielka Brytania
Data premiery: 2009
Czas projekcji: 90 minut
Reżyseria: Nicolas Winding Refn
Scenariusz: Nicolas Winding Refn, Roy Jacobsen
Obsada: Mads Mikkelsen, Maarten Stevenson, Ewan Stewart, Gary Lewis, Alexander Morton

Tekst archiwalny. Recenzja opublikowana pierwotnie na łamach portalu Bestiariusz 3 lutego 2013 roku.

Damian Bartosik

Bloger i autor

Książki towarzyszą mi, odkąd pamiętam. Uwielbiam je nie tylko czytać i analizować, ale także otaczać się ich fizycznym pięknem. Życie bez szelestu przewracanych kartek i zapachu pożółkłych stronic straciłoby wiele ze swojego uroku. Chętnie podzielę się z Wami swoją pasją.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

Śmierć pogan się nie ima – recenzja filmu „Czarna śmierć”

Śmierć pogan się nie ima – recenzja filmu „Czarna śmierć”

Miłośnicy średniowiecza nie są w ostatnim czasie rozpieszczani przez filmowców. Dobre filmy, których akcja byłaby osadzona w ich ulubionej historycznej epoce, stanowiły na przestrzeni minionych kilku lat towar mocno deficytowy. „Czarna śmierć” w reżyserii Christophera...

Przemoc po europejsku – recenzja filmu „Blady strach”

Przemoc po europejsku – recenzja filmu „Blady strach”

Ostatnie lata przyniosły fanom horroru wiele godnych odnotowania filmów, choć większość z nich powstała bądź w Stanach Zjednoczonych, bądź w odległej Azji. Kino grozy na Starym Kontynencie, choć posiada grono silnych reprezentantów, nadal nie ma się tak, jak można by...