Wszystko ma drugie, trzecie, czwarte, piąte dno! – recenzja filmu “Mufasa – Król Lew”

sty 27, 2025 | Sala kinowa

“Król Lew” to dla wielu przedstawicieli pokolenia dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków świętość i niekwestionowany symbol dzieciństwa. Epicka opowieść o wypędzonym z królestwa Simbie, podejmującym walkę o należny mu tron, to jednak także w dalszym ciągu kura znosząca złote jajka, oddziałująca na kulturę po dziś dzień i nieprzerwanie inspirująca twórców kontynuacji, spin-offów i remake’ów. Sześć lat po tym, jak kultowy pierwowzór doczekał się fotorealistycznej reinterpretacji, Disney postanowił raz jeszcze sięgnąć po tę technologię, by ukazać widzom historię ukochanego ojca Simby, Mufasy, i wypełnić nieznane dotąd karty jego życiorysu.

Tytułowy bohater przyszedł na świat w królewskiej rodzinie i od małego był przygotowywany do roli następcy tronu. Niestety, pewnego feralnego dnia wypadek sprawił, że został porwany przez rwącą rzekę i poniesiony z jej nurtem setki kilometrów od rodzinnego domu. Wyczerpanego, poobijanego i ledwie żywego Mufasę odnalazł mały lew imieniem Taka. On także w swojej krainie planowany był na następcę tronu, a że od zawsze marzył o tym, aby mieć brata, wymusił na rodzicach pozwolenie, by uratowany przez niego przyjaciel dołączył do ich stada. Mimo stanowczych protestów, Mufasie zezwolono zostać u boku Taki. Choć ojciec Taki trakuje Mufasę z pogardą, nazywając go przybłędą, między młodymi lwami rodzi się braterska więź. Wkrótce w obliczu nowego zagrożenia – grupy agresywnych białych lwów – napięcia w rodzinie będą musiały zejść na dalszy plan.

Film już od pierwszych minut zaskakuje nagromadzeniem dramaturgii. Wszyscy pamiętamy, że w klasycznym “Królu Lwie” skrajnych emocji nie brakowało, a scena w wąwozie niejednemu małoletniemu widzowi odbiła się wieloletnią traumą. W “Mufasie” nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, tragicznych pożegnań, zdrad, rozczarowań i zawodów jest jeszcze więcej. W fabule pojawiają się także motywy braterskiej rywalizacji, niskiej samooceny, potrzeby uznania i walki o dominację. Całość tylko od czasu do czasu przerywana jest krótkimi wstawkami, przenoszącymi akcję do współczesności, gdzie mała Kiara, córka Simby, słucha tej zatrważającej historii z ust Timona i Pumby. To one, jako nieliczne, wnoszą do filmu odrobinę humoru, tworząc potrzebną przeciwwagę dla pełnej dramaturgii i przytłaczającej głównej osi fabularnej.

Ze względu na powyższe, mam poważne wątpliwości, czy aby na pewno “Mufasa” jest filmem, który można z powodzeniem adresować do widzów w wieku siedmiu lat, a właśnie tacy stanowili większość na sali kinowej. Nie jestem przekonany, czy dzieciaki w tym wieku są wystarczająco dojrzałe, by w pełni zrozumieć motywy pchające bohaterów do tych, bądź innych czynów. Rywalizacja o władzę i prawo do dominacji nad innymi, podobnie jak i żądza zemsty, pcha bohaterów “Mufasy” do czynów o iście makiawelicznym charakterze, a wszystko to w imię poczucia krzywdy, przekonania o nierównym traktowaniu przez los i najbliższych, czy wreszcie – dziejowej niesprawiedliwości.

Trudno napisać w tym miejscu więcej i nie zdradzić zarazem zbyt wielu elementów fabuły. Dość wspomnieć, że zarzewie chłodnych – delikatnie pisząc- stosunków pomiędzy Mufasą, a Skazą, które pamiętamy jeszcze z rysunkowego “Króla Lwa”, w filmie Barry’ego Jenkinsa zostało ukazane w sposób spójny i przekonujący. Nie jest ono jednak specjalnie złożone. “Mufasa” pokazuje, że zło w swojej istocie często rodzi się z zazdrości, poczucia niesprawiedliwości i świadomości własnych ograniczeń. Twórcy doskonale prezentują mechanizmy, które prowadzą do przemiany Taki w Skazę – brak ojcowskiego uznania, nierówne traktowanie, a także narastające kompleksy w obliczu sukcesów Mufasy. Uznanie, które zdobywa przybyły do stada lew, zawdzięcza swojemu męstwu, szlachetności i odwadze, w przeciwieństwie do Taki, który nie wykazuje podobnych cech. Ważne przesłanie filmu zawiera się w jednym z padających w scenariuszu zdań: “Nieważne kim się rodzisz, ważne kim w ciągu życia się stajesz”. Ta uniwersalna prawda znajduje pełne odzwierciedlenie w losach tytułowego bohatera.

Odchodząc od scenariusza, trzeba zwrócić uwagę na wizualną maestrię “Mufasy”. Afrykańskie królestwo budziło zachwyt już w 2019 roku, kiedy w formacie fotorealistycznej animacji stworzono remake rysunkowego pierwowzoru, ale tym razem twórcy przeszli pod tym kątem samych siebie. Stwierdzenie, że oglądanie zamieszkanej przez bohaterów sawanny stanowi ucztę dla oczu, byłoby srogiego rozmiaru niedopowiedzeniem. Największe wrażenie robią dalekie plany. Niezależnie od tego, czy patrzymy na ośnieżone górskie masywy, czy skąpaną w słońcu sawannę, afrykańskie krajobrazy w “Mufasie” wyglądają przepięknie, a kraina Milele przypomina wręcz tętniącą życiem namiastkę raju na Ziemi. Imponujące są jednak nie tylko plenery, bo w równym stopniu urzeka dbałość o detale. Krople wody na lwiej grzywie, realistyczne odciski łap na śniegu, powiewające na wietrze trawy, czy przyjmujące konkretne kształty chmury, na rozedrganym błyskawicami sklepieniu to tylko pierwsze z brzegu przykłady, wskazujące na pietyzm twórców w obszarze oprawy wizualnej.

Znacznie lepiej, w porównaniu z filmem z 2019 roku prezentują się też emocje bohaterów. Chyba każdy, kto oglądał wspomniany remake “Króla Lwa”, pamięta, że twórcy poszli na całość w kwestii fotorealizmu wyglądu bohaterów. Postacie przypominały zwierzęta niemal żywcem wyjęte z dobrej klasy dokumentalnych filmów przyrodniczych, ale miało to też negatywne strony, na czele z bardzo ubogą mimiką. Powodowało to, że odwzorowaniu emocji przeżywanych przez Simbę, Skazę czy Mufasę można było sporo zarzucić. W “Mufasie” odnaleziono w tej materii pewien balans i o ile od strony wizualnej bohaterowie nadal prezentują się realistycznie, to ich wygląd bardziej niż ostatnim razem nawiązuje do kreskówkowego rodowodu i w znaczącym stopniu udoskonalona została ich emocjonalna ekspresja. Niestety, mimo że postęp jest widoczny gołym okiem, to i tak niewystarczający dla kina o musicalowym zabarwieniu. Dlatego też o ile emocje rysujące się na obliczach bohaterów są zaprezentowane wiarygodnie w scenach dialogów czy walk, tak zgranie mimiki i ruchów warg z dźwiękiem w sekwencjach muzycznych nadal razi sztucznością. Na fotorealistyczną animację, która będzie się nadawała także w scenach śpiewanych najwyraźniej trzeba nam będzie jeszcze poczekać.

Jeśli zaś chodzi o samą muzykę – “Mufasa” prezentuje się zupełnie nieźle, zarówno w oryginale, jak i w polskiej, dubbingowanej wersji językowej. Do rysunkowego pierwowzoru niestety się nie umywa. Hitów takich jak piosenka Skazy “Przyjdzie czas” (w pamiętnym wykonaniu Marka Barbasiewicza!), czy “Strasznie już być tym królem chcę”, które po trzech dekadach pamięta się tak samo dobrze jak w dzieciństwie, w filmie Jenkinsa nie uświadczymy, ale trzeba przyznać, że poprzeczka została wówczas zawieszona bardzo wysoko. W “Mufasie” posłuchamy za to zatrważającej piosenki o śmierci “Pa Pa” (w oryginale wykonuje ją nie kto inny, jak Mads Mikkelsen!), równie wesołego, co poruszającego kawałka o braterskiej miłości (“Zawsze chciałem mieć brata”), ale także utworu o poszukiwanej krainie “Milele”, którego kojące nuty najlepiej oddają charakter tego miejsca. Nie zabraknie i klasycznych, zimmerowskich nut, doskonale znanych z pierwowzoru, skutecznie, acz nienachalnie przywołujących nostalgiczne wspomnienia. “Mufasa” na pewno nie jest takim muzycznym arcydziełem, jak “Król Lew” z 1994. Do tego poziomu sporo mu brakuje. Niemniej, bije pod tym względem na głowę każdą późniejszą kontynuację, ze spin-offami włącznie.

“Mufasa” nie jest dziełem pozbawionym wad. Może budzić kontrowersje i pytania o zasadność rozbudowywania historii Skazy. Niemniej “Mufasa”, podobnie jak wielokrotnie wzmiankowany pierwowzór, to film będący nośnikiem ponadczasowych, rodzinnych wartości: matczynej troski, ojcowskiego przewodnictwa oraz pozytywnych relacji pomiędzy rodzeństwem. O ile animacja z 1994 była w tym przekazie jednowymiarowa, a bohaterowie negatywni oddzieleni od pozytywnych wyraźną kreską, tak “Mufasa” nie jest pod tym względem czarno-biały. Znacznie więcej tu szarości i zrozumienia dla postaci, które powodowane rozmaitymi motywacjami zdecydowały się stanąć po niewłaściwej stronie.

Ocena: 7/10

Tytuł: Mufasa
Tytuł oryginału: Mufasa – The Lion King
Kraj: USA
Data premiery: 18 grudnia 2024 (świat), 20 grudnia 2024 (Polska)
Czas projekcji: 120 minut
Reżyseria: Barry Jenkins
Scenariusz: Jeff Nathanson
Obsada: Aaron Pierre, Kelvin Harrison Jr., Seth Rogen, Billy Eichner, Tiffany Boone

Damian Bartosik

Bloger i autor

Miłośnik kultury i autora bloga, który od ponad 20 lat dzieli się swoją pasją z innymi.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

Krwawe katharsis – recenzja filmu “Noc oczyszczenia”

Krwawe katharsis – recenzja filmu “Noc oczyszczenia”

Bezrobocie i bieda, a także wynikający z nich wzrost przestępczości, to problemy, z którymi boryka się wiele współczesnych państw. Chociaż ich rządy zazwyczaj robią, co mogą, by ograniczyć skalę zjawiska, to jednak próżno szukać remedium, które pozwoliłoby całkowicie...

Pośród czerwonych latarni – recenzja książki “Historia burdeli”

Pośród czerwonych latarni – recenzja książki “Historia burdeli”

Dzieje prostytucji sięgają niemal początków ludzkiej cywilizacji. Na przestrzeni wieków przybierała ona najrozmaitsze formy, jednak jako zjawisko przetrwała do dziś i - mimo licznych prób ograniczania - rozwija się całkiem prężnie. O ile jednak prac poświęconych samej...