Na kilka lat przed tym, nim polską telewizję zaczęły podbijać programy z gatunku reality show, w Hollywood powstał „Truman Show”. Obsypany nagrodami, wyjątkowy, poruszający i skłaniający do refleksji, słusznie uznawany za jedno z najlepszych dzieł Petera Weira, który zasłynął chociażby jako reżyser „Stowarzyszenia Umarłych Poetów” czy „Pan i Władca – Na krańcu świata”.
Bohaterem filmu jest Truman Burbank. Młody, mniej więcej trzydziestoletni mężczyzna, mieszka w malowniczym, nadmorskim miasteczku i wiedzie skromne, aczkolwiek pozbawione większych problemów życie u boku kochającej żony Meryl. Choć jego wielkim marzeniem jest zwiedzić wyspy Fidżi, nigdy dotąd nie miał okazji opuścić swojej miejscowości, zniechęcany do tego przez bliskich i przyjaciół. Odkąd jednak stał się zdeterminowany, by to zrobić, Truman zauważa, że otaczający go świat nie jest takim, na jaki wygląda. Zaczyna dostrzegać powtarzalność niektórych wydarzeń, a także, że otaczający go ludzie zachowują się, jakby ich działania określał pewien wzór, czy umowa. Zupełnie tak, jak gdyby cały otaczający świat był tylko fikcją, a sam Truman niczego nieświadomym bohaterem telewizyjnego show, śledzonego przez ludzi z całego świata. Kiedy coraz więcej detali wskazuje na słuszność jego przypuszczeń, Truman wbrew wszystkiemu decyduje się spełnić swoje odwieczne marzenie. Nie wie, że świat, w którym żyje, ma pewne ograniczenia.
„Truman Show” da się z powodzeniem interpretować na różnych płaszczyznach. Za pośrednictwem takiego konceptu fabularnego obnaża się ludzką fałszywość i dwulicowość. Znamienne okazują się dialogi głównego bohatera toczone z reżyserem całego widowiska, który ostrzega go, że w świecie na zewnątrz jest tylko nieznacznie mniej fałszu niż w tym zamieszkanym przez Trumana. „Truman Show” to także film o drzemiącej w człowieku potrzebie wolności i nieskrępowania, o przełamywaniu coraz kolejnych barier i realizacji własnych ambicji choćby nawet wbrew całemu światu. W scenariuszu Andrew Niccola nie brakuje akcentów humorystycznych, lecz w ogólnym rozrachunku film raczej wzrusza i skłania do refleksji, aniżeli bawi. Natomiast pokazywanie co jakiś czas reakcji śledzących show telewidzów stwarza wrażenie, że także i my – widzowie, żywnie zainteresowani losem Trumana, jesteśmy częścią widowiska.
W parze z rewelacyjną, nietuzinkową historią, idzie świetne aktorstwo. Jim Carrey to jeden z tych aktorów, których się po prostu lubi bądź nie, ale nawet jego antyfani po obejrzeniu „Truman Show” musieliby uchylić czoła przed jego występem w opisywanej produkcji. Jednak nie tylko on błyszczy. Bardzo dobrze pokazał się Noah Emmerich, wcielający się w postać Marlona – najbliższego przyjaciela Trumana, a także Natascha McElhone, jego miłość sprzed lat. To samo dotyczy Eda Harrisa, w roli Christofa – reżysera tytułowego reality show, który za swój występ, podobnie jak Carrey, otrzymał w 1999 roku Złoty Glob.
Całości dopełniają przyjemna dla ucha, wkomponowująca się w nastrój opowieści muzyka, której kompozytorzy również zostali nagrodzeni wspomnianym powyżej laurem, a także scenografia. Miasteczko zamieszkiwane przez Trumana wygląda dokładnie tak, jak świat oglądany w telewizyjnych reklamach (dość wspomnieć, że przedsięwzięcie Christofa finansowane jest z lokowania produktów na antenie show): kolorowy, miły dla zmysłów i sterylnie czysty. Dokładnie taki, w jakim większość oglądających sama byłaby gotowa zamieszkać.
„Truman Show” to niewątpliwie jeden z najlepszych hollywoodzkich filmów schyłku lat dziewięćdziesiątych. Jego największą siłę stanowią oryginalny pomysł, pasjonująca historia oraz mądre, ponadczasowe przesłanie. Film Petera Weira jest jednym z tych, które prędzej czy później koniecznie trzeba obejrzeć.
Ocena: 9/10
Tytuł: Truman Show
Tytuł oryginału: Truman Show
Kraj: USA
Data premiery: 1998-10-23 (Polska), 1998-06-01 (świat)
Czas projekcji: 103 minuty
Reżyseria: Peter Weir
Scenariusz: Andrew Niccol
Obsada: Jim Carrey, Laura Linney, Noah Emmerich, Natascha McElhone, Ed Harris