Życie w sztucznym świecie – recenzja filmu „Truman Show”

lut 14, 2025 | Sala kinowa

Na kilka lat przed tym, nim polską telewizję zaczęły podbijać programy z gatunku reality show, w Hollywood powstał „Truman Show”. Obsypany nagrodami, wyjątkowy, poruszający i skłaniający do refleksji, słusznie uznawany za jedno z najlepszych dzieł Petera Weira, który zasłynął chociażby jako reżyser „Stowarzyszenia Umarłych Poetów” czy „Pan i Władca – Na krańcu świata”.

Bohaterem filmu jest Truman Burbank. Młody, mniej więcej trzydziestoletni mężczyzna, mieszka w malowniczym, nadmorskim miasteczku i wiedzie skromne, aczkolwiek pozbawione większych problemów życie u boku kochającej żony Meryl. Choć jego wielkim marzeniem jest zwiedzić wyspy Fidżi, nigdy dotąd nie miał okazji opuścić swojej miejscowości, zniechęcany do tego przez bliskich i przyjaciół. Odkąd jednak stał się zdeterminowany, by to zrobić, Truman zauważa, że otaczający go świat nie jest takim, na jaki wygląda. Zaczyna dostrzegać powtarzalność niektórych wydarzeń, a także, że otaczający go ludzie zachowują się, jakby ich działania określał pewien wzór, czy umowa. Zupełnie tak, jak gdyby cały otaczający świat był tylko fikcją, a sam Truman niczego nieświadomym bohaterem telewizyjnego show, śledzonego przez ludzi z całego świata. Kiedy coraz więcej detali wskazuje na słuszność jego przypuszczeń, Truman wbrew wszystkiemu decyduje się spełnić swoje odwieczne marzenie. Nie wie, że świat, w którym żyje, ma pewne ograniczenia.

„Truman Show” da się z powodzeniem interpretować na różnych płaszczyznach. Za pośrednictwem takiego konceptu fabularnego obnaża się ludzką fałszywość i dwulicowość. Znamienne okazują się dialogi głównego bohatera toczone z reżyserem całego widowiska, który ostrzega go, że w świecie na zewnątrz jest tylko nieznacznie mniej fałszu niż w tym zamieszkanym przez Trumana. „Truman Show” to także film o drzemiącej w człowieku potrzebie wolności i nieskrępowania, o przełamywaniu coraz kolejnych barier i realizacji własnych ambicji choćby nawet wbrew całemu światu. W scenariuszu Andrew Niccola nie brakuje akcentów humorystycznych, lecz w ogólnym rozrachunku film raczej wzrusza i skłania do refleksji, aniżeli bawi. Natomiast pokazywanie co jakiś czas reakcji śledzących show telewidzów stwarza wrażenie, że także i my – widzowie, żywnie zainteresowani losem Trumana, jesteśmy częścią widowiska.

W parze z rewelacyjną, nietuzinkową historią, idzie świetne aktorstwo. Jim Carrey to jeden z tych aktorów, których się po prostu lubi bądź nie, ale nawet jego antyfani po obejrzeniu „Truman Show” musieliby uchylić czoła przed jego występem w opisywanej produkcji. Jednak nie tylko on błyszczy. Bardzo dobrze pokazał się Noah Emmerich, wcielający się w postać Marlona – najbliższego przyjaciela Trumana, a także Natascha McElhone, jego miłość sprzed lat. To samo dotyczy Eda Harrisa, w roli Christofa – reżysera tytułowego reality show, który za swój występ, podobnie jak Carrey, otrzymał w 1999 roku Złoty Glob.

Całości dopełniają przyjemna dla ucha, wkomponowująca się w nastrój opowieści muzyka, której kompozytorzy również zostali nagrodzeni wspomnianym powyżej laurem, a także scenografia. Miasteczko zamieszkiwane przez Trumana wygląda dokładnie tak, jak świat oglądany w telewizyjnych reklamach (dość wspomnieć, że przedsięwzięcie Christofa finansowane jest z lokowania produktów na antenie show): kolorowy, miły dla zmysłów i sterylnie czysty. Dokładnie taki, w jakim większość oglądających sama byłaby gotowa zamieszkać.

„Truman Show” to niewątpliwie jeden z najlepszych hollywoodzkich filmów schyłku lat dziewięćdziesiątych. Jego największą siłę stanowią oryginalny pomysł, pasjonująca historia oraz mądre, ponadczasowe przesłanie. Film Petera Weira jest jednym z tych, które prędzej czy później koniecznie trzeba obejrzeć.

Ocena: 9/10

Tytuł: Truman Show

Tytuł oryginału: Truman Show

Kraj: USA

Data premiery: 1998-10-23 (Polska), 1998-06-01 (świat)

Czas projekcji: 103 minuty

Reżyseria: Peter Weir

Scenariusz: Andrew Niccol

Obsada: Jim Carrey, Laura Linney, Noah Emmerich, Natascha McElhone, Ed Harris

Damian Bartosik

Bloger i autor

Książki towarzyszą mi, odkąd pamiętam. Uwielbiam je nie tylko czytać i analizować, ale także otaczać się ich fizycznym pięknem. Życie bez szelestu przewracanych kartek i zapachu pożółkłych stronic straciłoby wiele ze swojego uroku. Chętnie podzielę się z Wami swoją pasją.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

Śmierć pogan się nie ima – recenzja filmu „Czarna śmierć”

Śmierć pogan się nie ima – recenzja filmu „Czarna śmierć”

Miłośnicy średniowiecza nie są w ostatnim czasie rozpieszczani przez filmowców. Dobre filmy, których akcja byłaby osadzona w ich ulubionej historycznej epoce, stanowiły na przestrzeni minionych kilku lat towar mocno deficytowy. „Czarna śmierć” w reżyserii Christophera...

Przemoc po europejsku – recenzja filmu „Blady strach”

Przemoc po europejsku – recenzja filmu „Blady strach”

Ostatnie lata przyniosły fanom horroru wiele godnych odnotowania filmów, choć większość z nich powstała bądź w Stanach Zjednoczonych, bądź w odległej Azji. Kino grozy na Starym Kontynencie, choć posiada grono silnych reprezentantów, nadal nie ma się tak, jak można by...