Kto kombinuje, ten żyje – recenzja filmu „Yuma”

lut 20, 2025 | Sala kinowa

Początek lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku był dla Polski okresem niełatwej transformacji ustrojowej i gospodarczej. Kraj, w którym przez dziesiątki lat prym wiodła ideologia socjalistyczna, doprowadzając go do ruiny, wkraczał na trudną ścieżkę reform prowadzących do zaprowadzenia gospodarki wolnorynkowej. Jeszcze moskiewski Wielki Brat nie zdążył wycofać z Polski swoich żołnierzy, a nad Wisłą już rodziły się fortuny późniejszych rekinów biznesu. Jak to się jednak często rzecze – pierwszy milion trzeba ukraść. A jeśli można się przy tym zrewanżować Niemcom za grabieże, których dopuścili się przed kilkoma dekadami, to tym lepiej.

Bohaterem filmu jest Zyga, nastoletni chłopak zamieszkujący niewielką miejscowość położoną w pobliżu granicy z Niemcami. Wiedzie nudne, monotonne i ubogie życie, a o szczęściu, dobrej zabawie i dostatku wie tyle, ile zdoła przeczytać w kolorowych czasopismach. Wszystko zmienia się w chwili, gdy przedsiębiorcza ciotka proponuje mu udział w dochodowym, choć ryzykownym interesie. Wkrótce Zyga zostaje królem jumy, zyskując podziw i poklask wśród lokalnej społeczności. Pozostając bezkarnym, chłopak angażuje wspólników, z którymi raz za razem dokonuje w Niemczech coraz bardziej spektakularnych skoków na coraz bardziej wartościowe towary. Wspinając się na szczyt lokalnej społecznej hierarchii, Zyga szybko przekona się, że tego, co w życiu najważniejsze, nie sposób przeliczyć na niemieckie marki, a życie na granicy prawa przysparza znacznie więcej kłopotów, niż korzyści.

Najnowszy film Piotra Mularuka porusza liczne problemy natury politycznej, społecznej i psychologicznej. Większość za pośrednictwem dynamicznego głównego bohatera. Widzimy nie tylko, jak wyrasta na lokalnego bossa i „załatwiacza” towarów zza granicy, ale i jego postępujący moralny upadek. Zyga przeżywa pierwsze miłosne rozczarowania, coraz bardziej wierząc, że pieniądze i wpływy to wszystko, czego potrzeba, by cieszyć się w życiu szczęściem. W przekonaniach utwierdzają go mieszkańcy miasta, których poziom życia dzięki kolejnym machlojkom Zygi rośnie w geometrycznym tempie. Bolesne zetknięcie z rzeczywistością czeka go dopiero wówczas, gdy na horyzoncie pojawia się śmiertelnie groźny konkurent – rosyjska mafia, która nie przepuści okazji do powiększenia swoich wpływów.

Jakby tego było mało, scenarzyści umieścili w „Yumie” wątek trudnych relacji dziecka z rodzicami, pojawia się miłość kazirodcza. Dostaje się polskiej policji – skorumpowanej, z trudem usiłującej pozyskać szacunek obywateli, dostaje się też tępej młodzieży w dresach, która wobec braku perspektyw na przyszłość decyduje się na obranie najgorszej z możliwych dróg. Mnogość problemów i tematów, jakie porusza „Yuma” – czyniąc to, notabene, sprawnie i nienachalnie – dodatkowo podnosi wartość filmu, choć momentami trudno oprzeć się wrażeniu, iż twórcy w jednym zaledwie obrazie skłonić widza do refleksji nad zbyt wieloma tematami. Inna sprawa, że nie jest to refleksja zbyt głęboka; „Yuma” nie jest kinem ambitnym, lecz także nie prostackim. To poprostu interesujące połączenie filmu sensacyjnego i dramatu, okraszone kilkoma komediowymi akcentami, zwracające uwagę na pewne problemy polskiego społeczeństwa, których geneza sięga czasów transformacji ustrojowej, a które – wraz z powstałymi wówczas dotyczącymi Polaków stereotypami – ciągną się za nami po dzień dzisiejszy.

„Yuma” jest godna zainteresowania także ze względu na aktorstwo. Znakomicie spisały się zarówno gwiazdy starszego pokolenia, jak i młode talenty, z którymi polska kinematografia wiąże spore nadzieje. Wśród tych pierwszych na wyróżnienie zasługują z pewnością Mieczysław Grąbka, któremu w udziale przypadła drobna, choć barwna rola Chrzęstnego, a także Katarzyna Figura w roli cioci-burdelmamy, prezentująca się jak żywa reklama porzekadła, mówiącego, iż „kobieta jest jak wino”. Pomimo upływu lat, Figura nie traci nic ze swojej aktorskiej formy, a i jej uroda wydaje się niezbyt nadszarpnięta zębem czasu. Mało wyrazisty wydaje się natomiast Tomasz Kot. Kreacja rosyjskiego mafiozy, Opata, być może powierzona mu ze względu na udział w słynnej swojego czasu reklamie znanego telefonicznego operatora, jest w jego wykonaniu zbyt karykaturalna.

Wśród aktorów młodszego pokolenia należy zdecydowanie wyróżnić Jakuba Gierszała, który z powodzeniem udźwignął ciężar spoczywających na nim oczekiwań i jego występ w „Yumie” ocenić można jako jeszcze lepszy, niż w „Sali samobójców”, która nie tak dawno temu przysporzyła mu sławy. Grzechem byłoby nie pochwalić Heleny Sujeckiej jako Bajadery. Aktorka, obdarzona oryginalną urodą i niezgorszym talentem, pokazała się w „Yumie” z bardzo dobrej strony i można się spodziewać, iż za kilka lat będzie o niej głośno. Wreszcie, jest także Jakub Kamieński, grający Młota, niezbyt inteligentnego i mało rozgarniętego koleżkę Zygi, dla którego zaciśnięte pięści stanowią najlepszy argument w każdej dyskusji. Także i on nie zawiódł, a kreacja, jaką stworzył, jest jedną z najbarwniejszych w opisywnaym filmie.

Pełnometrażowy debiut Piotra Mularuka bez wątpienia uznać można za udany. To jeden z nielicznych dobrych, polskich filmów, jakie gościły w tym roku na ekranach kin, a spojrzenie w kalendarz planowanych premier pozwala mieć nadzieję, że nie ostatni. Zarówno ze względu na interesującą tematykę, jak i obiecujący występ aktorów – zwłaszcza tych młodego pokolenia – odpowiedź na pytanie, czy warto iść na „Yumę” do kina, może być jedynie pozytywna.

Ocena: 7/10

Tytuł: Yuma
Tytuł oryginału: Yuma
Kraj: Polska, Czechy
Data premiery: 2012-08-10 (Polska), 2012-08-10 (świat)
Czas projekcji: 113 minut
Reżyseria: Piotr Mularuk
Scenariusz: Piotr Mularuk, Wojciech Gajewicz
Obsada: Jakub Gierszał, Jakub Kamieński, Karolina Chapko, Katarzyna Figura, Helena Sujecka

Damian Bartosik

Bloger i autor

Książki towarzyszą mi, odkąd pamiętam. Uwielbiam je nie tylko czytać i analizować, ale także otaczać się ich fizycznym pięknem. Życie bez szelestu przewracanych kartek i zapachu pożółkłych stronic straciłoby wiele ze swojego uroku. Chętnie podzielę się z Wami swoją pasją.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

Śmierć pogan się nie ima – recenzja filmu „Czarna śmierć”

Śmierć pogan się nie ima – recenzja filmu „Czarna śmierć”

Miłośnicy średniowiecza nie są w ostatnim czasie rozpieszczani przez filmowców. Dobre filmy, których akcja byłaby osadzona w ich ulubionej historycznej epoce, stanowiły na przestrzeni minionych kilku lat towar mocno deficytowy. „Czarna śmierć” w reżyserii Christophera...

Przemoc po europejsku – recenzja filmu „Blady strach”

Przemoc po europejsku – recenzja filmu „Blady strach”

Ostatnie lata przyniosły fanom horroru wiele godnych odnotowania filmów, choć większość z nich powstała bądź w Stanach Zjednoczonych, bądź w odległej Azji. Kino grozy na Starym Kontynencie, choć posiada grono silnych reprezentantów, nadal nie ma się tak, jak można by...