Ponadczasowo piękna – recenzja książki „Zabić drozda”

lis 17, 2025 | Biblioteka

Dorobek literacki Harper Lee obejmuje zaledwie dwie powieści, ale ich wpływ – zwłaszcza pierwszej z nich – na amerykańską literaturę, jest trudny do przecenienia. Opublikowana w 1960 roku książka „Zabić drozda” urzekła miliony czytelników w Stanach Zjednoczonych i zaledwie rok później przyniosła autorce prestiżową Nagrodę Pulitzera. Figurująca w niemal każdym zestawieniu książek, które trzeba przeczytać w swoim życiu choćby raz, doczekała się też wyjątkowo udanej ekranizacji z Gregorym Peckiem w jednej z kluczowych ról.

Akcja powieści dzieje się w fikcyjnej miejscowości Maycomb, w stanie Alabama. To nieduże miasteczko, z powodów geograficznych pozostające nieco na uboczu wielkiej cywilizacji i przez to tworzące raczej zamkniętą społeczność. Senną mieściną, w której na ogół niewiele się dzieje, pewnego razu wstrząsa wieść o gwałcie popełnionym przez czarnoskórego mieszkańca na młodej białej dziewczynie. Oskarżonemu Tomowi Robinsonowi za popełniony czyn grozi kara śmierci, a oburzeni mieszkańcy zdążyli wydać wyrok zanim jeszcze na temat tragicznych wydarzeń wypowiedział się sąd.

W tych okolicznościach poznajemy około dziesięcioletnią Jean Louise, zwaną przez wszystkich Skautem oraz jej nieco starszego brata – Jema. Wychowuje ich samotnie Atticus Finch – miejscowy adwokat, który został skierowany do obrony Toma Robinsona. Sytuacja ta nie pozostanie bez wpływu na rodzinę Finchów. Dorastające dzieci Atticusa będą musiały przedwcześnie poznać bezwzględne mechanizmy rządzące światem dorosłych. Jednocześnie, Skaut i Jem zafrapowani są tajemniczym synem jednego z sąsiadów, Arturem „Boo” Radleyem, który z niejasnych powodów nigdy nie opuszcza swojego domostwa. Na skutek plotek powtarzanych przez mieszkańców, dzieci imaginują sobie obraz Artura jako niebezpiecznego odludka. Jak można się domyślić, prawda jest dalece bardziej skomplikowana.

Fabuła powieści Harper Lee nie jest przesadnie skomplikowana. Czytelnik szukający nagłych zwrotów , czy dynamicznej narracji zdecydowanie powinien poszukać ich pod innym adresem. „Zabić drozda” to w gruncie rzeczy stosunkowo prosta historia, w której na jednym planie obserwujemy zmagania Atticusa w sprawie wspomnianego już Toma Robinsona, z drugiej zaś – śledzimy poczynania dorastających bohaterów, którzy bynajmniej nie pozostają biernymi obserwatorami sprawy i kierując się niepohamowaną, dziecięcą ciekawością, usiłują samemu przekonać się o przebiegu procesu i tym samym przechodzą przyspieszony kurs z dorosłości.

Kluczowym atutem powieści są jej bohaterowie. Historię poznajemy z perspektywy Jean-Louise, nazywanej także Skautem. Pełni ona rolę narratora powieści, przez co na wydarzenia o dużej wadze i ciężarze gatunkowym niewspółmiernym do jej wieku patrzymy niejako jej oczami. Skaut jest ciekawska, bywa krnąbrna i gros rzeczy, których doświadcza na przestrzeni historii, jest dla niej zupełnie nowych – kształtują zatem jej osobowość i światopogląd. Jest baczną obserwatorką otaczających wydarzeń, z dojrzałymi jak na swój wiek przemyśleniami i dylematami, miewa też jednak wnioski urzekające dziecięcą naiwnością. Karci ją wtedy Jem – brat starszy ledwie o kilka lat, na którego zawsze może liczyć i który na kartach powieści przechodzi okres, kiedy z chłopca staje się dorastającym mężczyzną. Wiele czasu spędzają z Charlesem Bakerem Harrisem, zwanym Dillem, chętnie towarzyszącym rodzeństwu w ich przygodach, zwłaszcza, że chłopak nie może liczyć na zainteresowanie ze strony własnych rodziców.

Wyjątkową figurą w „Zabić drozda” jest Atticus Finch. Po tym, jak ukochana żona zmarła przed laty na atak serca, samodzielnie wychowuje dwójkę swoich pociech, choć w wielu obowiązkach wyręcza go czarnoskóra gosposia imieniem Calpurnia. Atticus reprezentuje nie tylko archetyp odpowiedzialnego i niekiedy surowego ojca, ale przede wszystkim – prawnika z powołania, wiernego swoim przekonaniom oraz zasadom, na jakich zbudowano w Stanach Zjednoczonych system prawny, a jednocześnie świadom jego licznych niedoskonałości. To z jego ust padają najpiękniejsze słowa w powieści Harper Lee. To on radzi Jean-Louis, by „pięści trzymała nisko, a głowę wysoko”. To on powie, że „sprawa Toma Robinsona, jest jedną z tych, które dotykają samej głębi ludzkiego sumienia” i „nie mógłby więcej pójść do kościoła i wychwalać Boga, gdyby nie podjął się obrony tego człowieka”. Wykaże empatię wobec oskarżonego, a kiedy pokłosiem tego znajdzie się w ogniu krytyki lokalnej społeczności i padnie ofiarą niewybrednych komentarzy – da się poznać jako człowiek więcej niż opanowany, mający świadomość mechanizmów rządzących małą, raczej hermetyczną społecznością. Można zastanawiać się, czy Harper Lee nie uczyniła z Atticusa figury nazbyt wyidealizowanej, gdyż bohater jej debiutanckiej powieści z pewnością mógłby uosabiać pełen zestaw pożądanych, obywatelskich cnót. Być może odpowiedzią na podobne rozterki są autobiograficzne nuty, wyraźnie pobrzmiewające w kreacji Atticusa. Dość wspomnieć, że ojciec Harper Lee, Amas Coleman, podobnie jak Atticus, był adwokatem w Aalbamie i w 1919 roku podobnie jak bohater „Zabić drozda”, reprezentował on dwóch młodych czarnoskórych mężczyzn, oskarżonych w procesie o morderstwo.

Kiedy mówi się o problematyce poruszanej przez powieść Harper Lee, na ogół w pierwszej kolejności wymienia się strukturalny rasizm. Wymowa „Zabić drozda” jest w oczywisty sposób wymierzona przeciwko dyskryminacji osób czarnoskórych. Społeczność Maycomb nie wystawia sobie najlepszego świadectwa, kiedy gotowa jest dać wiarę pełnej nieścisłości relacji młodej, białej dziewczyny, wywodzącej się z aspołecznej rodziny, której głowa – Bob Ewell – to zakała miasteczka, człowiek okazyjnie tylko trzeźwy i regularnie wznoszący burdy. Po drugiej stronie, na ławie oskarżonych zasiada mężczyzna, który wprawdzie kiedyś był karany, jednak zostawił za sobą demony przeszłości i wiedzie spokojne, rodzinne życie, do momentu, gdy nie stanie się podejrzanym w sprawie o gwałt.

Antyrasistowski wydźwięk powieści Harper Lee był przez dekady niemal bezdyskusyjny, choć trzeba zauważyć, że ostatnimi czasy część krytyki próbuje sugerować, że „Zabić drozda” w gruncie rzeczy powielał rasistowskie stereotypy i nie sprawdza się dobrze jako literatura mająca być odtrutką na strukturalne oblicze tego zjawiska. Argumentuje się przy tym, że historia przedstawiona jest niemal wyłącznie z perspektywy osób białych, a jakiekolwiek spojrzenie na problematykę utworu oczami bohaterów czarnoskórych pojawia się zaledwie kilkukrotnie, w szczególności podczas niespodziewanej wizyty rodzeństwa Finchów na nabożeństwie gromadzącym głównie czarną społecznosć Maycomb. Ma to stać w sprzeczności ze słowami samego Atticusa, który twierdził, iż „nigdy nie zrozumie się człowieka, dopóki nie spojrzy się na sprawy z jego punktu widzenia, dopóki nie wejdzie się w jego skórę, nie pochodzi się w jego skórze po świecie”. W myśl tej krytyki, czarnoskóra społeczność Maycomb pozostaje wyalienowana z narracji, sprowadzona do spontanicznych gestów wdzięczności wobec broniącego ich Atticusa i reprezentowana jest co najwyżej przez Calpurnię, której kreacja realizuje jednak stereotyp usłużnej gospodyni. Jakkolwiek podobne wrażenie nie jest zupełnie pozbawione podstaw, to warto pamiętać, że narratorem powieści jest mimo wszystko mała, biała dziewczynka, niezaznajomiona z problematyką rasową, ucząca się dopiero problemów właściwych światu dorosłych. To z jej perspektywy poznajemy fabułę, to niemal wyłącznie jej oczami śledzimy następujące po sobie wydarzenia i trudno byłoby liczyć na to, aby zachowując taki styl narracji, Lee mogła zadośćuczynić przytoczonym oczekiwaniom krytyków.

Wspomniany rasizm to w rzeczy samej jeden z najważniejszych problemów poruszanych w fabule „Zabić drozda”, ale z całą pewnością nie jedyny. Powieść Lee pięknie mówi o dorastaniu i o tym, jak chłopcy stają się mężczyznami, a dziewczynki – kobietami. Dotyka tematu prawa oraz jego nieprzewidywalności, mówi o szansach jednostki w starciu z systemem i o tym, jak ideały równości, obecne w mądrych zapisach i górnolotnych mowach respektowane są w praktyce. Przekonuje o niezmienności ludzkiej natury, skłonnej do kategoryzowania ludzi oraz zjawisk i ulegania krzywdzącym stereotypom. To kolejna powieść, w której między słowami dowiadujemy się o tym, czym są obywatelskie cnoty, jakie powinno być świadome i mądre rodzicielstwo, czy nawet – co to znaczy być dobrym chrześcijaninem. To jedna z tych książek, która choć dotyka szerokiego spektrum problemów, jest przy tym nienachalna w ich eksponowaniu, a nawet jeśli za sprawą wypowiedzi Atticusa popada tu i ówdzie w moralizatorski ton, to idealizm będący ważną komponentą tej postaci zdaje się to w pełni uzasadniać.

Podobno nigdy nie jest za późno, aby zacząć nadrabiać czytelnicze zaległości. A jednak są takie książki, po które powinienem był sięgnąć zdecydowanie wcześniej i nie mogę powstrzymać się od robienia sobie wyrzutów, że zapoznałem się z nimi na tak późnym etapie życia. Jedną z takich pozycji jest właśnie „Zabić drozda” Harper Lee. Książka pełna mądrych, ponadczasowych prawd i spostrzeżeń, odznaczająca się wielowymiarowymi, przekonującymi bohaterami, w której dziecięcia ciekawość i fantazja splatają się z doświadczeniem, mądrością i zawiłymi meandrami rządzącymi życiem dorosłych. Powieść napisana pięknym, choć nie nazbyt kwiecistym językiem, nie pozwalająca o sobie zapomnieć.

Ocena: 9/10

Tytuł: Zabić drozda

Tytuł oryginału: To Kill a Mockingbird

Autor: Harper Lee

Wydawnictwo: Rebis

Tłumaczenie: Maciej Szymański

Rok wydania: 2022

Liczba stron: 424

ISBN: 9788381886383

Damian Bartosik

Bloger i autor

Książki towarzyszą mi, odkąd pamiętam. Uwielbiam je nie tylko czytać i analizować, ale także otaczać się ich fizycznym pięknem. Życie bez szelestu przewracanych kartek i zapachu pożółkłych stronic straciłoby wiele ze swojego uroku. Chętnie podzielę się z Wami swoją pasją.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

Jakie to popieprzone! – recenzja serialu „Nowy Smak Wiśni”

Jakie to popieprzone! – recenzja serialu „Nowy Smak Wiśni”

"Początek lat 90. XX w. Ambitna reżyserka jedzie do Hollywood, aby nakręcić film, jednak wpada do świata halucynacji pełnego seksu, magii, zemsty i… małych kotków." Rzadko zdarza się, aby złożony z zaledwie kilkunastu wyrazów opis netflixowego serialu zdołał...

Niezwykły hołd dla Bruegla – recenzja filmu „Młyn i krzyż”

Niezwykły hołd dla Bruegla – recenzja filmu „Młyn i krzyż”

"Młyn i krzyż" był jednym z najbardziej wyczekiwanych polskich filmów 2011 roku. Odkąd rozpoczęła się kampania reklamowa, było jasne, że produkcja Lecha Majewskiego, wzorem jego poprzednich obrazów, będzie przedsięwzięciem nietuzinkowym. Pomysł przeniesienia na...

Bajka do poduszki – recenzja filmu „Kobieta w błękitnej wodzie”

Bajka do poduszki – recenzja filmu „Kobieta w błękitnej wodzie”

Początki hollywoodzkiej kariery były dla M. Nighta Shyamalana bardzo pomyślne. Szczególny rozgłos przyniósł mu w 1999 roku, nominowany do Oscara w sześciu kategoriach i nagrodzony wieloma prestiżowymi nagrodami, "Szósty zmysł". Pozwoliło mu to ściągnąć do swoich...