„Początek lat 90. XX w. Ambitna reżyserka jedzie do Hollywood, aby nakręcić film, jednak wpada do świata halucynacji pełnego seksu, magii, zemsty i… małych kotków.”
Rzadko zdarza się, aby złożony z zaledwie kilkunastu wyrazów opis netflixowego serialu zdołał zaintrygować mnie na tyle, bym niezwłocznie rozpoczął seans pierwszego odcinka. Jednak właśnie tak zdarzyło się w przypadku „Nowego Smaku Wiśni” w reżyserii Nicka Antosco i Leonore Ziona. Świat halucynacji, seksu, magii, zemsty i małych kotków, obiecany przez Netflixa okazał się wyjątkowo wciągający.
Historia opowiedziana w „Nowym Smaku Wiśni” inspirowana jest powieścią autorstwa Todda Grimsona, która ukazała się w Stanach Zjednoczonych w 1996 roku, ale dotąd nie doczekała się polskiego wydania. Przedstawia ona losy młodej i ambitnej reżyserki, Lisy, tworzącej w konwencji kina grozy. Dziewczyna szuka kogoś, kto pozwoli wypłynąć jej na szerokie wody z jej nową produkcją zatytułowaną „Oko Lucy”. Zainteresowanie wykazuje Lou Burke, facet doskonale znany w branży, który na produkcji filmów zjadł zęby. Szybko okazuje się, że Burke jest na bakier z uczciwością. Po tym, jak Lisa odrzuca jego zaloty, filmowiec wykorzystuje zapisy drobnym druczkiem z zawartej z dziewczyną umowy, przejmuje jej produkcję i to na niego spływają peany ze strony krytyków. Młoda reżyserka poprzysięga zemstę. Aby wziąć odwet za upokorzenie, nie cofnie się nawet przed sięgnięciem po repertuar narzędzi okultystycznych.
Związki ludzi Hollywood z okultyzmem i szeroko pojętymi czarnymi mocami to temat powracający raz na pewien czas, rozpalający wyobraźnię miłośników kina. Najczęściej to wzmianki na portalach plotkarskich lub szerzących tzw. teorie spiskowe, z których dowiadujemy się, że a to aktor X nosi na szyi medalion z wizerunkiem kozła, a to aktorka Y wytatuowała sobie ciało bluźnierczymi bohomazami. Po przedarciu się przez tony bezwartościowych informacji można jednak natknąć się na analizy lub wspomnienia z których jasno wynika, że w tego rodzaju dywagacjach być może jest coś na rzeczy. „Nowy Smak Wiśni” to serial, który większość krytyków okrzyknęła mianem szalonego, pokręconego w pozytywnym rozumieniu tego słowa. Bo istotnie, kuriozalnych wątków i szokujących scen, budzących szczere zdumienie, a często i obrzydzenie u odbiorcy, jest tu aż nadto. Przyglądając się im bliżej, można zauważyć, że na przestrzeni ośmiu obserwujemy zastosowanie całego spektrum okultystycznych praktyk i rytuałów, mających swoje źródła między innymi w szamanizmie, satanizmie i magii voodoo.
Rozbijanie wszystkich tego typu wątków na czynniki pierwsze mijałoby się w tym miejscu z celem, dość jednak wspomnieć, że znakomita większość z nich wiąże się we mniejszym lub większym stopniu z postacią Boro – tajemniczej wiedźmy, która zgadza się wesprzeć główną bohaterkę w realizacji planu zemsty. Ekscentryczna, żyjąca na odludziu i w co najmniej osobliwie wyglądającym lokum, jest postacią za wszech miar intrygującą, a w miarę postępu fabuły – przerażającą. Co szczególnie interesujące, jej charakteryzacja sprawia wrażenie, jakby była wprost inspirowana postacią Mariny Abramović – serbskiej „artystki”, dobrze znanej w Hollywood, a często i gęsto umieszczającej w swoich performansach wątki związane z czarną magią, czy kanibalizmem. Boro to bez wątpienia jedna z najlepszych kreacji w „Nowym Smaku Wiśni”. Postać pełna tajemnic, które z czasem zostają odsłonięte, obnażając jej faktyczny, upiorny charakter i historię. Nie będzie dużą przesadą stwierdzenie, że miano głównych bohaterek filmu Lisa mogłaby z powodzeniem współdzielić właśnie z Boro. Duża w tym zasługa Catherine Ann Keener, która fantastycznie wczuła się w tę rolę i umiejętnie oddała jej tajemniczość, bezwzględność i charyzmę, doskonale portretując ją zarówno jako intrygującą ekscentryczkę, jaką widzimy ją w pierwszych odcinkach, jak i w pełni świadomą swoich mocy i wpływu, jaki ma na innych wiedźmę, w którą przeobraża się w późniejszych epizodach.
Będąc przy aktorstwie, nie sposób nie wspomnieć Rosie Salazar, odtwórczyni głównej roli. Fani kina mogą ją znać z takich produkcji jak „Nie otwieraj oczu”, „Alita – Battle Angel” czy „Więzień labiryntu”. Jednak nie ujmując niczego z jej dotychczasowych występów, dopiero w „Nowym smaku wiśni” aktorka ta pokazała pełnię swoich możliwości. Salazar posiada wyśmienite umiejętności mimiczne, jak mało kto potrafi zobrazować autentyczne przerażenie, a ponadto doskonale oddała bohaterkę targaną wewnętrznymi emocjami i co rusz doświadczaną paranormalnymi zjawiskami, które niejednego doprowadziłyby na skraj obłędu. Pozostali aktorzy nie robią tak dużego wrażenia, w większości po prostu poprawnie grając swoje role. Eric Lange w roli Lou Burke dobrze radzi sobie jako starzejący się, hollywoodzki wyga, który wprawdzie dużo może, ale już niewiele musi, natomiast Jeff Ward, czyli filmowy Roy, jeden z wziętych aktorów, z którym Lisa szybko się zaprzyjaźnia, ilekroć Salazar pojawia się na ekranie, stanowi dla niej jedynie tło.
Uwagę podczas seansu przykuwa także dobrze przygotowana scenografia. Dotyczy to zwłaszcza domu Boro – na pierwszy rzut oka mocno zapuszczonego, porośniętego bluszczem i mającego swój najlepszy czas dawno za sobą, jednocześnie jednak intrygującego, pełnego mniej lub bardziej przerażających okultystycznych akcesoriów, z unoszącą się w powietrzu aurą tajemniczości. Nieźle wygląda też rezydencja Burkego – stylowa, pełna różnorodnych dzieł sztuki, wskazująca na status zamieszkującego ją człowieka.
Netflixowy opis obiecywał halucynacje, seks, magię, zemstę i małe kotki. W „Nowym Smaku Wiśni” żadnej z tych rzeczy nie brakuje. Bohaterowie niejednokrotnie kroczą na granicy snu i jawy, świata magicznego i rzeczywistości. Jest też seks – czasem jako konieczny warunek kolejnych, szalonych rytuałów Boro, ale zdarza się i taki niewymuszony przez ciążące na bohaterkach okultystyczne ultimata. W jednym z odcinków twórcy prezentują zresztą w tym aspekcie pewne novum. Tak pokręconej i szalonej sceny erotycznej, jak ta, którą można zobaczyć w czwartym epizodzie, nie widziano w filmie i serialu już od dawna, a najlepszym tego potwierdzeniem niech będzie fakt, że anglojęzyczny Internet pełen jest artykułów tłumaczących, do czego tak naprawdę w niej zaszło. Wreszcie, są i małe kotki. To kolejne kuriozum „Nowego Smaku Wiśni”: jednym ze skutków ubocznych klątwy, jaką Lisa nakłada na Lou, jest wymiotowanie… małymi kociętami. Jakby wariactw było mało, jest też wątek włosów łonowych, których odpowiednie zastosowanie okazuje się jednym z warunków działania wspomnianej klątwy. Po odpowiedź dlaczego tak się dzieje i co za tym kryje, odsyłam do serialu i do postaci Boro. Tajemnicza wiedźma prędzej czy później większość tych zawiłości wyjaśnia, a co bardziej dociekliwy widz szybko przekona się, że wspomniane wątki stanowią bezpośrednie nawiązanie do praktyk okultystycznych i magii praktykowanej w wielu nawet i współczesnych kulturach.
„Nowy Smak Wiśni” istotnie jest serialem pełnym pokręconych wątków i przebrnięcie przez jego osiem odcinków będzie wymagało od widza przejścia do porządku dziennego nad treściami, które nawet w przypadku osób nawykłych do dziwactw obecnych niekiedy w kinie grozy okażą się pewnym kuriozum. W miarę, jak postępuje fabuła, produkcja Nicka Antosci i Lenore Zion zyskuje i z każdym kolejnym odcinkiem przyciąga przed ekran coraz bardziej. Duża w tym zasługa świetnego aktorstwa, ale też przewrotności scenariusza i sposobu, w jaki poprowadzono wątki Lisy oraz Boro. Bo chociaż produkcja przepełniona jest nawiązaniami do okultyzmu i pewnymi mrugnięciami oka w kierunku widza, który jest świadom pewnych procesów, które odbywają się w Hollywood daleko za zamkniętymi drzwiami, niedostępnych dla wścibskich oczu widzów i paparazzich, to przesłanie płynące z serialu jest dość oczywiste – Hollywood to nie jest miejsce, w którym odnajdą się dobrzy i uczciwi ludzie. Podobnie magia i okultyzm – decydując się na korzystanie z nich, trzeba liczyć się, że cena za osiągnięcie zamierzonego efektu będzie niemała. Obserwowanie, jaki rachunek wystawiono Lisie za powzięte przez nią decyzje jest doświadczeniem równie przygnębiającym, co magnetyzującym i nie pozwalającym przerwać przed dobrnięciem do ostatniego odcinka.
Ocena: 7/10
Tytuł: Nowy Smak Wiśni
Tytuł oryginału: Brand New Cherry Flavor
Kraj: USA
Data premiery: 2021
Czas projekcji: 10 odcinków po ok. 50 minut
Reżyseria: Nick Antosca, Lemore Zion
Scenariusz: Nick Antosca
Obsada: Rosa Salazar, Eric Lange, Catherine Keener, Jeff Ward, Manny Jacinto




