Diabeł niejedno ma imię – recenzja książki “Imię Bestii”

sie 25, 2024 | Aktualności, Biblioteka

Jacek Komuda to jeden z nielicznych polskich twórców fantastyki, którzy zdecydowali się pójść drogą zawodowego pisarstwa. Znany z zamiłowania do historii, pisze dużo i zazwyczaj dobrze – czego najlepszym dowodem są kolejne, pozytywnie oceniane powieści i zbiory opowiadań. “Imię Bestii” to jedna z wielu powszechnie docenianych pozycji w jego literackim dorobku.

Wydana w 2005 roku przez Fabrykę Słów książka to tak naprawdę zestaw trzech opowiadań, z których utwór tytułowy zajmuje zdecydowanie najwięcej stron, pozostałe dwa zaś – “Diabeł w kamieniu” i “Tak daleko od nieba” wyglądają przy nim jak dodatki do głównego dania. Tym niemniej, każde z nich prezentuje wysoką wartość literacką.

Wspólnym bohaterem wszystkich opowiadań jest Francois Villon, znany francuski poeta, ale zarazem seryjny przestępca, łotr i szelma. Wbrew dotychczasowym upodobaniom autora, akcja zamieszczonych w zbiorze opowiadań rozgrywa się nie w Rzeczypospolitej Szlacheckiej, ale właśnie we Francji. Komuda ukazuje średniowieczne francuskie miasta tak, jak przedstawiają je wiarygodne źródła historyczne. Wykorzystuje całe mnóstwo różnorakich motywów, nawiązuje do konkretnych wydarzeń, ale dużą uwagę przykłada także do miejsc, których większość istnieje lub istniała w rzeczywistości. Wszelkie owe nawiązania autor wyjaśnia w zajmującym znaczną część książki dziale “Od autora”. Dzięki temu świat przedstawiany czytelnikowi staje się jeszcze bardziej wiarygodny. Tym bardziej, że jak Komuda zdążył nas do tego przyzwyczaić, w opowiadaniach uświadczymy także mrocznych stron średniowiecznych realiów. Z kart opowiadań bije brutalność; czytelnikowi zostaje pokazany Paryż, jakiego nie pokazuje się dziś w filmach czy na pocztówkach – miejsce, w którym roi się od przestępców, ladacznic, hien cmentarnych i najemników. Ma to jednak swoje źródło nie w stronniczym podejściu autora do tematu, ale raczej w osadzaniu akcji opowiadań właśnie w średniowiecznym półświatku. Czego bowiem można się spodziewać, gdy główny bohater sam jest typem spod ciemnej gwiazdy?

Czytając opowiadania Komudy wiele można dowiedzieć się na temat mentalności ludzi średniowiecza, ówczesnych tradycji i obyczajów. Komuda, będąc z wykształcenia historykiem i przesiadując przed napisaniem każdej książki nad licznymi źródłami historycznymi podaje nam na tacy wiarygodny opis piętnastowiecznych realiów. Poprzez postępowanie konkretnych bohaterów oraz plastyczne opisy miejsc oraz wydarzeń czytelnik nabiera wiedzy o życiu średniowiecznych Francuzów, ich kulturze, religijności, ale także przywarach. To jest chyba, poza przystępnym stylem pisania, największą siłą utworów Komudy – ciekawe połączenie fikcji literackiej z historycznymi faktami.

I tak, pierwsze z opowiadań, noszące tytuł “Diabeł w kamieniu”, traktuje o serii tajemniczych morderstw, które nawiedzają miasto. Nieznany zbrodniarz morduje kolejne ofiary, pozornie nie mające ze sobą nic wspólnego. Villon zaś, cudem unikając stryczka, ma tę zagadkę rozwiązać. W tytułowym utworze, z racji objętości mogącym urastać do rangi mikropowieści, łotrzyk usiłuje odnaleźć dawną ukochaną – Marion. Tymczasem na Carcassone spada siedem biblijnych plag, w postaci najróżniejszych nieszczęść. Mieszkańcy miasta są zastraszeni, a Villon – jak można się domyślić – po nitce do kłębka będzie próbował rozwiązać problem, realizując przy tym osobiste cele. W opowiadaniu “Tak daleko do nieba” natomiast nasz bohater urzęduje w Rienn, gdzie wraz z kompanami planuje kolejne niecne przedsięwzięcie. Przy okazji odkrywa tajemnicę śmierci znajomego karła, który będąc nekrofilem i cmentarną hieną postradał życie podczas jednej z nocnych wypraw na cmentarz.

Jacek Komuda pisze charakterystycznym dla siebie, lekkim i przystępnym stylem, którego nie sposób pomylić z żadnym innym autorem. Zaprezentowane w zbiorze utwory czyta się przyjemnie, nie mogąc przy tym narzekać na nudę. Słownictwo, jakiego używa Komuda, jest oryginalne, szczególnie często pojawiają się archaizmy, ale to tylko dodaje utworom wiarygodności i potęguje satysfakcję płynącą z lektury.

Wydawnictwo Fabryka Słów tradycyjnie już stanęło na wysokości zadania. “Imię Bestii” wydano na wysokim poziomie, z charakterystyczną, przyjemną dla czytelnika czcionką, wystrzegając się literówek i błędów edytorskich, a między kolejnymi kartkami umieszczając ilustracje Huberta Czajkowskiego. Książka liczy dokładnie trzysta sześćdziesiąt osiem stron, a wydawca życzy sobie za nią niecałe dwadzieścia dziewięć złotych.

“Imię Bestii” to solidna, godna polecenia lektura dla każdego miłośnika historii, któremu nie będzie przeszkadzała wyraźna domieszka fantastyki. Podobnie można ją polecić każdemu fantaście, lubującemu się w motywach historycznych. Wprawdzie zaprezentowane tu opowiadania to jeszcze nie szczyt pisarskiej formy Komudy, lecz niewątpliwie warto się z nimi zapoznać. Mając zatem w portfelu trzydzieści złotych i chcąc przeznaczyć je na zakup kolejnej pozycji do biblioteczki, można zastanowić się właśnie nad wybraniem “Imienia Bestii”.

Ocena: 7/10

Tytuł: Imię Bestii
Tytuł oryginału: Imię Bestii
Autor: Jacek Komuda
Utwory: Diabeł w kamieniu; Imię Bestii; Tak daleko do nieba
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2005
Ilość stron: 368

Recenzja książki opublikowana pierwotnie w 2008 roku na łamach portalu Bestiariusz.

Damian Bartosik

Bloger i autor

Miłośnik kultury i autora bloga, który od ponad 20 lat dzieli się swoją pasją z innymi.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

cRPG wszechczasów – recenzja gry “Baldur’s Gate”

cRPG wszechczasów – recenzja gry “Baldur’s Gate”

1998 rok był dla miłośników komputerowych gier fabularnych rokiem szczególnym. To właśnie wówczas światło dzienne ujrzały "Wrota Baldura" - kultowa gra gatunku, przez wielu nazywana bez ogródek najlepszą grą cRPG w dziejach elektronicznej rozgrywki. Produkcja, która...

Rozpusta na wielkim ekranie – recenzja filmu “Kaligula”

Rozpusta na wielkim ekranie – recenzja filmu “Kaligula”

Była połowa lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy włoski reżyser Tinto Brass, znany dotychczas z tanich filmów erotycznych, stanął przed niepowtarzalną szansą nakręcenia wysokobudżetowej produkcji, przedstawiającej historię jednego z najbardziej...