Jeśli ktoś po obejrzeniu drugiej części „Armii Boga” liczył, że w następnej odsłonie twórcy odbiją się od dna, ma częściowe powody do satysfakcji. „Proroctwo” nie jest tak nieudany jak wspomniany sequel, ale do poziomu wyznaczonego przez Gregory’ego Widena brakuje mu bardzo wiele.
Film Patricka Lussiera to kolejna część cyklu traktującego o walce, jaką toczą ze sobą aniołowie pod nieobecność Stwórcy. Tym razem w roli czarnego charakteru zobaczymy Zophaela, wysłannika niebiańskiej frakcji, której celem jest zniszczenie ludzkości i powołanie do istnienia nowego, lepszego świata. Szyki może im pokrzyżować młody kaznodzieja imieniem Danyael, syn anioła i ludzkiej kobiety. W nierównej walce z siłami zła Danyaela wspiera Gabriel – niegdysiejszy przywódca zbuntowanych aniołów, który od jakiegoś czasu pędzi żywot śmiertelnika.++
W przeciwieństwie do poprzedniej części, „Proroctwo” ma kilka niezaprzeczalnych atutów, które nie pozwalają umieścić go na jednej półce z największymi gniotami w dziejach kinematografii. To trzecia i ostatnia odsłona tego filmu, w której zdecydował się wystąpić Christopher Walken. Kolejny raz dał popis aktorskich umiejętności, błyszcząc na tle pozostałych, na ogół bezpłciowych członków obsady. Trzeba także zaznaczyć, że twórcy nieźle poradzili sobie z jego charakteryzacją. Gabriel jako śmiertelnik, w długich, siwych włosach i obliczu poznaczonym zmarszczkami prezentuje się nader przekonująco.
Niezmieniona w stosunku do poprzednich części pozostała muzyka, co również należy zaliczyć filmowi na plus. Klimatyczne nuty towarzyszące oglądaniu były atutem zarówno pierwszej, jak i drugiej części „Armii Boga” – nie inaczej jest w „Proroctwie”. Wreszcie, zupełnie przyzwoicie wyglądają piekielne wizje, które możemy kilkakrotnie oglądać oczyma bohaterów. Mimo niewygórowanego budżetu, sceny tego zostały zrealizowane naprawdę nieźle.
Niestety, do pozostałych elementów filmu można mieć wiele zastrzeżeń. Głównym mankamentem jest niezbyt porywająca fabuła. Nie udało się Lussierowi odtworzyć apokaliptycznego, mistycznego klimatu, który cechował część pierwszą, zaś całkowicie zanikł w drugiej. Choć w wojnie między aniołami gra toczy się o olbrzymią stawkę, nie widać w ogóle rozmachu tej rywalizacji, przez co zamiast z ręką na pulsie, „Proroctwo” ogląda się raczej ze znużeniem. I to nawet pomimo faktu, że film trwa zaledwie osiemdziesiąt minut. Scenariusz pozbawiony jest jakiegokolwiek elementu zaskoczenia, a postacie – wyłączywszy Gabriela i Zophaela, który zastąpił go w roli czarnego charakteru – niezbyt przejmujące. W efekcie, nawet zgony ważnych, wydawałoby się, bohaterów, nie są w stanie wzbudzić u odbiorcy większych emocji. Podobnie jest z zakończeniem, pozbawionym elementu zaskoczenia czy choćby ciekawej puenty – obowiązkowo za to twórcy otworzyli sobie furtkę do kolejnych części, na wypadek, gdyby „Proroctwo” jakimś cudem odniosło finansowy sukces.
Trudno wyobrazić sobie, by „Armia Boga III – Proroctwo” przypadła do gustu komukolwiek innemu, niż jedynie fanom poprzednich odsłon cyklu. Choć film posiada kilka mocnych stron, to jedną z największych jego zalet jest krótki czas projekcji – wytrzymanie przed telewizorem dłużej niż półtorej, w obliczu tak sennej i nużącej atmosfery, byłoby bowiem wyzwaniem ponad siły większości widzów.
Ocena: 4/10
Tytuł: Armia Boga – Proroctwo
Tytuł oryginału: The Prophecy III – Tha Ascent
Kraj: USA
Data premiery: 2000
Czas projekcji: 84 minuty
Reżyseria: Patrick Lussier
Scenariusz: Carl V. Dupre, Joel Soisson
Obsada: Christopher Walken, Brad Dourif, Steve Hytner, Vincent Spano, Scott Cleverdon
Tekst archiwalny. Recenzja opublikowana pierwotnie na łamach portalu Bestiariusz 31 maja 2013 roku.