Debiut obsypany nagrodami – recenzja filmu „Lęk wysokości”

wrz 10, 2024 | Sala kinowa

Kiedy w 2009 roku ukazał się „Królik po berlińsku” Bartosza Konopki, młody twórca został obsypany laurami na krajowych i zagranicznych festiwalach. Prędko uznano go za jednego z najlepiej rokujących polskich reżyserów młodego pokolenia. Na swój debiut w pełnometrażowym filmie Konopka kazał nam czekać kolejne dwa lata. Okazuje się, że było warto. „Lęk wysokości” to najlepsza polska produkcja, jaka zagościła na ekranach kin w ciągu minionych kilku miesięcy.

Osią fabuły jest relacja zachodząca pomiędzy głównym bohaterem, a jego cierpiącym na schizofrenię ojcem. Tomasz Janicki (Marcin Dorociński) pracuje jako prezenter telewizyjny. Jego kariera zawodowa się rozwija, niedawno kupił własne mieszkanie, a życie układa sobie u boku kochającej żony, Ewy (Magdalena Popławska). Wszystko zmienia się w dniu, w którym otrzymuje telefon ze szpitala psychiatrycznego z informacją o pogarszającym się stanie zdrowia ojca. Tomek reaguje niezwłocznie i coraz bardziej angażuje się w pomoc choremu. Zaniedbuje przy tym pracę oraz małżonkę. Sytuacja komplikuje się dodatkowo, kiedy Ewa zachodzi w ciążę.

Z ogolnodostępnych materiałów prasowych, jak również z dedykacji, jaką Bartosz Konopka składa tuż przed pojawieniem się napisów końcowych, można wywnioskować, iż ze względu na poruszony w „Lęku Wysokości” temat, jest to bardzo osobiste dzieło. Być może w tym, wyłączywszy aktorstwo, należy doszukiwać się przyczyn, dla których więź zachodząca w filmie pomiędzy Tomaszem a ojcem jest tak głęboka i wiarygodna. Młody dziennikarz jest zdeterminowany, by mu pomóc. Nie zważa przy tym choćby na matkę, która na swoim dawnym małżonku już dawno położyła krzyżyk. Mimo kolejnych niepowodzeń, nawrotów choroby i nieustępliwości ojca w kwestii kontynuowania leczenia, Tomasz nie poddaje się w swoich zamiarach, a o genezie tak silnej więzi z rodzicem widz informowany jest za pośrednictwem licznych, poruszających retrospekcji. „Lęk wysokości”, choć nie jest pozbawiony kilku pobocznych wątków, skupia się na tym jednym, najważniejszym, dzięki któremu w pośredni sposób podkreślona zostaje waga wartości, jaką stanowi rodzina. Rodzina i relacje w jej obrębie, które zawsze warto pielęgnować i ratować, gdy są zagrożone, niezależnie od przeciwności, jakie stawia los. Właśnie to zdaje się być najważniejszym przesłaniem płynącym z filmu Konopki.

W ciągu minionych kilku lat w polskich kinach pojawiła się niejedna rodzima produkcja, w której na pierwszy plan wysuwały się trudne relacje pomiędzy ojcem, a synem. Skojarzenia z takimi filmami jak „Kret” bądź „Erratum” wydają się tu jak najbardziej na miejscu. Jeśli wziąć pod uwagę nastrój produkcji i emocje, jakie wywołuje u widza, to podobieństwa do filmu Marka Lechkiego można dostrzec gołym okiem. Atmosfera towarzysząca oglądaniu „Lęku wysokości” jest jednak cięższa, bardziej mroczna, a z każdą kolejną sceną zagęszcza się coraz bardziej. Niemała w tym zasługa Macieja Cieślaka, odpowiedzialnego za nastrojowe, muzyczne kompozycje, a także Piotra Niemyjskiego, którego kunszt w przygotowaniu zdjęć – ponurych, z nader oszczędnym wykorzystaniem oświetlenia – został dostrzeżony chociażby podczas ubiegłorocznej edycji Camerimage.

„Lęk Wysokości” to de facto popis umiejętności aktorskich w wykonaniu dwóch czołowych członków obsady: Marcina Dorocińskiego i Krzysztofa Stroińskiego. Obaj po mistrzowsku odtworzyli powierzone im role, dzięki czemu relacja ojciec-syn przedstawiona w filmie Konopki jest wiarygodna i przekonująca. Dorociński i Stroiński nie po raz pierwszy zresztą stworzyli zgrany duet – wcześniej można było zobaczyć ich razem chociażby na planie serialu „Pitbull”, gdzie również odnotowali udane występy. Pozostali aktorzy w „Lęku wysokości” stanowią tak naprawdę jedynie tło dla wspomnianej dwójki. Nie ma wśród nich nikogo, kto wyróżniałby się w negatywny sposób, jednak zarówno Magdalena Popławska w roli Ewy, jak i Mieczysław Grąbka jako Malik – nie wspominając już o odtwórcach mniej istotnych postaci – nie mieli tak naprawdę większych możliwości wykazania się. W scenariuszu bowiem, co zupełnie zrozumiałe, zdecydowanie położono nacisk na dwójkę głównych bohaterów.

Bartosz Konopka może być w pełni zadowolony ze swojego pełnometrażowego debiutu. „Lęk wysokości” to film poruszający i nastrojowy, świetnie zrealizowany i zagrany, a ponadto skłaniający do refleksji. Podobnie jak wspomniane wcześniej „Erratum”, nie pozwala o sobie zapomnieć jeszcze przez długi czas po obejrzeniu. Każdy, kto w ubiegłym roku udał się do kina na film Marka Lechkiego i opuścił je usatysfakcjonowany, nie powinien się zawieść także w tym przypadku.

Ocena: 8/10

Tytuł: Lęk wysokości

Tytuł oryginału: Lęk wysokości

Kraj: Polska

Data premiery: 2012-04-12

Czas projekcji: 90 minut

Reżyseria: Bartosz Konopka

Scenariusz: Bartosz Konopka, Piotr Borkowski

Obsada: Marcin Dorociński, Krzysztof Stroiński, Dorota Kolak, Magdalena Popławska, Anna Dymna

Damian Bartosik

Bloger i autor

Książki towarzyszą mi, odkąd pamiętam. Uwielbiam je nie tylko czytać i analizować, ale także otaczać się ich fizycznym pięknem. Życie bez szelestu przewracanych kartek i zapachu pożółkłych stronic straciłoby wiele ze swojego uroku. Chętnie podzielę się z Wami swoją pasją.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

Śmierć pogan się nie ima – recenzja filmu „Czarna śmierć”

Śmierć pogan się nie ima – recenzja filmu „Czarna śmierć”

Miłośnicy średniowiecza nie są w ostatnim czasie rozpieszczani przez filmowców. Dobre filmy, których akcja byłaby osadzona w ich ulubionej historycznej epoce, stanowiły na przestrzeni minionych kilku lat towar mocno deficytowy. „Czarna śmierć” w reżyserii Christophera...

Przemoc po europejsku – recenzja filmu „Blady strach”

Przemoc po europejsku – recenzja filmu „Blady strach”

Ostatnie lata przyniosły fanom horroru wiele godnych odnotowania filmów, choć większość z nich powstała bądź w Stanach Zjednoczonych, bądź w odległej Azji. Kino grozy na Starym Kontynencie, choć posiada grono silnych reprezentantów, nadal nie ma się tak, jak można by...