Denatka w welonie – recenzja filmu „Gnijąca panna młoda”

mar 11, 2025 | Sala kinowa

Mało który hollywoodzki reżyser może pochwalić się takim uznaniem widzów, jak Tim Burton. Sukcesy kolejnych produkcji jego autorstwa sprawiły, że na całym świecie zyskał miliony fanów, gotowych w ciemno chodzić do kina każdy film podpisany jego nazwiskiem. „Gnijąca panna młoda” to jedno z najlepszych i najbardziej poruszających dzieł w jego dotychczasowym dorobku.

Tym razem bezpośrednią inspiracją stała się dla Burtona dziewięnastowieczna, rosyjska ludowa legenda o pannie młodej, zamordowanej w drodze na własny ślub i powracającej po śmierci, by porywając okolicznych młodzieńców, mścić się za doznaną krzywdę. Akcja „Gnijącej panny młodej” toczy się jednak nie w Rosji, a w jednym z miasteczek wiktoriańskiej Anglii, gdzie już wkrótce ma dojść do głośno zapowiadanych zaślubin. Victor Van Dort, syn wywodzących się z warstwy mieszczańskiej dorobkiewiczów, zamierza poślubić Victorię Everglot, której rodzice, choć całkiem ubodzy, cieszą się szlacheckim rodowodem. Uczucia państwa młodych naturalnie nie odgrywają większego znaczenia – małżeństwo od początku do końca zaplanowane jest jako praktyczna, przyszłościowa inwestycja dla obu rodzin.

Problem pojawia się, gdy Victora przerasta związana z planowanym ślubem trema. Kiedy podczas próby generalnej ślubnej ceremonii nie jest w stanie wykrztusić z siebie nawet słowa, pastor wygania go ze świątyni i nakazuje nauczyć się tekstu małżeńskiej przysięgi. Młodzieniec udaje się więc do pobliskiego lasu, gdzie w ciszy i spokoju zamierza przygotować się na dzień zaślubin. Jednak gdy nieopatrznie wkłada obrączkę na wystający z ziemi konar, okazuje się, że jest to palec zamordowanej przed laty niedoszłej panny młodej. Po tym, jak Victor nieświadomie oświadcza się spoczywającej w lesie dziewczynie, zostaje przez nią zaciągnięty do Krainy Umarłych. Gnijąca panna młoda pragnie zatrzymać Victora przy sobie. On sam zamierza jednak wrócić do świata żywych, gdzie czeka na niego kobieta, do której wcześniej zdążył zapałać prawdziwą miłością.

Historia, jaką przedstawia nam w swoim dziele Tim Burton, będzie w stanie urzec nie tylko młodszych, ale także dojrzałych odbiorców. Mało tego – z racji psychodelicznej, wręcz grobowej (bywa, że całkiem dosłownie) atmosfery, jakże charakterystycznej dla tego reżysera, to raczej starszych widzów należałoby uznać za adresatów opisywanego filmu. Niebanalny scenariusz pełen jest intrygujących, choć zarazem nieco groteskowych postaci, a jego dodatkową zaletę stanowi nieprzewidywalność. Do ostatniej chwili nie można być pewnym, jak postąpi główny bohater – czy zdecyduje się powrócić na ziemski padół, by poślubić ukochaną Victorię, czy może zostanie u boku gnijącej panny młodej, ciągle wyczekującej prawdziwej miłości, mimo, że jej serce nie bije już od dawna.

Miłośnicy twórczości reżysera zapewne będą zachwyceni dużą dawką czarnego, momentami wręcz makabrycznego humoru, który występuje tu niemal na każdym kroku. Sceny takie jak ta z tańcem w wykonaniu szkieletów, to z kolei dowód burtonowskiego zamiłowania do psychodelii. Współczesna, autorska interpretacja słynnego średniowiecznego motywu „danse macabre” wypada w „Gnijącej pannie młodej” doprawdy imponująco. Warto zwrócić także na partie wokalne, których w filmie jest wcale niemało. Oglądając wersję z oryginalną ścieżką dźwiękową, można usłyszeć wokalne popisy największych hollywoodzkich gwiazd. Wypada bowiem zaznaczyć, że główni bohaterowie przemawiają głosami takich gwiazd jak choćby Johnny Depp czy Helena Bonham Carter, których współpraca z Burtonem przy niemal każdym kolejnym jego filmie stała się już tradycją.

„Gnijąca panna młoda”, poza oryginalną i wciągającą fabułą, oferuje widzowi również bardzo atrakcyjną oprawę wizualną. Film stworzony został metodą poklatkową, z wykorzystaniem lalek z mechanizmem przekładniowym. Ciężka praca, jaką włożyli twórcy w jego wykorzystanie (wykonano ponad 80 marionetek!), zaowocowała imponującym efektem, o którego wyjątkowości najlepiej przekonać się na własne oczy. Uwagę zwraca także sceneria, w jakiej toczy się opowieść. Łatwo zauważyć, że świat umarłych jest tu znacznie weselszy i barwny, niż ten, w którym przyszło żyć Victorowi i Victorii – mroczny i posępny, przygnębiający wszechobecnym pesymizmem. Jeśli ktokolwiek miał do tej pory wątpliwości, że to, co po śmierci, jest dla Burtona ciekawsze i bardziej zajmujące, niż rzeczywistość wokół nas, „Gnijąca panna młoda” skutecznie je rozwieje.

„Gnijąca panna młoda” to piękna, fantastycznie zrealizowana opowieść, którą polecić można każdemu widzowi, bez względu na wiek i filmowe upodobania. Fani twórczości Tima Burtona odnajdą w niej wszystko to, za co kochają dzieła swojegu ulubionego reżysera. Jestem jednak przekonany, że przedstawiona tu historia urzeknie także wszystkich, którzy nie mieli do tej pory okazji, by przekonać się o specyfice jego twórczości.

Ocena: 9/10

Tytuł: Gnijąca panna młoda

Tytuł oryginału: Corpse Bride

Kraj: USA, Wielka Brytania

Data premiery: 2005-09-07

Czas projekcji: 76 minut

Reżyseria: Tim Burton, Mike Johnson

Scenariusz: John August, Pamela Pettler, Caroline Thompson

Damian Bartosik

Bloger i autor

Książki towarzyszą mi, odkąd pamiętam. Uwielbiam je nie tylko czytać i analizować, ale także otaczać się ich fizycznym pięknem. Życie bez szelestu przewracanych kartek i zapachu pożółkłych stronic straciłoby wiele ze swojego uroku. Chętnie podzielę się z Wami swoją pasją.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

Nowe przygody Jimmy’ego Rooka – recenzja książki „Ciemnia”

Nowe przygody Jimmy’ego Rooka – recenzja książki „Ciemnia”

Niewielu jest twórców, którzy potrafią tworzyć równie dobre powieści grozy, jak Graham Masterton. Jednak, podobnie jak wielu innym, jemu także zdarzają się wypadki przy pracy. Jednym z nich jest "Ciemnia". Jest to kolejna, szósta już powieść, której bohaterem jest Jim...