Każdy, kto z sentymentem wspomina „Jumanji” w reżyserii Joe Johnstona, powinien czym prędzej przyjrzeć się „Zathurze”. To bliźniaczo podobna ekranizacja książki tego samego autora, Chrisa Van Allsburga, która przenosi widza do pełnego niebezpieczeństw kosmosu.
Film opowiada o dwóch wiecznie kłócących się ze sobą braciach, którzy podczas zabawy z tajemniczą grą planszową znalezioną w piwnicy, przedostają się do przestrzeni kosmicznej. Szybko okazuje się, że aby ukończyć grę i wrócić do domu, będą musieli działać wspólnymi siłami. Nie zważając na dotychczasowe animozje muszą teraz ze sobą współpracować – w przeciwnym wypadku zostaną na zawsze uwięzieni w Kosmosie, tysiące kilometrów od rodzinnego domu.
Pierwszym, co rzuca się w oczy już po kilku minutach od rozpoczęcia seansu, jest uderzające podobieństwo do wspomnianej już wcześniej produkcji „Jumanji”. Można powiedzieć, że wydarzenia, które mają miejsce w „Zathurze”, odbywają się według niemalże identycznego schematu jak w przypadku obrazu Johnstona z 1995 roku. Jest gra planszowa, jest inna rzeczywistość, jest w końcu alternatywny obraz przyszłości. Podstawowa różnica między tymi dwoma filmami polega jednak na tym, że akcja „Jumanji” miała miejsce w równoległym ku naszemu świecie, do którego trafiały istoty z gry planszowej i to na Ziemia odbywały się wydarzenia z kart gry, natomiast „Zathura” przenosi graczy w inną rzeczywistość, do zupełnie odrębnego miejsca, aniżeli to, w którym znajdowali się przed rozpoczęciem zabawy. Poza tym jednak wszystko wygląda bardzo podobnie.
Pochwała należy się twórcom za dobry dobór aktorów. Do sposobu odgrywania bohaterów przez dwóch głównych bohaterów nie można mieć w sumie większych zastrzeżeń. Niestety, dużym mankamentem polskiego wydania filmu jest fatalny dubbing. Podłożone głosy średnio pasowały do aktorów, poza tym pojawiły się trudności ze zgraniem dubbingu z ruchami warg. Z tego względu trudno oceniać grę aktorską, choć wydaje się być ona nienajgorsza. Filmowi Danny i Walter to postacie dość ciekawe. Przez znaczną część seansu byli oni właściwie jedynymi bohaterami, których można było oglądać na ekranie. Dopiero po dłuższym czasie do schronienia chłopców przybywa zagubiony astronauta. Odgrywany przez Daxa Sheparda, sprawdza się w roli opiekuna Danny’ego i Waltera, który przede wszystkim łagodzi rodzące się między rodzeństwem spory. Koniec końców okaże się, że astronauta jest znacznie ważniejszą dla fabuły postacią, niż mogłoby się z początku wydawać. Solidnie wypada Tim Robbins, którego jednak można oglądać raptem w kilku początkowych minutach filmu, a który wcielił się w ojca chłopców. Kristen Stewart to z kolei filmowa siostra Danny’ego i Waltera. Jest to właściwie jedyna rola żeńska w „Zathurze” i choć sama postać wydaje się być dość ciekawa, to została odegrana całkiem średnio. Nic to, że po prawdzie jest na czym zawiesić oko, bo urody Kirsten odmówić nie sposób – skoro i tak kiedy tylko się pojawia, to jedynym co robi, jest strzelanie do kamery zabawnych, pełnych zdziwienia min. Odgrywana przez nią Lisa to z kolei typowa dziewczyna reprezentująca pokolenie MTV – w głowie jej tylko faceci, muzyka i imprezy. Koniec końców dobrze, że jest i że w scenariuszu znalazło się miejsce na chociaż na tę jedną rolę żeńską.
Jeśli chodzi o oprawę muzyczną i dźwiękową, to nie można powiedzieć wiele ponadto, że prezentuje się przyzwoicie. Zarówno dźwięk, jak i muzyka trzymają odpowiednio wysoki poziom. Brak tutaj jakiegoś motywu przewodniego, który można by nucić pod nosem wracając do domu z kina, jednak odgrywane melodie z powodzeniem wpasowują się w tło.
Za pewne zaskoczenie można uznać fakt, że twórcy filmu bardzo oszczędnie wykorzystują efekty specjalne. Zdawałoby się, że tego typu produkcja – co tu ukrywać, adresowana głównie do młodszych odbiorców – będzie powodowała u widzów oczopląs. Tymczasem nic z tego. Nie oznacza to jednak, że fajerwerków nie ma tutaj wcale. Są, choć występują w ilości znacznie mniejszej, niż można było się tego spodziewać. Ogromne wrażenie robi scena, w której bracia wychodzą na taras przed domem i dochodzą do wniosku, że właśnie trafili do kosmicznej przestrzeni. „Widok na Kosmos” wygląda znakomicie. Podobnie jest z wszelkiego rodzaju wybuchami i eksplozjami, których dostarczają nam przede wszystkim zorgoni, a więc istoty wędrujące po wszechświecie w swych futurystycznych pojazdach i polujących na wszystko, co żywe. Wyglądem przypominają one skrzyżowanie jaszczurki i krokodyla, przy czym prezentują się bardziej komicznie, niż przerażająco. Odniosłem wrażenie, że bestie to zrobione były… jakby z gumy. Poza tym nieczęsto pokazywano je w pełnej krasie – być może po to, by zaoszczędzić traumatycznych przeżyć młodszym odbiorcom?
Niewiele można zarzucić scenariuszowi oraz samej fabule. Z pewnością jest ona ciekawa, choć cokolwiek by nie mówić, podobny pomysł był już wcześniej wykorzystywany w „Jumanji”. Usprawiedliwieniem może być fakt, że oba te filmy powstały na podstawie książek tego samego autora. Tak czy inaczej, „Zathurę” ogląda się znacznie przyjemniej niż „Jumanji”. Jak w każdym filmie adresowanym w dużej mierze młodszemu odbiorcy, także i w „Zathurze” znalazło się miejsce na morał. Przesłanie jest jednak bardzo delikatne i podawane niezbyt nachalnie. Tak czy inaczej, mówi ono, że kluczem do sukcesu jest współpraca, że rodzina to bardzo ważna wartość w życiu każdego z nas, oraz że należy akceptować różnice pomiędzy nami, gdyż to właśnie dzięki nim otaczający nas świat jest tak intrygujący i nieprzewidywalny.
„Zathura: Kosmiczna Przygoda” to film, który z pewnością warto obejrzeć. Nie jest to jakieś wielkie arcydzieło, ale bez wątpienia dobry obraz, pełen wartkiej akcji, ale też humoru i ironii. Dobra gra aktorska, niezła muzyka, ciekawa fabuła oraz koniec końców nienajgorsza oprawa wizualna sprawiają, że „Zathura” to idealne filmidło na zimowe ferie, które ostatecznie jeszcze się przecież nie skończyły. Młodsi widzowie z całą pewnością będą zachwyceni, a starsi będą się po prostu dobrze bawili.
Ocena: 6/10
Tytuł: Zathura – Kosmiczna przygoda
Tytuł oryginału: Zathura. A Space Adventure
Kraj: USA
Data premiery: 2006-01-20 (Polska), 2005-11-08 (świat)
Czas projekcji: 113 minut
Reżyseria: Jon Favreau
Scenariusz: David Koepp, John Kamps
Obsada: Jonah Bobo, Josh Hutcherson, Dax Shepard, Kristen Stewart, Tim Robbins
Recenzja opublikowana pierwotnie w 2006 roku na łamach portalu Bestiariusz.