Ponad trzydzieści lat temu Ridley Scott nakręcił bodaj najsłynniejszy horror science-fiction w historii kina. „Obcy”, bo o nim mowa, zyskał uznanie na całym świecie, rozsławiając nazwisko swojego twórcy i grających w filmie aktorów. Z czasem tytułowy Obcy przedostał się do świata popkultury. Liczba gadżetów z nim związanych byłaby dziś trudna do oszacowania, doczekał się także licznych kinowych kontynuacji, a także adaptacji komiksowej. Nie mamy tu do czynienia ze zwykłym filmem, ale z dziełem na miarę annałów historii fantastyki, które powinien znać każdy szanujący się miłośnik gatunku.
Film przedstawia historię załogi statku kosmicznego Nostromo, która zostaje obudzona ze stanu hibernacji przez nieznany sygnał SOS ze znajdującej się nieopodal planety LV-240. Dowódca statku, kapitan Dallas, nakazuje lądowanie i rozpoczęcie misji ratunkowej. Na miejscu załoga napotyka obcą formę życia, która atakuje jednego z jej członków, Kane’a. Wskutek niedotrzymania procedur kwarantanny, nieszczęśnik zostaje przetransportowany z powrotem na statek. Wraz z nim na pokład trafia krwiożercze monstrum, stanowiące śmiertelne zagrożenia dla załogi. Rozpoczyna się walka na śmierć i życie z obcą istotą, a szanse na pokonanie potwora i przeżycie, maleją z każdą chwilą.
Współczesny widz, przyzwyczajony do kina science-fiction pełnego efektów i fajerwerków, może zarzucić „Obcemu” mozolny rozwój fabuły. Istotnie, zamiast wartkiej akcji mamy tutaj do czynienia z narastającym poczuciem osaczenia i świadomością permanentnego, czyhającego zewsząd zagrożenia. Wrażenie to potęgowane jest nie tylko przez nieco klaustrofobiczną atmosferę (akcja dzieje się niemal wyłącznie na statku kosmicznym, pełnym ciasnych korytarzy, pomieszczeń i otworów wentylacyjnych), ale też oszczędność w ukazywaniu wspomnianego zagrożenia w pełnej krasie oraz solidną oprawę muzyczną. Ta ostatnia, skomponowana przez Jerry’ego Goldsmitha (znanego chociażby z muzyki do „Omena”), słusznie zapewniła autorowi nominację do Złotego Globu w 1980 roku.
Co ciekawe, swojego czasu o „Obcym” twierdziło się, iż posiada mocno feministyczną wymowę. Miałby na to wskazywać fakt, iż główną bohaterką jest tutaj silna, żeńska osobowość, Ripley, notabene bardzo przekonująco zagrana przez Sigourney Weaver, dla której była to jedna z pierwszych ról, a udział w filmie Ridleya Scotta miał ogromny wpływ na rozwój jej kariery. Koronnym argumentem zwolenników podobnych opinii jest fakt, iż Ripley w pojedynkę zmuszona jest sobie radzić z monstrami, których budowa przywodzi na myśl falliczne kształty, podczas gdy nijak nie poradziła sobie z nimi męska część załogi. Sam reżyser niechętnie jednak ustosunkowywał się do podobnych hipotez, tworząc pole do najrozmaitszych interpretacji swojego dzieła.
Wygląd Obcego to zasługa artysty-rysownika H.R. Gigera. Jeśli wierzyć jego słowom, wizerunek potwora oparł na kreaturze, która nawiedzała go niegdyś w sennych koszmarach. Pominąwszy wszelkie wspomniane wcześniej skojarzenia, trzeba przyznać, iż Obcy prezentuje się odpowiednio przerażająco. W całej okazałości widać go wprawdzie zaledwie kilkukrotnie, i to głównie pod koniec filmu, lecz takie rozwiązanie jedynie potęguje otaczającą monstrum aurę tajemniczości. O ile wcześniej Obcy śnił się jedynie Gigerowi, to można zaryzykować stwierdzenie, iż po premierze filmu Scotta bestia ta spędzała sen z powiek niejednego widza, który zdecydował się obejrzeć go w kinie.
Jeśli do tego wszystkiego dodać dobrze wykonane, jak na tamte czasy, efekty specjalne, a także skrywane między scenami przesłanie, zwracające uwagę na zagrożenia związane z cyborgizacją i przedkładaniem dobra nauki nad dobro jednostki, to w rezultacie otrzymujemy dzieło, obok którego nie wolno przejść obojętnie. „Obcy – Ósmy Pasażer Nostromo”, choć pod wieloma względami różni się od dzisiejszych, efektownych i pełnych wartkiej akcji produkcji science-fiction, pozostaje pozycją kultową, z którą prędzej czy później powinien zapoznać się każdy sympatyk tego gatunku.
Ocena: 9/10
Tytuł: Obcy – Ósmy Pasażer Nostromo
Tytuł oryginału: Alien
Kraj: Wielka Brytania, USA
Data premiery: 1979
Czas projekcji: 117 minut
Reżyseria: Ridley Scott
Scenariusz: Dan O’Bannon
Obsada: Sigourney Weaver, Tom Skerritt, Ian Holm, John Hurt, Veronica Cartwright
Tekst archiwalny. Recenzja opublikowana pierwotnie na łamach portalu Bestiariusz 1 sierpnia 2012 roku.