Krwawa jatka ze starożytną historią w tle – recenzja filmu “300”

sie 25, 2024 | Aktualności, Sala kinowa

“300” Zacka Snydera był filmem budzącym swojego czasu bardzo duże emocje wśród publiki. Zwiastuny poprzedzające premierę robiły niesamowite wrażenie i dawały nadzieję na wielkie kinowe widowisko. I tak też właśnie się stało: choć wielu, całkiem słusznie, zarzucało filmowi przerost formy nad treścią, to finalnie obok ekranizacji komiksu Franka Millera nie można było przejść obojętnie.

“300” przenosi widza do piątego stulecia przed naszą erą, w samo centrum wielkiego konfliktu między światem greckim, a Persami. Król Leonidas dowiaduje się o ofensywie przeciwnika, dowodzonego przez boga-władcę Kserksesa, którego zamiarem jest podbój Grecji i zniewolenie ludu spartańskiego. Armia agresora jest wielokrotnie liczniejsza od wojsk Sparty. Mimo to, Leonidas zamierza stawić jej czoła i zmusić Kserksesa do odwrotu. W celu uzyskania zgody na kontrnatarcie, udaje się przed oblicze eforów. Wyrocznia wyraża jednak dezaprobatę wobec pomysłu króla. Zmuszony do desperackiego kroku, Leonidas wybiera trzystu swoich najlepszych żołnierzy, a następnie wbrew woli bogów i spartańskiemu prawu wyrusza do Gorących Wrót, by przeciwstawić się stu tysiącom Persów.

Zasiadając do seansu “300” należy być świadomym, że film Snydera nie należy do kina historycznego. Fabuła podyktowana jest wyłącznie przez komiksowy pierwowzór, a nie faktycznie minione dzieje, przez co wyłapywanie niezgodności losów Snyderowskiego Leonidasa z tymi, które znamy z kart historii, mija się z celem. Stąd scenarzyści niejednokrotnie posuwali się do uproszczeń czy egzageracji w stosunku do bohaterów i ich cech, wpletli do historii wydarzenia czy postacie nie mające swoich odpowiedników w rzeczywistości, a wszystko to na potrzeby widowiska. “300” w zamierzeniu twórców miało być kinem akcji, dostarczającym krwawej i efektownej rozrywki o lekko tylko historycznym zabarwieniu, a życiorys i chwalebna śmierć walecznego Leonidasa wpasowuje się w te kryteria idealnie.

Czas projekcji “300” wynosi niespełna dwie godziny i nie czyniąc precyzyjnych wyliczeń można śmiało założyć, że połowę z tego wypełniają sceny batalistyczne. Zack Snyder ustanowił w tym względzie nową jakość. Starcia Spartan z Persami to prawdziwa uczta dla oczu. Krew leje się hektolitrami, choreografia walk przyprawia o zawrót głowy, a co bardziej ekwilibrystyczne ciosy czy obrony są pokazywane w zwolnionym tempie. Nie ma tu miejsca na jakikolwiek realizm. Kiedy trzeba, żołnierze pokonują przeszkody w postaci stosów zwłok i skaczą na wysokość kilku i odległość kilkunastu metrów. W szeregach broniących wąwozu Spartan panuje perfekcyjne zgranie, niemożliwe do osiągnięcia w rzeczywistości, a kolejne fale Persów ciągną na spartańskie ostrza niczym muchy do miodu. Wszystko to przy akompaniamencie świetnie dopasowanej do scen muzyki, w której najczęściej na pierwszy plan wysuwają się pompatyczne, patetyczne nuty, podkreślające doniosły charakter wydarzeń na ekranie, co i rusz przeplatane mocnymi, hardrockowymi utworami, odtwarzanymi zwłaszcza wówczas, gdy na owym ekranie widzimy krwawą jatkę.

Wszystko to odbywa się w perfekcyjnie wykonanej, komiksowej scenografii. Film ma posępną, mroczną estetykę, a w większości scen dominują kolory sepii i różne odcienia koloru niebieskiego, gdyż – jak wskazywali sami twórcy – na ich tle tryskająca wokół krew prezentuje się jeszcze bardziej efektownie. Uwagę przykuwa też staranna charakteryzacja. Persowie to odziani w ciemne szaty barbarzyńcy, atakujący z niesamowitą furią i agresją. Ich uzbrojenie i opancerzenie mimowolnie przywodzi na myśl Easterlingów z ekranizacji “Władcy Pierścieni”. Pozostając przy tolkienowskich porównaniach, należy dodać, że w perskiej armii jest też miejsce dla odpowiedników uruk-hai, czyli ludzi-mutantów o odrażającym wyglądzie, ale budzącej respekt posturze i niewiarygodnej wręcz sile. Oprócz owych “bossów” w “300” zobaczymy niezwykłe stworzenia, takie jak przerośnięte nosorożce, czy słonie służące Persom jako wierzchowce, o rozmiarach, których nie powstydziłyby się jacksonowskie olifanty. Dla porównania, Spartanie to dumni, gotowi na wszystko i gardzący śmiercią wojownicy, których siła tkwi nie w zmasowanym, chaotycznym ataku, a żelaznej dyscyplinie i doskonałej współpracy z towarzyszami broni. Odziani w krwistoczerwone szaty przykrywające lśniące, potężnie umięśnione torsy, prezentują się imponująco.

W “300” znalazło się miejsce na dwie świetne, zapadające w pamięć kreacje aktorskie – króla Leonidasa oraz Kserksesa. W przywódcę Spartan wcielił się Gerard Butler i jako odtwórca głównej roli spisał się doskonale. Leonidas w jego wykonaniu to przywódca dumny, nieustępliwy i charyzmatyczny, a pamiętna scena z kwestią dialogową – “Madness? This is Sparta!” doczekała się tysięcy modyfikacji i zapisała pamiętną kartą w historii kina tego gatunku. Rola Kserksesa przypadła natomiast Rodrigowi Santoro. Santoro bardzo dobrze zagrał perskiego przywódcę, choć trzeba oddać, że jego kreacja nie byłaby tak samo ujmująca, gdyby nie świetna charakteryzacja. Santoro jakiego znamy z czerwonych dywanów to wysoki, sympatyczny brunet o ciepłym, przenikliwym spojrzeniu – istne przeciwieństwo przerażającego, ozdobionego toną biżuterii i totalnie nieobliczalnego perskiego władcy. Nienajgorzej wypada także durgi plan. Tu na osobne wyrazy uznania zasługują Lena Headeay jako królowa Gorgo, oraz Vincent Regan jako Kapitan.

“300” mimo wszystkich swoich atutów na pewno nie jest filmem, który znajdzie drogę do każdego gustu. Nie każdy będzie w stanie zaakceptować estetykę filmu, nierealne sceny rodem z kart komiksu, czy mijanie się z faktami i postaciami historycznymi. Chcąc dobrze bawić się przy filmie Snydera trzeba wziąć pod uwagę fakt, że scenariusz ogranicza intrygi, knowania i fabularne zawiłości do niezbędnego minimum, ustępując miejsca wartkiej akcji i zapierającej dech oprawie audiowizualnej. Twórcy nie bawią się w rozpatrywanie perskich racji – od początku nie pozostawiają wątpliwości, kto tu jest dobry, a kto zły, kogo należy okrzykiwać bohaterem, a kogo barbarzyńcą. Na domiar tego, nie stronią od patosu. Wzniosłe, niemalże poetyckie przemowy, nieco nadęte kwestie dialogowe, pełne górnolotnych słów o wolności, walce do ostatniej kropli krwi i odpowiedzialności za spartańską polis – zasiadając do “300”, trzeba być na to wszystko gotowym. Jeśli jednak jesteśmy w stanie przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego i damy się ponieść wizji zaproponowanej przez Snydera, delektując się zwłaszcza bezprecedensową, oryginalną estetyką produkcji – to jest duża szansa, że seans będzie niezapomnianym doświadczeniem.

Ocena: 8/10

Tytuł: 300

Tytuł oryginału: 300

Kraj: USA

Data premiery: 2006

Czas projekcji: 117 minut

Reżyseria: Zack Snyder

Scenariusz: Michael Gordon, Kurt Johnstad

Obsada: Gerard Butler, Lena Headey, Dominic West, David Wenham, Vincent Regan

Damian Bartosik

Bloger i autor

Miłośnik kultury i autora bloga, który od ponad 20 lat dzieli się swoją pasją z innymi.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

cRPG wszechczasów – recenzja gry “Baldur’s Gate”

cRPG wszechczasów – recenzja gry “Baldur’s Gate”

1998 rok był dla miłośników komputerowych gier fabularnych rokiem szczególnym. To właśnie wówczas światło dzienne ujrzały "Wrota Baldura" - kultowa gra gatunku, przez wielu nazywana bez ogródek najlepszą grą cRPG w dziejach elektronicznej rozgrywki. Produkcja, która...

Rozpusta na wielkim ekranie – recenzja filmu “Kaligula”

Rozpusta na wielkim ekranie – recenzja filmu “Kaligula”

Była połowa lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy włoski reżyser Tinto Brass, znany dotychczas z tanich filmów erotycznych, stanął przed niepowtarzalną szansą nakręcenia wysokobudżetowej produkcji, przedstawiającej historię jednego z najbardziej...