Krwawe katharsis – recenzja filmu “Noc oczyszczenia”

sty 30, 2025 | Sala kinowa

Bezrobocie i bieda, a także wynikający z nich wzrost przestępczości, to problemy, z którymi boryka się wiele współczesnych państw. Chociaż ich rządy zazwyczaj robią, co mogą, by ograniczyć skalę zjawiska, to jednak próżno szukać remedium, które pozwoliłoby całkowicie je zażegnać. W filmie “Noc oczyszczenia” Jamesa DeMonaco, amerykański rząd znajduje na to sposób – równie skuteczny, co barbarzyński.

Akcja “Nocy oczyszczenia” rozgrywa się w niedalekiej przyszłości, w 2022 roku. Problemy społeczne w Stanach Zjednoczonych osiągnęły taką skalę, że rządzący, nazywani “Nowymi Ojcami Założycielami”, musieli uciec się do radykalnego rozwiązania. Zdecydowano, przy poparciu większości społeczeństwa, że trzy razy do roku, przez dwanaście godzin, obowiązywać będzie Noc Oczyszczenia. W tym czasie obywatele mogą dać upust swojej agresji i najbardziej krwiożerczym żądzom. Działania służb mundurowych i ratunkowych są na ten czas zawieszane, a na wszelkie przestępstwa, włącznie z gwałtami i morderstwami, obowiązuje kilkunastogodzinna amnestia. W założeniu ma to pozwolić społeczeństwu na “oczyszczenie” poprzez eliminację jednostek uznanych za szkodliwe lub nieprzydatne.

Czwórkę głównych bohaterów, rodzinę Sandinów, poznajemy na kilka godzin przed kolejną Nocą Oczyszczenia. Żywiciel familii, James, to przedsiębiorczy specjalista w dziedzinie zabezpieczeń osób i mienia, który w ostatnim czasie dorobił się olbrzymiego majątku. Dwanaście godzin grozy zamierza spędzić u boku rodziny, w doskonale zabezpieczonym domu, oglądając telewizyjną relację z odbywających się na ulicach amerykańskich miast rzezi. Względnie spokojna atmosfera zostaje przerwana, gdy do domu Sandinów przybiega zdesperowany, czarnoskóry bezdomny, ścigany przez grupę zamaskowanych, uzbrojonych po zęby młodych ludzi. Syn Jamesa, wbrew poleceniom ojca, wpuszcza go do środka. Wkrótce potem na progu rezydencji Sandinów pojawiają się prześladowcy uciekiniera, żądając jego wydania i grożąc śmiercią wszystkim domownikom w przypadku odmowy. Wydarzenie to zapoczątkowuje serię brutalnych starć, które zamieniają dom Sandinów w arenę krwawej masakry.

Pomysł stojący za “Nocą oczyszczenia” jest oryginalny, ale naiwny. Trudno uwierzyć, że w tak krótkim czasie Amerykanie zaakceptowaliby tak ekstremalne metody walki z problemami społecznymi. DeMonaco nie rozwija wielu wątków, które nasuwają się widzowi: jak zareagowała społeczność międzynarodowa? Czy inne kraje poszły w ślady Stanów Zjednoczonych? Kim są Nowi Ojcowie Założyciele? Czy ludzie rzeczywiście powstrzymują się od agresji w pozostałe dni roku? Scenariusz pozostawia te pytania bez odpowiedzi, co może rozczarować bardziej dociekliwych widzów. Aby czerpać przyjemność z oglądania, konieczne jest zaakceptowanie pewnych uproszczeń.

O ile nietuzinkowość przedstawionej w filmie historii skłania do przymknięcia oka na niedociągnięcia fabularne, o tyle głupoty i naiwności, z jakimi widz styka się w miarę rozwoju akcji, nie da się tak łatwo zignorować. Najbardziej dają się we znaki kompletnie irracjonalne zachowania bohaterów. Pal licho, że na pół godziny przed nastaniem Nocy Oczyszczenia, nieletnim lowelasom zachciewa się miłostek i beztrosko oddalają się od bezpiecznego schronienia. Zrozumieć można też, że mały, wrażliwy na cudzą krzywdę chłopiec zdecydował się wpuścić pod swój dach niedoszłą ofiarę morderstwa, nawet, jeżeli wcześniej nigdy owego człowieka nie znał. Prawdziwy absurd zaczyna się jednak w momencie krwawej konfrontacji między Sandinami, a ich oprawcami. Ci pierwsi nie tylko rozdzielają się, ale i błądzą po korytarzach swojego domu tak, jakby znajdowali się w nim po raz pierwszy. Choć film obfituje w zwroty akcji, to z przewidzeniem wielu z nich, jako zupełnie typowych dla obrazów typu slasher, to widz, który wychował się na filmach Wesa Cravena czy Johna Carpentera nie będzie miał żadnego kłopotu. Czarę goryczy przelewa infantylne zakończenie, w którym jedna z bohaterek, wykazując całkowity brak rozsądku, okazuje miłosierdzie godne natychmiastowego wyniesienia na ołtarze.

Liczne niedociągnięcia i naiwności scenariusza nie czynią jednak “Nocy oczyszczenia” filmem niewartym oglądania. Przeciwnie, decydując się pójść na niego do kina, można być pewnym, że nie będzie to czas pozbawiony emocji, spędzony na niecierpliwym oczekiwaniu końcowych napisów. Pomimo wszystkich swoich wad, “Noc oczyszczenia” trzyma w napięciu i nie pozwala się nudzić. Choć nie wszyscy aktorzy stanęli na wysokości zadania, to kreacje Ethana Hawke, jako Jamesa Sandina, oraz Rhysa Wakefielda, czyli filmowego przywódcy grupy usiłujących wtargnąć do domu Sandinów bandytów, zasługują na uznanie. Talent Hawke’a nie ulega wątpliwości i może nawet nieco zaskakiwać, iż aktor taki jak on zgodził się wziąć udział w tak niepewnym przedsięwzięciu, jak “Noc oczyszczenia”, u boku reżysera, dla którego jest to dopiero drugi film w karierze. Z kolei Rhys Wakefield, do tej pory raczej nieznany szerszej publiczności, zaprezentował się wyśmienicie. Bohater przez niego grany jest autentycznie przerażający: łączy w sobie charyzmę i elegancję, z fanatyczną wiarą w ideę Nocy Oczyszczenia, a jego maniakalny, rozciągający się od ucha do ucha uśmiech budzi nieodparte skojarzenia z postacią Jokera w wykonaniu nieodżałowanego Heatha Ledgera.

W przeciwieństwie do znakomitej większości slasherów i dreszczowców, jakie powstały w ostatnim czasie, “Noc oczyszczenia” wyróżnia się próbą refleksji nad ludzką naturą, agresją i atawistycznymi instynktami. Nie jest to jednak dzieło skłaniające do głębokich przemyśleń – jego głównym celem pozostaje dostarczenie rozrywki, a pod tym względem sprawdza się całkiem dobrze. W Stanach Zjednoczonych film odniósł komercyjny sukces, zarabiając dziesiątki milionów dolarów już w pierwszy weekend, co zaskoczyło nawet samych twórców. Powstanie kontynuacji wydaje się zatem przesądzone. Pozostaje liczyć, że jeśli u steru produkcji ponownie zasiądzie James DeMonaco, to wyciągnie wnioski z popełnionych tym razem błędów. Bo “Noc Oczyszczenia”, pomimo wszystkich słabości, pozostaje ciekawym i przyjemnym w odbiorze dreszczowcem, opartym na nietuzinkowym pomyśle. Ambicje reżysera wybiegały zapewne znacznie dalej, lecz na ich zaspokojenie będzie musiał jeszcze poczekać. Co najmniej do drugiej części “Nocy oczyszczenia”.

Ocena: 6/10

Tytuł: Noc oczyszczenia

Tytuł oryginału: The Purge

Kraj: USA, Francja

Data premiery: 2013

Czas projekcji: 85 minut

Reżyseria: James DeMonaco

Scenariusz: James DeMonaco

Obsada: Ethan Hawke, Lena Headey, Max Burkholder, Adelaide Kane, Edwin Hodge

Tekst archiwalny. Recenzja opublikowana pierwotnie na łamach portalu Bestiariusz 13 czerwca 2013 roku.

Damian Bartosik

Bloger i autor

Miłośnik kultury i autora bloga, który od ponad 20 lat dzieli się swoją pasją z innymi.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

Pośród czerwonych latarni – recenzja książki “Historia burdeli”

Pośród czerwonych latarni – recenzja książki “Historia burdeli”

Dzieje prostytucji sięgają niemal początków ludzkiej cywilizacji. Na przestrzeni wieków przybierała ona najrozmaitsze formy, jednak jako zjawisko przetrwała do dziś i - mimo licznych prób ograniczania - rozwija się całkiem prężnie. O ile jednak prac poświęconych samej...