Nim nastał czas Piastów – recenzja filmu „Stara Baśń – Kiedy słońce było Bogiem”

lut 13, 2025 | Sala kinowa

„Stara Baśń” Józefa Ignacego Kraszewskiego nie należy do powieści, które można zekranizować bez większego trudu. Dynamiczna akcja, obfitująca w istotne dla fabuły wydarzenia, różnorodność bohaterów oraz trudne do pominięcia wątki sprawiają, że przeniesienie tej historii na duży ekran to nie lada wyzwanie. Kiedy podejmował się go Jerzy Hoffman, z pewnością był świadomy podobnych trudności. Czy stanął na wysokości zadania?

Jerzy Hoffman wydawał się o tyle dobrym kandydatem do stanowiska reżysera „Starej Baśni”, że w jego wcześniejszym filmowym dorobku nie brakowało produkcji o charakterze historycznym. Nie kto inny przecież, jak właśnie on, nakręcił ekranizacje sienkiewiczowskiej trylogii. Wspominane z sentymentem i swojego czasu bardzo wysoko oceniane filmy, takie jak „Pan Wołodyjowski” (1969), „Potop” (1974) czy nowszy „Ogniem i Mieczem” udowodniły, że Hoffman jak mało który filmowiec posiada talent zarówno do ekranizowania dzieł literatury, jak i ukazywania na wielkim ekranie doniosłych wydarzeń z polskiej historii.

„Stara Baśń” jednak o wydarzeniach historycznych nie opowiada. Owszem, akcja powieści osadzone jest w IX wieku na terenie Wielkopolski, która nieco ponad sto lat później stała się kolebką polskiej państwowości. Fabuła jest jednak literacką fikcją, luźno opartą na polskich podaniach i legendach. Ekranizacja także nie trzyma się kurczowo faktów historycznych: przeciwnie, nie jest nawet wierną adaptacją powieści. I chociaż pewne modyfikacje wprowadzone przez scenarzystów w niektórych przypadkach wychodzą filmowi na dobre, to ci, którzy liczyli na ekranizację odwzorowującą książkowe wydarzenia scena po scenie – mogą być rozczarowani.

Przypomnijmy, że fabuła „Starej Baśni” toczy się wokół sporu pomiędzy złym kneziem – Popielem (u Krasickiego był to Chwostek), a jego poddanymi z okolicznych ziem. Pana na grodzie cechuje okrucieństwo i zamiłowanie do osiągania swoich celów przy pomocy podstępu. Dlatego też, aby zapewnić potomkowi sukcesję, posuwa się do mordu i otruwa wszystkich dziedziców swojego rodu. Kiedy za sprawą Piasta – powszechnie szanowanego kmiecia – spisek wychodzi na jaw, poddani buntują się przeciwko władzy Popiela i zwołują wiec. Od tej pory przyjdzie im się zmagać z ludźmi obalonego władcy, wikińskimi posiłkami (choć w pierwowzorze byli to Niemcy), a także ze sobą nawzajem, gdyż dojście do porozumienia, nawet na zwołanym w kryzysowej sytuacji wiecu, może być okupione niemałym trudem.

W skład obsady „Starej Baśni” weszli pierwszorzędni polscy aktorzy. Niektórzy z nich byli znani widzom z wcześniejszych produkcji historycznych reżyserowanych przez Jerzego Hoffmana. Nie mogło zabraknąć przede wszystkim Daniela Olbrychskiego, który ma za sobą świetne role zarówno w „Potopie”, jak i „Ogniem i mieczem”. Jako filmowy Piastun, Olbrychski udowodnił, iż nadal znajduje się w świetnej formie. Ci, którzy oglądali „Ogniem i mieczem”, w osobie Popiela bez trudu rozpoznają Bogdana Stupkę, który we wspomnianym filmie wcielił się w Bohdana Zenobiego Chmielnickiego. Jedną z głównych ról przydzielono także Michałowi Żebrowskiemu. Jako Ziemowit – zdolny i porywczy, młody wojownik – wypada dobrze, choć jego grze brakuje tej iskry, jaką pamiętamy chociażby z roli Skrzetuskiego w „OiM”.

„Stara Baśń” to także cała plejada gwiazd wśród postaci drugoplanowych. Takie nazwiska jak Krystyna Feldman, Anna Dymna, Maciej Zakościelny, Mariusz Jakus czy Maciej Kozłowski mówią zresztą same za siebie – a dodać należy, że wśród odtwórców owych pobocznych ról próżno szukać takich, którzy nie stanęliby na wysokości zadania. Wielkie oklaski i osobne wyróżnienie należą się zaś Małgorzacie Foremniak. Znakomicie zagrała niemiecką żonę Popiela. Zimna, wyrachowana, bezwzględna i pozbawiona jakichkolwiek skrupułów – do tej pory rzadko można było oglądać tę aktorkę w tego typu rolach. A szkoda, gdyż w „Starej Baśni” udowodniła, że odtworzenie takiej właśnie postaci nie stanowi dla niej żadnego problemu.

Ważnym elementem każdego niemal filmu historycznego są kostiumy i scenografia. Osoby odpowiedzialne za te elementy w „Starej Baśni” na szczęście wykonały swoją pracę prawie bez zarzutu. Niemal wszystkie sceny kręcono w miejscowościach leżących na historycznym szlaku piastowskim, a słynny gród w Biskupinie po raz kolejny doskonale przysłużył się polskiemu kinu. Stroje, w jakie odziani zostali bohaterowie, dość wiernie oddają epokę. To właśnie w kategorii Najlepsze Kostiumy Paweł Grabarczyk dostał nagrodę Orła za pracę przy produkcji „Starej Baśni”. Nie obyło się jednak bez usterek – zanim filmowcy (tak polscy, jak i europejscy) przyjmą do wiadomości, iż wikingowie w rzeczywistości nie używali hełmów z rogami, zapewne będzie musiało jeszcze minąć sporo czasu.

Po raz kolejny świetnie spisał się Krzesimir Dębski, który skomponował muzykę do „Starej Baśni”. Utwory dobrze wkomponowują się w charakter poszczególnych scen, budując odpowiedni nastrój towarzyszący oglądaniu. Nie jest to wprawdzie ten sam polot, jak przy utworach do „Ogniem i Mieczem” – jednak Dębski, jako jeden z najlepszych i najbardziej cenionych polskich kompozytorów, po raz kolejny pokazał się z bardzo dobrej strony.

Kończąc wymienianie mocnych stron filmu, należałoby rzec kilka słów o scenach batalistycznych. Nie ma ich tu zbyt dużo, a także nie mają zbyt dużego rozmachu, jednak ich realizacja stoi na niezłym poziomie. Z pewnością natomiast zawiodą się ci, którzy liczyli na spektakularne bitwy, w których po każdej ze stron stają tysiące wojów. Pamiętać trzeba, że osią fabuły nie jest konflikt między dwoma potężnymi państwami, a między okrutnym panem i jego uciskanymi poddanymi – stąd i w wielkości armii należało zachować odpowiednie proporcje. Tym niemniej, sceny walk wykonane są porządnie – sprawny montaż, bitwy przybierające nieoczekiwane zwroty akcji, jak również pasjonujące pojedynki średniowiecznych wojów stanowią o tym najlepiej.

Twórcom „Starej Baśni” nie udało się jednak ustrzec przed niedociągnięciami. Przypomnieć trzeba, że najbardziej rozczarują się ci, którzy oczekiwali wiernej ekranizacji. Powieść Kraszewskiego należy do takich, które niełatwo przenieść na duży ekran, z uwzględnieniem wszystkich jej atutów i wątków. Scenarzyści musieli więc dokonać wyboru, co należy zmodyfikować, a czego ewentualnie się pozbyć. W efekcie doszło do specyficznej sytuacji. Osoby, które przeczytały książkę, narzekać mogą na fakt, iż scenariusz dość luźno trzyma się pierwowzoru. Z kolei ci, którzy zabierając się za oglądanie filmu książki uprzednio nie przeczytali, poczują się przytłoczeni dynamiką akcji i wieloma wątkami, których twórcy filmowi z racji ograniczonego czasu nie mieli możliwości rozwinąć i potraktowali je po macoszemu. Bez znajomości powieści w „Starej Baśni” faktycznie można się nieco pogubić. Relacje między bohaterami rozwijają się w błyskawicznym tempie (w ciągu zaledwie kilku minut projekcji pewna para zakochuje się, bierze ślub, a chwilę później panna młoda leży już trupem, zamordowana przez najeźdźców – a to tylko jeden z kilku przykładów), choć – co należy przyznać – duża dynamika akcji cechowała już książkowy pierwowzór.

„Stara Baśń” z czystym sumieniem można polecić każdemu, kto z przyjemnością czytał powieść Kraszewskiego. Chociaż w stosunku do książki zaszło tu sporo zmian, to twórcy filmu zdołali przenieść na szklany ekran nastrój, który towarzyszył także lekturze. Warto też podkreślić, iż mimo, że w Polsce „Stara Baśń” Hoffmana nie została przez krytykę przyjęta szczególnie ciepło, to wśród recenzentów spoza naszego kraju dominowały pozytywne opinie. I nawet jeśli w „Starej Baśni” nie ustrzeżono się błędów – mniejszej bądź większej wagi – to najlepiej o wartości tego filmu przekonać się, oglądając go samemu.

Ocena: 7/10

Tytuł: Stara Baśń – Kiedy Słońce było Bogiem

Tytuł oryginału: Stara Baśń – Kiedy Słońce było Bogiem

Kraj: Polska

Data premiery: 2003

Czas projekcji: 107 minut

Reżyseria: Jerzy Hoffman

Scenariusz: Jerzy Hoffman, Józef Hen

Obsada: Michał Żebrowski, Małgorzata Foremniak, Anna Dymna, Katarzyna Bujakiewicz, Daniel Olbrychski

Tekst archiwalny. Recenzja opublikowana pierwotnie na łamach portalu Bestiariusz 5 września 2010 roku.

Damian Bartosik

Bloger i autor

Książki towarzyszą mi, odkąd pamiętam. Uwielbiam je nie tylko czytać i analizować, ale także otaczać się ich fizycznym pięknem. Życie bez szelestu przewracanych kartek i zapachu pożółkłych stronic straciłoby wiele ze swojego uroku. Chętnie podzielę się z Wami swoją pasją.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

Nowe przygody Jimmy’ego Rooka – recenzja książki „Ciemnia”

Nowe przygody Jimmy’ego Rooka – recenzja książki „Ciemnia”

Niewielu jest twórców, którzy potrafią tworzyć równie dobre powieści grozy, jak Graham Masterton. Jednak, podobnie jak wielu innym, jemu także zdarzają się wypadki przy pracy. Jednym z nich jest "Ciemnia". Jest to kolejna, szósta już powieść, której bohaterem jest Jim...