„Smakosz” w reżyserii Victora Salvy był przedsięwzięciem o stosunkowo niewielkim budżecie, a jego premiery nie poprzedzały szumne zapowiedzi. Mimo to film przypadł do gustu fanom horroru, których ulubiony gatunek u progu nowego stulecia przeżywał ciężkie chwile. Niejednoznacznym zakończeniem Salva otworzył sobie drogę do kontynuacji, która powstała ledwie dwa lata po pierwszym „Smakoszu”. Niestety, od poziomu poprzednika dzielą ją lata świetlne.
Twórcy ponownie zabierają widza na odludne amerykańskie pustkowia, gdzie bliżej nieznana kreatura o obleśnych błoniastych skrzydłach, ostrych jak brzytwa zębach i facjacie rodem z najgorszych dziecięcych koszmarów, po latach spędzonych w ukryciu wychodzi na łowy, by posilić się ludzkim mięsem. W niewłaściwym miejscu i o niewłaściwym czasie znajduje się grupa amerykańskich sportowców udających się na krajowe mistrzostwa; w towarzystwie ślicznych cheerleaderek i ekipy szkoleniowców. Autokar, którym jadą, ulega awarii, a oczekiwanie na pomoc zamienia się w koszmar, gdy nieszczęśliwcy zdają sobie sprawę, że stali się apetycznymi kąskami dla legendarnego Smakosza.
Chociaż Victor Salva po raz kolejny widnieje w napisach końcowych zarówno jako reżyser, jak i scenarzysta filmu, to kontynuacja „Smakosza” prezentuje się znacznie słabiej niż poprzedniczka. O ile ostatnim razem można było zarzucić filmowi, że dostarcza niewielu informacji o tytułowym monstrum, tak zaprezentowana w „Smakoszu 2” bajka o regularnych, dwudziestotrzyletnich odstępach pomiędzy krwawymi żniwami organizowanymi przez bestię, wydaje się mocno naciągana. Mrożących krew w żyłach scen, takich jak znana z pierwszej części ucieczka przed ciężarówką prowadzoną przez Smakosza, w kontynuacji niestety nie uświadczymy. Sam tytułowy bohater jest znacznie mniej przerażający niż do tej pory, nawet pomimo faktu, że w porównaniu z pierwszym „Smakoszem”, w kontynuacji jest zdecydowanie bardziej potworny (nie zasiada już za kółkiem, nie wrzuca ofiar do specjalnie wydrążonych otworów w ziemi, a zamiast tego porywa je tak, jak jastrząb uciekające gryzonie, wznosząc się następnie wysoko w powietrze i znikając w ciemnościach). Paradoksalnie, taka dehumanizacja wyszła Smakoszowi na niekorzyść. Jeśli ktoś drżał z niepokoju, oglądając poprzedni film Salvy, w przypadku „Smakosza 2” może być spokojny – strachu tu jak na lekarstwo.
Także zwracając uwagę na grę aktorów nie sposób uniknąć porównań z pierwszą częścią. Jak pamiętamy, nie najlepiej prezentowali się tam odtwórcy ról drugoplanowych, jednak grający główne role Gina Philips i Justin Long świetnie poradzili sobie ze swoim zadaniem. W „Smakoszu 2” trudno byłoby nawet wskazać głównych bohaterów – wątpię, by ktokolwiek z oglądających był w stanie przypomnieć sobie imię którejkolwiek z postaci zaledwie kilka godzin po zakończeniu seansu.
Film w pewnym stopniu ratują niezłe kompozycje muzyczne w wykonaniu Bennetta Salvay’a. Jeśli w kilku momentach „Smakosz 2” potrafi utrzymać widza w napięciu, to dzieje się tak w dużej mierze dzięki ich pomocy. Docenić trzeba także pracę wykonaną przez Dona E. FauntLeRoy’a. Przygotowane przez niego zdjęcia może i nie zasługują na Oscara, ale ich jakość z pewnością zostanie dostrzeżona przez kinowych estetów – zwłaszcza w scenach kręconych nocą, gdzie popisano się ponadto bardzo dobrym wykorzystaniem gry świateł i cieni.
Zakończenie „Smakosza 2” – co nie powinno nikogo specjalnie dziwić – otwiera reżyserowi furtkę do nakręcenia kolejnej części filmu. Takowa rzeczywiście jest planowana, a jej amerykańska premiera datuje się na połowę 2013 roku. Wypadałoby jednak życzyć Salvie, by wrócił do formy, jaką prezentował w pierwszym „Smakoszu”. Kontynuacja, mimo kilku mocnych stron, jest bowiem wyraźnie słabsza od filmu z 2001 roku, z pamiętną rolą Giny Philips. Zarekomendować ją można jedynie maniakom części pierwszej, bądź amatorom średnio udanych horrorów klasy B.
Ocena: 4/10
Tytuł: Smakosz 2
Tytuł oryginału: Jeepers Creepers II
Kraj: USA
Data premiery: 2003
Czas projekcji: 104 minuty
Reżyseria: Victor Salva
Scenariusz: Victor Salva
Obsada: Ray Wise, Luke Edwards, Jonathan Breck, Nicki Aycox, Josh Hammond
Tekst archiwalny. Recenzja opublikowana pierwotnie na łamach portalu Bestiariusz 29 maja 2013 roku.