Przynosząc z wypożyczalni “Turistas”, byłem świadomy, że krytycy niemal jednogłośnie uznali ten film za słaby i wręcz nie warty oglądania. Nie zrażony negatywnymi opiniami, spędziłem przy produkcji Johna Stockwella jeden z wakacyjnych wieczorów i przekonałem się, że w zmasowanej krytyce, z jaką spotkał się “Turistas”, nie ma dużo przesady.
Wyładowany po brzegi turystami autokar wpada w poślizg. W ostatniej chwili pasażerom udaje się z niego wydostać, zanim zsunął się po stromym zboczu i roztrzaska o skały. Kolejny ma przyjechać za trzy dni… Grupa ocalałych postanawia zapuścić się na rajską plażę u stóp oceanu, aby umilić sobie czas drinkami i tańcem ze zmysłowymi Brazylijkami. Beztroskie wakacje zamieniają się w krwawy koszmar, kiedy po upojnej nocy budzą się na pustej plaży bez grosza i dokumentów. Próbując odnaleźć swoje rzeczy zapuszczają się coraz bardziej w głąb dżungli, gdzie przeżyją makabryczne chwile na granicy obłędu…
Niestety, o “Turistas” da się powiedzieć niewiele dobrego. Jedynym mocnym punktem filmu są dobrze sfilmowane, piękne brazylijskie dżungle i plaże. Poza tym, obraz Johna Stockwella, mimo masy błędów i niedociągnięć, nie pozwala się nudzić. Półtora godziny spędzone na seansie “Turistas” minęło niespodziewanie szybko, bez dłużyzn. Akcja posuwa się do przodu w błyskawicznym tempie, a widz, chcąc nie chcąc, obserwuje wszystko z wyraźnym zaciekawieniem. Na tym jednak kończą się plusy opisywanej produkcji.
Gra aktorów nie powala. W skład obsady w większości wchodzą ludzie, którzy nie mają za sobą żadnego filmowego doświadczenia. Niestety, przy oglądaniu “Turistas” jest to widoczne gołym okiem. Aktorzy może nie wypadają tragicznie, ale ga większości z nich zposotawia sporo do życzenia. Średnie wrażenie robi też oprawa audio. Odtwarzana podczas filmu muzyka raczej nie buduje napięcia. W tle leci niemal wyłącznie brazylijski hip-hop, początkowo przyjemnie egzotyczny, ale irytujący na dłuższą metę.
Ze swojego zadania nienajlepiej wywiązał się Michael Ross, odpowiedzialny za scenariusz. Motyw ze złodziejami ludzkich organów miał w sobie spory potencjał. Szkoda tylko, że nie wykorzystano go w należyty sposób. Tak naprawdę “Turistas” to kolejna historyjka o zagubionych w puszczy nastolatkach, którzy na nieznanym sobie terenie nagle zdają sobie sprawę, że coś jest nie tak. I wtedy zaczyna się rzeź. Brutalności jako takiej jest w “Turistas” raczej niedużo. Rekompensują to jednak niezwykle realistyczne sceny zabiegów chirurgicznych, kiedy to świadomych swego losu nieszczęśników pozbawia się organów. W gruncie rzeczy, film Johna Stockwella jest dosyć podobny do “Hostelu” Eli’ego Rotha. Mamy rozrywkowych nastolatków, mamy zorganizowaną mafię trudniącą się wykorzystywaniem turystów do niecnych celów… I mamy w końcu pewne aluzje polityczne. Tak jak “Hostel” ukazał w złym świetle Słowację, tak “Turistas” przedstawia Brazylię. Wszechobecne bieda, głód i nędza to jeden z głównych motywów kierujących poczynaniami występującego w filmie czarnego charakteru.
Zawiodłem się. Liczyłem na solidny, trzymający w napięciu thriller, a dostałem kolejną marną kopię “Hostelu”. “Turistas” to przede wszystkim marna gra aktorów, przewidywalny scenariusz i kiepska oprawa muzyczna. Ostatecznie jednak film da się przełknąć. Obejrzeć można, czemu nie… Tylko po co, skoro wokół pełno jest ciekawszych produkcji?
Ocena: 3/10
Tytuł: Turistas
Tytuł oryginału: Turistas
Kraj: USA
Data premiery: 2006
Czas projekcji: 96 minut
Reżyseria: John Stockwell
Scenariusz: Michael Arlen Ross
Obsada: Melissa George, Josh Duhamel, Olivia Wilde, Beau Garrett, Max Brown
Tekst archiwalny. Recenzja opublikowana pierwotnie na łamach portalu Bestiariusz 5 marca 2007 roku.