Przepowiednia wojny – recenzja filmu “Armia Boga”

wrz 6, 2024 | Sala kinowa

Wyobraźmy sobie sytuację, w której Ziemia staje się miejscem bezpośrednich zmagań pomiędzy boskimi sprzymierzeńcami, a siłami ciemności. Świat, w którym pośród śmiertelników żyją zarówno służące Bogu anioły, jak i poplecznicy Lucyfera. Jedni i drudzy zazdrośni o ludzi, których Stwórca obdarzył szczególnymi względami. Taką oto wizję roztaczają przed nami twórcy „Armii Boga”, jednego z najbardziej oryginalnych horrorów fantasy, jakie kiedykolwiek ujrzały światło dzienne.

W niebiosach wybucha straszliwa wojna, tragiczna w skutkach i zapowiadana w jednym z sekretnych rozdziałów Biblii. Wszystko to przez gatunek ludzki, który zajął miejsce aniołów i pozbawił ich bożej łaski. Część niebieskich zastępów, dowodzona przez Gabriela, buntuje się i zstępuje na ziemię. Niebiańskie wrota zamykają się, a dusze cnotliwych i dobrych ludzi zostają uwięzione w ich martwych ciałach. Zgodnie z pradawnym proroctwem, sięgnięcie po duszę najgorszego i najbardziej okrutnego z ludzi – przyćmiewającego takich zbrodniarzy jak Stalin, Hitler czy Mao – pozwoli Gabrielowi na ponowne otwarcie bram Edenu i zapanowanie tam według ustalonego przez siebie porządku. Jednak jeden z aniołów, który zachował posłuszeństwo wobec Stwórcy, ukrył pożądaną przez Gabriela duszę w ciele małej dziewczynki imieniem Maria. W intrygę zostaje wplątany Thomas Dagget, niedoszły ksiądz i policjant wydziału kryminalnego, który wraz z każdym kolejnym tropem w prowadzonym przez siebie śledztwie dowiaduje się coraz więcej o konfrontacji pomiędzy boskimi sługami. Nauczycielka Marii także zostaje wplątana w tę wojnę. Starając się wspólnie chronić dziewczynkę, uzyskują wsparcie od najmniej spodziewanego sojusznika – tego samego, który niegdyś, jako pierwszy odważył się rzucić Bogu wyzwanie.

Spodziewających się po „Armii Boga” pełnej nieoczekiwanych zwrotów i upiększonej spektakularnymi efektami wartkiej akcji, czeka rozczarowanie. Zawiodą się także ci, którzy liczą, że obraz ów sprawdzi się w charakterze dreszczowca, niepozwalającego na spokojne zasypianie po seansie. Dzieło Gregory’ego Widena znacznie różni się od tych, do których przyzwyczaili nas twórcy gatunku. Można powiedzieć, iż jest to thriller z domieszką kina fantastycznego i religijnego, okraszony delikatną nutką grozy. Strachu w nim niewiele, jednak film nadrabia to przyciężkawym, nieco apokaliptycznym klimatem. Nie udzielałby się on widzowi tak bardzo, gdyby nie doskonała, nastrojowa muzyka skomponowana przez Davida C. Williamsa i Sebastiana Bacha. Fantastyczne zdjęcia, będące dziełem Richarda Clabaugha i Bruce’a Douglasa Johnsona, dopełniają całości.

Siła „Armii Boga” tkwi w głębokich, żywych dialogach, będących najmocniejszą stroną i tak dobrze skonstruowanego scenariusza. W rozmowach między bohaterami niejednokrotnie przewijają się cytaty z Pisma Świętego, a w kilku przypadkach pokuszono się o ciekawe interpretacje jego konkretnych fragmentów. Być może to za mało, aby uznać film za wartościowy z teologicznego punktu widzenia; niemniej i tak warto zwrócić na nie uwagę, zwłaszcza że metafizyczne refleksje we współcześnie tworzonych horrorach spotyka się stosunkowo rzadko.

Z uwagi na wspomnianą niewielką ilość akcji i dużą wagę dialogów, kluczową kwestią dla sukcesu „Armii Boga” była gra aktorów. Rewelacyjna okazuje się kreacja Christophera Walkena, dla którego udział w filmie Widena był jednym z najbardziej udanych w karierze. Archanioł Gabriel w jego wykonaniu posiada nadzwyczajną charyzmę i moc, udzielającą się także widzowi przed telewizorem lub ekranem monitora. Sam bohater jest zresztą oryginalny – niełatwo w kinie o inny przykład anioła będącego jednocześnie głównym czarnym charakterem. Uwagę zwraca również perfekcyjna rola Viggo Mortensena, na kilka lat przed przyjęciem roli Aragorna we „Władcy Pierścieni” Petera Jacksona. Wcielając się w Lucyfera, pokazał się z doskonałej strony miłośnikom fantastycznego kina grozy. Christopher Walken i Viggo Mortensen to dwie najjaśniejsze gwiazdy obsady „Armii Boga”. Jednak zaznaczyć trzeba, że występy takich aktorów jak Elias Koteas w charakterze Thomasa Daggeta, Erica Stoltza jako Szymona czy Virginii Madsen w roli Catherine, także nie pozostawiły wiele do życzenia.

„Armia Boga” w reżyserii Gregory’ego Widena jest filmem niewątpliwie godnym polecenia, choć adresowanym do konkretnej grupy odbiorców. Nastawiając się na film pełen akcji, imponujących efektów czy mrożących krew w żyłach scen, można się srodze rozczarować. Dzieło Widena to produkcja, której wartość opiera się na nietuzinkowym pomyśle i dobrej realizacji od strony technicznej, i aktorskiej. Jest to utwór godny obejrzenia przez każdego szanującego się sympatyka tego rodzaju kina.

Ocena: 8/10

Tytuł: Armia Boga

Tytuł oryginału: The Prophecy

Kraj: USA

Data premiery: 1995

Czas projekcji: 98 minut

Reżyseria: Gregory Widen

Scenariusz: Gregory Widen

Obsada: Christopher Walken, Virginia Madsen, Elias Koteas, Eric Stoltz

Damian Bartosik

Bloger i autor

Miłośnik kultury i autora bloga, który od ponad 20 lat dzieli się swoją pasją z innymi.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

cRPG wszechczasów – recenzja gry “Baldur’s Gate”

cRPG wszechczasów – recenzja gry “Baldur’s Gate”

1998 rok był dla miłośników komputerowych gier fabularnych rokiem szczególnym. To właśnie wówczas światło dzienne ujrzały "Wrota Baldura" - kultowa gra gatunku, przez wielu nazywana bez ogródek najlepszą grą cRPG w dziejach elektronicznej rozgrywki. Produkcja, która...

Rozpusta na wielkim ekranie – recenzja filmu “Kaligula”

Rozpusta na wielkim ekranie – recenzja filmu “Kaligula”

Była połowa lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy włoski reżyser Tinto Brass, znany dotychczas z tanich filmów erotycznych, stanął przed niepowtarzalną szansą nakręcenia wysokobudżetowej produkcji, przedstawiającej historię jednego z najbardziej...