Pierwsza część “Koszmaru z Ulicy Wiązów” nakręcona została przez Wesa Cravena i była doskonała. Drugą zajął się mniej znany Jack Sholder, jednak poziomem nie ustępowała ona części poprzedniej. Nadeszła w końcu trzecia odsłona przygód Freddy’ego, a wraz z nią, zgodnie z tradycją – nowy reżyser. Dla Chucka Russella “Wojownicy snów” był filmowy debiutem, co pozwalało mieć wobec tej produkcji pewne obawy. Jak się jednak okazało, były one zupełnie niepotrzebne – “Koszmar z Ulicy Wiązów III” to obraz wybitny, bijący na głowę swojego poprzednika!
Kirsten Parker, nastolatka dręczona przez koszmary, w których pojawia się Freddy Krueger, trafia na oddział szpitala psychiatrycznego. Tymczasem stażystką w placówce zostaje Nancy Thompson, dobrze znana bohaterka pierwszej części filmu. Niedługo po tym, jak w szpitalu dochodzi do serii dziwnych samobójstw, okazuje się, że Freddy nawiedza także pozostałych pacjentów placówki. Przerażeni nastolatkowie jednoczą się, by pokonać własny strach, oraz… Freddy’ego Kruegera.
“Wojownicy snów” zrobili na mnie piorunujące wrażenie. O ile pierwsze dwie części “Koszmaru z Ulicy Wiązów” były produkcjami bardzo udanymi, o tyle odsłona trzecia urasta do rangi arcydzieła. Film przeraża jeszcze bardziej niż do tej pory, a pomysły twórców na coraz to okrutniejsze i zatrważające sceny z udziałem Freddy’ego wydają się nie mieć końca. “Wojownicy snów” udają się między innymi do piekielnego domu Freddy’ego, gdzie na ciele mordercy widzą dziesiątki dusz zabitych przez niego dzieci, próbujących wydostać się z piekła. Wstrząsająca jest też scena, w której Freddy wypruwa nastolatkowi żyły i ciągnąc go za nie, prowadzi przez szpital i skłania do popełnienia samobójstwa. Wszystko to ma miejsce wśród doskonale przygotowanej scenografii, która prezentuje się jeszcze lepiej niż w poprzednich odsłonach. Poza tym, trzeba zauważyć, że samo osadzenie akcji w szpitalu psychiatrycznym, pośród nie do końca normalnych nastolatków, gdzie lekarzy w zasadzie nic nie dziwi, dodatkowo podkreśla nastrój psychozy.
W “Wojownikach snów” dowiadujemy się wielu nowych rzeczy o samym Freddym, zwłaszcza o jego prawdziwym pochodzeniu, oraz w jaki sposób morderca przyszedł na świat. Prawda ta jest zaskakująca i okrutna, ale zdaje się w pełni tłumaczyć morderczą naturę Kruegera. Sam Freddy jawi się tym razem jako jeszcze bardziej morderczy i bezwzględny typ niż do tej pory. Jeśli ktoś miał kiedyś wątpliwości co do jego demonicznej natury – “Wojownicy snów” definitywnie je rozwieją.
Aktorstwo pozostaje niezmiennie dobre. Odtwórcy pacjentów szpitala grają bez zarzutu i nie sposób dostrzec w ich grze choćby cienia amatorszczyzny, nawet jeśli dla niektórych z nich były to jedne z pierwszych filmowych ról. Fenomenalny pozostaje Robert Englund, a więc tytułowy Koszmar. Jak już zostało powiedziane, Krueger w tej części przechodzi samego siebie. Zmieniono za to ludzi odpowiedzialnych za muzykę. Podkład, jaki słyszymy podczas oglądania “Wojowników snów”, zbliżony jest brzmieniem do muzyki z pierwszej części, skomponowanej przez Charlesa Bernsteina. Słychać więc proste, krótkie brzmienia i nuty, które jednak idealnie komponują się z widocznymi na ekranie scenami i właściwie budują u widza nastrój lęku i niepewności.
Trzecia część “Koszmaru z Ulicy Wiązów” to wybitnie udany horror, który bije na głowę i tak już świetnych poprzedników. Freddy Krueger powraca, i to w wielkim stylu. “Wojowników snów” po prostu trzeba zobaczyć. Polecam ten film z całego serca wszystkim miłośnikom horroru, a tymczasem sięgam po kolejną, czwartą już odsłonę serii.
Ocena: 9/10
Tytuł: Koszmar z Ulicy Wiązów III – Wojownicy Snów
Tytuł oryginału: A Nightmare On Elm Street 3 – Dream Warriors
Kraj: USA
Data premiery: 1987
Czas projekcji: 96 minut
Reżyseria: Chuck Russell
Scenariusz: Bruce Wagner, Wes Craven
Obsada: Robert Englund, Heather Langenkamp, Craig Wasson, John Saxon, Ken Sagoes
Tekst archiwalny. Recenzja opublikowana pierwotnie na łamach portalu Bestiariusz 26 lipca 2010 roku.