Równia pochyła – recenzja filmu “Piła VI”

wrz 15, 2024 | Sala kinowa

Jak długo coś przynosi zyski, tak długo trzeba to eksploatować. Ta złota zasada rynku z powodzeniem odnajduje się także w rzemiośle filmowym, a najlepiej widać to po ciągnących się w nieskończoność, często podupadających seriach – właśnie takich jak “Piła”. To nic, że kolejne odsłony nie wnoszą do historii niczego odkrywczego. Nic to, że błędy są powielane, a wiele wątków pozostaje niezamkniętych. Ważne, że dochody z biletów są ciągle większe aniżeli nakłady wydane na produkcję filmu.

Szósta część horror-telenoweli zwanej “Piłą”, nawiązuje bezpośrednio do odsłony piątej. Peter Strahm poniósł śmierć, a następcą Jigsawa został detektyw Hoffman. Wkrótce tworzy on nową, śmiercionośną grę. Tym razem ofiarami stają się agenci firm ubezpieczeniowych, którzy na każdym kroku decydują o życiu lub śmierci innych ludzi. Dzięki grze mają okazję przekonać się na własnej skórze, jak to jest, gdy ich życie zależy od innych.

W poprzednich odsłonach istotną częścią scenariusza był morał, zgodnie z którym najważniejsze było bezwzględne poszanowanie ludzkiego życia. Nie inaczej jest i tym razem. Wszak sam Jigsaw mawia, iż człowiek nie jest w stanie poznać wartości swego istnienia, dopóki nie spojrzy śmierci w oczy. Oprawcy w “Pile 6” mają się więc niejako za sędziów, starających się w okrutny sposób uświadomić ofiarom swoje zasady. Film próbuje więc być ambitny. Próbuje, ale niestety nie jest, gdyż z “Piły 6” nie wypływa żadne jasne przesłanie moralne. Bohaterowie pałają wobec siebie jedynie żądzą zemsty, bądź też pragną za wszelką cenę się uratować (nawet kosztem innych). Jedynie Jigsaw widzi w swoim dziele głębszy sens. Wszystko to jednak szyte jest bardzo grubymi nićmi. Jakiekolwiek elementy psychologiczne czy generalnie warstwa moralna scenariusza, którą twórcy usiłowali wpleść do swojego dzieła, to psychologia bardzo niskich lotów, całkowicie miałka dla dojrzałego odbiorcy.

Aktorzy w “Pile 6” zaprezentowali grę na różnym poziomie. Niezmiennie genialny jest Tobin Bell w roli Jigsawa. Pojawia się on w licznych retrospekcjach, gdyż w jednej z ostatnich odsłon “Piły” poniósł śmierć. Jego następca, Mark Hoffman, w którego wciela się Costas Mandylor, wypada dużo gorzej. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że scenariusz szóstej części nie daje mu zbytniego pola do popisu. Tym bardziej razi fakt, iż w – nie tak znowu licznych – scenach, raczy widza przeciętnym aktorstwem. Dużo słabiej niż w poprzednich częściach poszło Betsy Russell, której w udziale przypadła rola Jill. Oglądając ją na ekranie zastanawiałem się, czy to tylko moja wyobraźnia podsuwa mi nieprzyzwoite rzeczy, czy twórcy naprawdę dołożyli wszelkich starań, by ucharakteryzować Betsy na pornogwiazdę, a nie na wspólniczkę psychopatycznego mordercy. Także wśród ról drugoplanowych próżno szukać aktorów, którzy wybiliby się ponad przeciętną. Wprawdzie nie wszyscy grają słabo, jednak brak wśród nich kogokolwiek, kto wykazałby się większymi umiejętnościami.

Skoro jest nowa “Piła”, muszą być i nowe tortury, a co za tym idzie – mnóstwo trupów i hektolitry rozlanej krwi. Jeśli chodzi o brutalność, “Piła 6” nie zawodzi. Okrucieństwa jest tu ponad miarę. Twórcy nie wysilili się jednak zbytnio jeśli chodzi o finezję w zadawaniu śmierci. Ciekawie przedstawiała się początkowa scena, w której dwoje ludzi konkurowało o zachowanie życia, pozbawiając się kolejnych elementów swojego ciała. Interesującym motywem była kręcąca się w kółko karuzela z ofiarami, przy której główny torturowany bohater, zmuszony był decydować o życiu lub śmierci dawnych przyjaciół z pracy. Poza tym twórcom chyba pomału kończą się pomysły. Jest krew, są walające się po ścianach wnętrzności, ale nie ma tu subtelnego zadawania bólu. Zresztą, jeśli patrzeć na film pod tym kątem – to można stwierdzić, że cykl wyczerpał się na drugiej części.

Można by wypisywać liczne zarzuty, wytykać twórcom popełnione błędy, zwłaszcza dziury w scenariuszu i liczne niedomknięte wątki. Można, tylko po co? Wystarczy rzec: “Piła 6” to jedno wielkie nieporozumienie, kolejny zmarnowany potencjał, piętnaście złotych wyrzucone w błoto. Wszystkim, którzy jeszcze zastanawiają się, czy aby na “Piłę 6” nie wybrać się do kina, trzeba szczerze odradzić. Nie warto. Szkoda czasu i pieniędzy.

Ocena: 2/10

Tytuł: Piła VI

Tytuł oryginału: Saw VI

Kraj: USA, Kanada, Australia, Wielka Brytania

Data premiery: 2009

Czas projekcji: 95 minut

Reżyseria: Kevin Greutert

Scenariusz: Patrick Melton, Marcus Dunstan

Obsada: Tobin Bell, Costas Mandylor, Peter Outerbridge, Betsy Russell, Shawnee Smith

Tekst archiwalny. Recenzja opublikowana pierwotnie na łamach portalu Bestiariusz 7 grudnia 2009 roku.

Damian Bartosik

Bloger i autor

Miłośnik kultury i autora bloga, który od ponad 20 lat dzieli się swoją pasją z innymi.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

cRPG wszechczasów – recenzja gry “Baldur’s Gate”

cRPG wszechczasów – recenzja gry “Baldur’s Gate”

1998 rok był dla miłośników komputerowych gier fabularnych rokiem szczególnym. To właśnie wówczas światło dzienne ujrzały "Wrota Baldura" - kultowa gra gatunku, przez wielu nazywana bez ogródek najlepszą grą cRPG w dziejach elektronicznej rozgrywki. Produkcja, która...

Rozpusta na wielkim ekranie – recenzja filmu “Kaligula”

Rozpusta na wielkim ekranie – recenzja filmu “Kaligula”

Była połowa lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy włoski reżyser Tinto Brass, znany dotychczas z tanich filmów erotycznych, stanął przed niepowtarzalną szansą nakręcenia wysokobudżetowej produkcji, przedstawiającej historię jednego z najbardziej...