Średniowieczny kryminał – recenzja książki „Imię Róży”

sty 14, 2025 | Biblioteka

Lektura „Imienia róży” była moim pierszym kontaktem z twórczością literacką Umberto Eco. Uprzedzano mnie wszem i wobec, że będzie to intelektualna uczta i niezapomniane, czytelnicze doświadczenie. I nie było w tym żadnej przesady – to jedna z najlepszych, najbardziej złożonych i najbardziej ambitnych powieści osadzonych w średniowiecznych realiach, na jaką natknąłem się podczas poznawania kanonu literatury.

Historię poznajemy z perspektywy będącego już w podeszłym wieku franciszkanina imieniem Adso. „Imię roży” jest tak naprawdę wspomnieniem siedmiu dni, podczas których ów zakonnik towarzyszył pochodzącemu z Anglii Williamowi z Baskerville podczas pobytu w jednym z włoskich opactw. Obaj zmierzali tam, aby wziąć udział w teologicznej dyskusji dotyczącej ubóstwa Jezusa Chrystusa, które stało się źródłem konfliktu pomiędzy papieżem, a zakonem braci mniejszych. Traf chce, że w tym samym czasie w klasztorze w tajemniczych okolicznościach ginie jeden z mnichów. Wiedząc o detektywistycznym zacięciu Williama, przeor zwraca się do niego z prośbą o rozwikłanie zagadki i uniknięcie kompromitacji w oczach mających przybyć notabli. Niestety, z każdym dniem giną kolejni mnisi, a schemat ich śmierci wykazuje podobieństwa do treści Apokalipsy świętego Jana.

Powieść podzielona jest na siedem zasadniczych części, odpowiadających poszczególnym dniom pobytu Wilhelma i Adso na terenie klasztoru. Natomiast każda z tych części ma jeszcze szereg podrozdziałów, które nazwane są od poszczególnych godzin liturgicznych. I tak, w obrębie każdego dnia mamy jutrznię, laudę, prymę, tercję, sekstę, nieszpór oraz kompletę. Taka konstrukcja powieści Eco sprawia, że czyta się ją niezwykle szybko, w poszczególnych porach dnia zakonnika akcja przenosi się bowiem do różnych części klasztoru i koncentruje na różnych postaciach, choć niemal przez cały czas czytelnik towarzyszy Adso oraz Wilhelmowi na tropie do rozwikłania zagadki tajemniczych zgonów. Formalnie „Imię róży” ma wszystkie cechy dobrego kryminału i przenosi na język literatury złotą hitchcockowską regułę, o dziele rozpoczynającym się od wybuchu, a później systematycznie rosnącym napięciu. Tak też w „Imieniu róży” właśnie jest. Śledzenie losów Wilhelma i Adso, depczących po piętach sprawcy wszystkich nieszczęść, które dopadły klasztor, dostarcza niezwykłej satysfakcji i to na wielu płaszczyznach. Pierwsza dotyczy czysto literackiej, warsztatowej wartości powieści. Jest ona doskonale skonstruowana, tempo narracji odpowiednie do wydarzeń zaistniałych akurat w fabule, a postacie – perfekcyjnie rozrysowane, wielowymiarowe i zapadające w pamięć, nie wyłączając tych, z którymi czytelnikowi przychodzi się stosunkowo szybko pożegnać.

„Imię róży” jest jednak powieścią znakomitą nie tylko z uwagi na ów warsztat autora. To także istna intelektualna uczta i okazja do przeniesienia się na ładnych kilka dni wprost do średniowiecznego świata, ówczesnej rzeczywistości, norm i obyczajów. Eco odwzorowuje je w najmniejszych detalach, a przygotowanie erudycyjne, jakie poczynił przed napisaniem dzieła, a o którym wspomina na końcu recenzowanego wydania, jest imponujące i właściwe pisarzom-perfekcjonistom. Wprawdzie historycy mogliby dopatrzeć się pewnych nieścisłości, a spojrzenie autora na pewne elementy średniowiecznej rzeczywistości – by wspomnieć choćby o działalności inkwizycji – może wywołać w pewnych kręgach kontrowersje, jednak tylko w niewielkim stopniu rzutuje to na całokształt. Imponująco rozbudowana i podszyta całą gamą biblijnych odniesień i aluzji jest także intryga, za którą stoi poszukiwany przez głównych bohaterów winowajca licznych nieszczęść. Czytelnicy, którzy mieli wcześniej okazję wnikliwie studiować biblijną Apokalipsę św. Jana, z pewnością będą pod wielkim wrażeniem tego, w jaki sposób Umberto Eco posłużył się nią do stworzenia motywów kierujących zbrodniarzem, jak również przebiegu i okoliczności poszczególnych, spotykających mnichów tragedii.

„Imię róży” to powieść wielka w niejednym znaczeniu tego słowa. Popis erudycji autora, intelektualna uczta, a przy tym wszystkim wyjątkowo wciągająca i pasjonująca lektura, zapraszająca czytelnika do przeniesienia się na pewien czas wprost do średniowiecznego klasztoru, który stanie się miejscem wyjątkowo okrutnych zbrodni i złożonej, wielowątkowej intrygi. To książka, z którą prędzej czy później powinien zapoznać się każdy, niezależnie od indywidualnych, czytelniczych upodobań.

Ocena: 10/10

Tytuł: Imię Róży

Tytuł oryginału: Il Nome Dela Rosa

Autor: Umberto Eco

Wydawnictwo: Noir sur Blanc

Rok wydania: 2007

Tłumaczenie: Adam Szymanowski

Liczba stron: 752

ISBN: 9788373922211

Damian Bartosik

Bloger i autor

Książki towarzyszą mi, odkąd pamiętam. Uwielbiam je nie tylko czytać i analizować, ale także otaczać się ich fizycznym pięknem. Życie bez szelestu przewracanych kartek i zapachu pożółkłych stronic straciłoby wiele ze swojego uroku. Chętnie podzielę się z Wami swoją pasją.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

Śmierć pogan się nie ima – recenzja filmu „Czarna śmierć”

Śmierć pogan się nie ima – recenzja filmu „Czarna śmierć”

Miłośnicy średniowiecza nie są w ostatnim czasie rozpieszczani przez filmowców. Dobre filmy, których akcja byłaby osadzona w ich ulubionej historycznej epoce, stanowiły na przestrzeni minionych kilku lat towar mocno deficytowy. „Czarna śmierć” w reżyserii Christophera...

Przemoc po europejsku – recenzja filmu „Blady strach”

Przemoc po europejsku – recenzja filmu „Blady strach”

Ostatnie lata przyniosły fanom horroru wiele godnych odnotowania filmów, choć większość z nich powstała bądź w Stanach Zjednoczonych, bądź w odległej Azji. Kino grozy na Starym Kontynencie, choć posiada grono silnych reprezentantów, nadal nie ma się tak, jak można by...