Platforma Netflix miewa w swojej ofercie filmy tak niszowe, że doszukanie się w Sieci jakichkolwiek na ich temat stanowi karkołomne zadanie. Wśród nich jest hiszpańska produkcja “Call TV”, stanowiąca dość osobliwe połączenie komedii z thrillerem.
W filmie poznajemy Lucię. To młoda, przebojowa dziewczyna, a zarazem początkująca aktorka, której bardzo zależy na wzbogaceniu swojego zawodowego CV. Chociaż przed laty iberyjska edycja Cosmopolitanu uznała ją za jedną ze wschodzących gwiazd hiszpańskiej kinematografii, to jednak Lucia na próżno wypatruje intratnych ofert ze strony producentów. Zdesperowana, postanawia zatrudnić się jako prowadząca w niszowym programie typu call-tv. Szybko jednak przyjdzie jej pożałowac tej decyzji. Dzwoniący do niej uczestnicy teleturnieju raczej nie wykazują się ogładą, a poza tym, jeden z nich zdaje się doskonale wiedzieć o sekretach, jakie wiążą się z aktorską przeszłością Lucii i wciąga ją w przerażającą grę na żywo.
“Call TV” stanowi połączenie dość nietypowe. Mogłoby się wydawać, że thriller, czyli film w założeniu majacy utrzymywać widza w napięciu i wywoływać u niego dreszcze emocjii, nie powinien popadać w komedię i groteskę, w myśl zasady, że jedno zabije drugie. Jednak Norberto Ramos del Val wychodzi z zadania obronną ręką. Chociaż mniej więcej po kwadransie seansu kurtyna opada i jakiekolwiek złudzenia, że ma się do czynienia z ambitnym projektem lecą w siną dal, to obraz ma pewien magnetyzm, który każe widzowi cierpliwie doczekać napisów końcowych. Trzeba jedynie zaakceptować pewną zaproponowaną przez twórców konwencję. Cała historia jest rozpisana z wyraźnym przymrużeniem oka, jest w niej kilka fabularnych twistów i bywają momenty, w których trzeba dać sobie dłuższą chwilę, by połapać się w zawiłościach scenariusza. Kiedy jednak obraz intrygi, jakiej ofiarą pada Lucia zaczyna się klarować, film staje się dość przewidywalny i nie brakuje w nim wtórnych rozwiązań, włącznie z dość sztampowym i nieco rozczarowującym zakończeniem. Trzeba jednak docenić, że scenarzyści całkiem nieźle przyprawiają całą historię absurdalnym dowcipem i groteskowymi wręcz poczynaniami bohaterów.
Co ciekawe, “Call TV” jest naprawdę dobry, jeśli chodzi o aktorstwo. Grająca główną bohaterkę Maria Hervas zdaje się nieźle bawić w swojej roli, choć postaci, jaką przyszło jej grać, scenarzyści zgotowali prawdziwy emocjonalny rollercoaster. Świetna jest Ana del Arco w roli Avril – hałaśliwej, sprawiającej wrażenie niezrównoważonej dziewczyny, która również jest częścią mistyfikacji. Wśród panów prym wiedzie Alvaro Lafora, opiekun programu i osoba, która wprowadza Lucię w tajniki jej nowego zawodu. Lafora umiejętnie wprowadza do swojej kreacji karykaturalny rys i w roli ekscentryka nie potrafiącego utrzymać rąk przy sobie w towarzystwie pięknych kobiet wypada naprawdę nieźle.
Całość podszyta jest lekkim erotycznym napięciem, choć jeśli ktoś liczy choćby na sceny nagości z udziałem głównych bohaterek, to spotka go rozczarowanie. Nie inaczej jest z przemocą. Choć w filmie pada parę trupów, to amatorzy efektów gore nie będą zadowoleni – obraz jest pod tym względem wyjątkowo “grzeczny”.
Czy warto zatem poświęcić filmowi Norberta Ramosa del Vala półtorej godziny z życia? Można dać mu szansę, jeśli nie ma się akurat na horyzoncie bardziej zachęcających produkcji. Wbrew tym nielicznym, na ogół niskim ocenom, jakich “Call TV” doczekał się na branżowych portalach, film ma do zaoferowania trochę absurdalnego humoru oraz aktorstwo, które nie przynosi wstydu żadnemu z członków obsady. Przedstawiona tu historia wprawdzie pozwala się śledzić bez większego znużenia, ale patrząc na nią z dystansu, nie brakuje w niej sztampowych rozwiązań. Choć nie jest nudno, to na pewno mało odkrywczo, chyba wbrew intencji twórców.
Ocena: 5/10
Tytuł: Call TV
Tytuł oryginału: Call TV
Kraj: Hiszpania
Data premiery: 2017
Czas projekcji: 84 minuty
Reżyseria: Norberto Ramos del Val
Scenariusz: Pablo Vazquez, Ricardo Lopez Toledo
Obsada: Maria Hervas, Ismael Martinez, Alvaro Lafora