Umarlaki w natarciu – recenzja książki „Noc zombie”

sty 31, 2025 | Biblioteka

Przeciętny miłośnik horroru doświadcza zombie-apokalipsy przynajmniej kilka razy do roku. Zliczenie książek, komiksów i filmów, traktujących o żywych trupach, choćby tylko tych powstałych na przestrzeni ostatnich paru lat, byłoby zadaniem karkołomnym. Można by więc pomyśleć, że stworzenie w tej konwencji czegoś świeżego i oryginalnego jest już niemożliwe. „Noc zombie” Briana Keene’a, choć nie jest dziełem rewolucyjnym, udowadnia, że o umarlakach wciąż można pisać ciekawie i z polotem.

Głównego bohatera, Jima Thurmanda, poznajemy w dramatycznych okolicznościach. Mężczyzna w średnim wieku, rozwodnik po przejściach, skrywa się we własnoręcznie wybudowanym, podziemnym schronie, świadom, że na powierzchni szwenda się horda nieumarłych, czekających tylko, by zatopić zęby w jego ciele. Tragizmu sytuacji dodaje fakt, że jest wśród zombie znajduje się Carrie – jego żona, która tuż przed nastaniem zombie-apokalipsy była w zaawansowanej ciąży. Jim nie ma złudzeń co do swojej przyszłości: wie, że prędzej czy później albo skona z głodu, albo sam stanie się pokarmem dla ożywieńców. Dopiero niespodziewany telefon od jego syna, Danny’ego, sprawia, że decyduje się na desperacką wyprawę, chcąc przynieść mu ratunek. Nie wie, że świat na powierzchni w niczym już nie przypomina tego, który zapamiętał przed wejściem do schronu.

Napis na odwrocie okładki „Nocy zombie” głosi, że książka ta trafi przede wszystkim w gusta miłośników mocnych, brutalnych horrorów. I nie ma w tym cienia przesady. Przemocy jest tu pod dostatkiem, a Keene ukazuje nie tylko starcia ludzi z zombie, ale również to, do czego zdolny jest człowiek względem bliźniego, gdy tylko nadchodzi sytuacja kryzysowa. Wraz ze zniknięciem struktur prawa i porządku, do głosu dochodzi mroczna ludzka natura. Przymusowe wcielanie mężczyzn do armii, wykorzystywanie kobiet w prowizorycznych burdelach w zamian za ochronę i pożywienie – to tylko niektóre z okropieństw, o których przeczytamy w „Nocy zombie”. Nieraz czytelnikowi przyjdzie zastanowić się, kto tu tak naprawdę jest prawdziwym potworem.

Jednym z elementów odróżniających „Noc zombie” na tle innych przedstawicieli literackich zombie-horrorów jest kreacja tytułowych monstrów. Zwykle ożywieńcy kojarzą nam się z bezmyślnymi, ociężałymi kreaturami, kierującymi swoje kroki za świeżym mięsem. Tymczasem w powieści Keene’a są one inteligentne, pamiętają swoje wcześniejsze życie, potrafią mówić, prowadzić pojazdy, a nawet posługiwać się bronią. Zombie-snajperzy, zombie na motocyklach czy umarlaki ścigający ofiary na elektrycznych wózkach inwalidzkich – to rozwiązania równie pomysłowe, co kontrowersyjne. Nie sposób jednak odmówić autorowi kreatywności.

Atutem „Nocy zombie” są ciekawi, przemyślani i dobrze skonstruowani bohaterowie, których los nie pozostaje czytelnikowi obojętny. Brian Kenee nieźle kreśli postać Jima Thurmanda, zdeterminowanego i gotowego do każdych poświęceń, które mogłyby przybliżyć go do odnalezienia ukochanego syna. Wplatane tu i ówdzie retrospekcje, wzmianki o charakterystycznych zwyczajach Jima i Danny’ego (vide wzajemne zapewnienia o ojcowsko-synowskiej miłości) dodatkowo przydają mu wiarygodności. Wątek Jima i jego poszukiwań biegnie równolegle z wątkiem Frankie: młodej, aczkolwiek mocno doświadczonej przez życie kobiety, uzależnionej od heroiny i trudniącej się prostytucją, którą poznajemy wkrótce po tym, jak wydała na świat martwe dziecko. Frankie, choć nawykła do upodleń, to jednak twarda, mściwa i pamiętliwa sztuka, sowicie mszcząca doznane krzywdy. Jeśli dodać do tego ostry język, cięte riposty, a także fakt, że na łamach „Nocy zombie” przechodzi pozytywną przemianę, otrzymujemy postać, której nie da się nie polubić.

„Noc zombie” czyta się błyskawicznie i z ciągle rosnącym zainteresowaniem. Książki nie da się tak po prostu odłożyć na półkę przed doczytaniem rozdziału, czy dobrnięciem do ostatniej strony. Akcja wciąga bez reszty. Niemniej, od strony fabularnej książka Kenee’go nie zachwyca. To głównie opowieść o tułaczce dwóch bohaterów, których losy splatają się pod koniec. „Noc zombie” nie przynosi żadnych rozstrzygnięć w głównym wątku. Nie dowiadujemy się też, jaka jest prawdziwa geneza wysypu demolujących Stany umarlaków. By się tego dowiedzieć, trzeba sięgnąć po kontynuację. „Noc zombie” stanowi raczej ciekawy, rozbudzający zainteresowanie przedsmak prawdziwej zabawy, która czekać będzie czytelnika w „Mieście żywych trupów”. Jeśli tylko Kenee utrzyma dotychczasowy poziom, będzie można mówić o solidnej, nietuzinkowej zombie-dylogii.

Ocena: 7/10

Tytuł: Noc zombie
Tytuł oryginału: The Rising
Autor: Brian Keene
Tłumaczenie: Grażyna Grygiel, Piotr Staniewski
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 248
ISBN: 97-883-2413-372-7

Damian Bartosik

Bloger i autor

Książki towarzyszą mi, odkąd pamiętam. Uwielbiam je nie tylko czytać i analizować, ale także otaczać się ich fizycznym pięknem. Życie bez szelestu przewracanych kartek i zapachu pożółkłych stronic straciłoby wiele ze swojego uroku. Chętnie podzielę się z Wami swoją pasją.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

Powrót skrzydlatego ludożercy – recenzja filmu „Smakosz 2”

Powrót skrzydlatego ludożercy – recenzja filmu „Smakosz 2”

"Smakosz" w reżyserii Victora Salvy był przedsięwzięciem o stosunkowo niewielkim budżecie, a jego premiery nie poprzedzały szumne zapowiedzi. Mimo to film przypadł do gustu fanom horroru, których ulubiony gatunek u progu nowego stulecia przeżywał ciężkie chwile....

Nowe przygody Jimmy’ego Rooka – recenzja książki „Ciemnia”

Nowe przygody Jimmy’ego Rooka – recenzja książki „Ciemnia”

Niewielu jest twórców, którzy potrafią tworzyć równie dobre powieści grozy, jak Graham Masterton. Jednak, podobnie jak wielu innym, jemu także zdarzają się wypadki przy pracy. Jednym z nich jest "Ciemnia". Jest to kolejna, szósta już powieść, której bohaterem jest Jim...