“Duch Aatma” to film indyjski, a utwory Bollywood wzbudzają mieszane uczucia wśród europejskich odbiorców. Niektórzy twierdzą, iż obrazy te ociekają kiczem, inni natomiast dopatrują się w nich nietuzinkowej sztuki. Jedno jest pewne – Bollywood to kino bardzo specyficzne, wymykające się konwencjom, do których zdążył się przyzwyczaić zachodni widz. Oryginalność tę nietrudno dostrzec w filmie Deepaka Ramsay’a. Należy jednak zaznaczyć, iż podjęta przez niego próba stworzenia horroru w bollywoodzkim klimacie, okazała się nieudolna. Rezultat nie tylko nie jest straszny – jest wręcz groteskowy.
W rezydencji doktora Amana pojawia się tajemniczy pacjent i prosi, aby ten następnego dnia przeprowadził sekcję zwłok otrutego mężczyzny. Każe mu wypisać prawdziwy raport z sekcji, tak by policja nie miała trudności z ukaraniem truciciela. Tymczasem miejscowa mafia grozi Amanowi, że zabije jego żonę, jeśli ten nie sfałszuje wyników badań. W trosce o swą małżonkę, lekarz spełnia żądanie mafii. Zauważa, że otruty człowiek to ten sam mężczyzna, który złożył mu minionej nocy niespodziewaną wizytę. Wkrótce z żoną doktora zaczynają dziać się dziwne rzeczy…
„Duch Aatma” to zdecydowanie słaby film. Godny uwagi, ale słaby. Łączy w sobie elementy wielu gatunków, co jest cechą charakterystyczną dla Bollywood. W przypadku „Ducha Aatma” połączenie to wygląda nad wyraz mizernie, aczkolwiek oryginalnie. Film stanowi miks komedii, romansu, sensacji oraz grozy. Należy zaznaczyć, że żaden z tych gatunków nie dominuje wyraźnie nad innymi, pomimo tego, iż „Duch Aatma” w zamierzeniach miał być horrorem. Film Ramsay’a nawet przez chwilę nie straszy, a mógłby, gdyby nie wspomniane mieszanie konwencji. Trudno bać się przemawiającego grobowym głosem ożywieńca, jeśli w poprzedniej scenie podziwiało się taniec roznegliżowanych Azjatek.
Motywów tanecznych, jak przystało na konwencję, nie brakuje. Muzyka wpada w ucho, a układy choreograficzne bywają naprawdę imponujące. Problem w tym, że właśnie w tych scenach najlepiej daje się zauważyć, iż wierność bollywoodzkim konwencjom odbywa się kosztem nastroju grozy. Egzotyczny taniec przeplatany humorystycznymi wstawkami oraz straszenie mają niewiele wspólnego. Nagroda każdemu, kto wychował się w zachodniej kulturze, a poczuje choćby drobny dreszcz na plecach podczas oglądania filmu Ramsay’a.
Kolejna sprawa to gra aktorska. Nie jest ona wybitna, ale widywano już znacznie gorsze rzeczy. Poszczególni aktorzy całkiem znośnie radzą sobie z odgrywaniem powierzonych im ról. Najgorsze wrażenie zrobili rodzice opętanej dziewczyny. Oboje swoją grą niemal dotknęli aktorskiego dna. Znacznie lepiej poradzili sobie odtwórcy głównych ról. Kapil Jhaveri, wcielający się w doktora Amana, zagrał chyba najlepiej, choć także i w jego przypadku nie obyło się bez rażących wpadek. Rola mafiosa Deep Dhillon budzi mieszane uczucia. Bo choć postura i aparycja aktora są imponujące, to z grą jest znacznie gorzej. Jest to zaskakujące, biorąc pod uwagę doświadczenie tego indyjskiego aktora, który ma na swoim koncie kilkadziesiąt różnych ról. Aktorki prezentują się znacznie lepiej niż męska część obsady. Grają bardzo przyzwoicie, a i nie sposób odmówić im urody. Generalnie gra aktorska nie powala, możliwe, że jest to częściowo wina absurdalnych dialogów i pozbawionych sensu scen, w które scenariusz wręcz obfituje.
Na koniec jeszcze kilka słów odnośnie technicznej oprawy filmu. Muzyka w „Duchu Aatma” prezentuje się bardzo przeciętnie. Ciekawe są jedynie niektóre melodie towarzyszące scenom tanecznym; tymczasem podstawowe zadanie efektów dźwiękowych, a więc budowanie napięcia, uważam za niespełnione. Podczas oglądania słychać klimatyczne, mroczne brzmienia, które początkowo odpowiednio kształtują atmosferę towarzyszącą oglądaniu. Problem w tym, że ten sam motyw powtarza się praktycznie przez cały seans.
„Duch Aatma” to także mizerny scenariusz. Dzieło M. Salima przepełnione jest bezczelnym kopiowaniem zachodnich produkcji (jak np. „Ezgorcysta”), niepotrzebnymi scenami i wątkami (choćby początek filmu) oraz dziecinnymi dialogami. Fabuła, początkowo sprawiająca wrażenie całkiem dobrej, rozwija się w prosty i przewidywalny sposób. Scenariusz to jeden z najsłabszych punktów filmu. Wśród technicznych aspektów filmu jedynym plusem może być oryginalny, choć i tak średnio udany zabieg z efektami specjalnymi. Tworząc je, filmowcy skorzystali z typowej animacji, rezygnując z możliwości dzisiejszych technik komputerowych. W rezultacie efekty specjalne wyglądają ciekawie i oryginalnie, często jednak sprawiają wrażenie sztucznych.
O „Duchu Aatma” można powiedzieć niewiele dobrego, począwszy od gry aktorskiej, poprzez muzykę, na efektach specjalnych kończąc. Jedyną zaletą może być jego oryginalność – rzadko ma się do czynienia z produkcją łączącą w sobie cechy tak wielu gatunków. Szkoda tylko, że od strony technicznej dzieło Ramsay’a prezentuje się tak mizernie. Dwa z niewielkim plusem to najwyższa ocena, na jaką zasługuje. Jeśli oglądać, to tylko w charakterze ciekawostki i to raczej tych nienajwyższych lotów.
Ocena: 2/10
Tytuł: Duch Aatma
Tytuł oryginału: Aatma
Kraj: Indie
Data premiery: 2006
Czas projekcji: 106 minut
Reżyseria: Deepak Ramsay
Scenariusz: M. Salim
Obsada: Vikram Singh, Usha Bachani, Vikram Kumarr, Raju Khan
Tekst archiwalny. Recenzja opublikowana pierwotnie na łamach portalu Bestiariusz 28 listopada 2012 roku.