Utracona młodość – recenzja filmu „Jutro idziemy do kina”

lis 9, 2025 | Sala kinowa

Polska kinematografia pełna jest filmów poruszających tematykę II Wojny Światowej, ale „Jutro idziemy do kina” wyróżnia się na tle większości z nich. Twórcy na ogół koncentrowali się na ukazaniu tragedii wojny, doświadczenia samego konfliktu zbrojnego oraz terroru okupacji. Michał Kwieciński poszedł inną drogą i zamiast piekła wojny, kieruje widza w stronę refleksji nad tragedią pokolenia, które w przededniu największego w dziejach konfliktu dopiero wchodziło w dorosłość.

Główni bohaterowie to trzej koledzy ze szkolnej ławki. Po tym, jak zdali maturę, świat stanął przed nimi otworem. Jurek, inteligentny i pogodny, był najlepszym uczniem w klasie. Chce iść na studia, ale nie wybrał jeszcze kierunku – dorosłość postanawia więc zacząć od wstąpienia do szkoły podchorążych. Pragnąc kontynuować rodzinne tradycje, do wojska zgłasza się również drugi z młodzieńców, Andrzej – nieco surowy, ambitny syn oficera wychowywany po śmierci matki przez ciotkę. Bezskutecznie o dołączenie do armii stara się trzeci z kolegów, Piotr. Wrodzona wada serca uniemożliwia mu pełnienie służby wojskowej, zamiast tego jednak nieśmiały młodzieniec rozpoczyna studia na wydziale medycyny.

Mijają miesiące. Jurek i Andrzej spędzają je w wojsku, a Piotr w murach uczelni. W ich życiu pojawiają się kobiety. Piotr, ku rozbawieniu kolegów wierzący w „czystą i niewinną miłość”, podkochuje się w przypadkowo poznanej na ulicy Zosi. Wybranką Jurka została Krysia, nieco wyniosła studentka romanistyki, Andrzej zaś pokochał Marinę – starszą od siebie, uwodzicielską właścicielkę restauracji, jednak utrzymuje tę relację poza wiedzą przyjaciół.

Tymczasem w tle jest nieuchronnie zbliżająca się wojna. Choć perspektywa jej wybuchu jest realna, to jednak w postrzeganiu bohaterów raczej odległa, mało prawdopodobna. Trzeźwiejszy osąd sytuacji ma starsze pokolenie, które dwie dekady wcześniej przelewało krew dla sprawy odrodzenia Ojczyzny. Jednak i wśród jego przedstawicieli nie brakuje takich, którym wspomnienia zwycięskiej wojny z 1920 roku przesłaniają wagę zbliżającego się zagrożenia. Z podręczników i wspomnień wiemy, jak silne było przekonanie Polaków o potędze własnej armii, jak wielu z nich ufało w siłę sojuszu z Wielką Brytanią i Francją, wreszcie – jak wielu było pewnych, że w przypadku wybuchu wojny wojska Hitlera zostaną rozgonione najwyżej w przeciągu kilkunastu dni. Nastroje te twórcy filmu odwzorowali bardzo wiernie, co powoduje pewien dyskomfort u widza, który przecież doskonale wie, w jaki sposób faktycznie potoczyła się wojna.

Twórcy „Jutro idziemy do kina” nie silą się na żadne wyszukane historie. Proponują dość prostą opowieść o trzech młodych chłopakach, przekonujących bohaterach z krwi i kości, którzy w przededniu wojny mieli swoje marzenia, plany i tęsknoty, a które zostały w brutalny sposób zniweczone. W poczynaniach bohaterów widać pewną beztroskę i młodzieńczą naiwność, co jednak doskonale współgra z konwencją obraną przez twórców. Postacie i zawiązujące się między nimi relacje, bywają subtelnie przerysowane, w filmie nie brakuje też stricte komediowych partii i dialogów. Klimat ten bardzo dobrze wyczuli zatrudnieni do obsady aktorzy, którzy stworzyli szereg wyrazistych kreacji. Jedną z pierwszych rzeczy rzucających się w oczy, jest okazała reprezentacja aktorów, których można było zobaczyć w „Czasie Honoru”, co dla miłośników serialu na pewno będzie mocnym argumentem, by sięgnąć także po film Kwiecińskiego. Postać Jerzego Bolesławskiego, grana przez Kubę Wesołowskiego, do złudzenia przypomina zresztą Michała Konarskiego. W filmie zobaczymy także Antoniego Pawlickiego, choć grany przez niego Piotr – nieśmiały i naiwnie romantyczny – niespecjalnie przypomina odpowiedzialnego i zaradnego Jana Markiewicza ze wspomnianego serialu. Ozdobą są role kobiece, a wśród nich prawdziwą perłą okazuje się Julia Pietrucha, której udziałem jest kreacja nieco nieokrzesanej, niedostępnej Zosi, wyjątkowo odpornej na zaloty Piotra.

Niezdecydowanych, czy warto zafundować sobie seans z dziełem Kwiecińskiego, może przekona fakt, że twórcom udało się odtworzyć unikalną atmosferę polskiego międzywojnia. Dbałość o plenery, scenografię i odwzorowanie kostiumów z epoki to jedno, ale sympatycy historii II Rzeczypospolitej na pewno docenią wierne oddanie ducha tamtych czasów, światopoglądu ówczesnej młodzieży i wyznawanych przez nią wartości. Wartości, za które przyszło jej walczyć i ginąć i to nie tylko podczas wojny, ale również po jej zakończeniu, kiedy Polska na długie dekady trafiła do sowieckiej strefy wpływów.

Ocena: 8/10

Tytuł: Jutro idziemy do kina

Tytuł oryginału: Jutro idziemy do kina

Kraj: Polska

Data premiery: 2007

Czas projekcji: 101 minut

Reżyseria: Michał Kwieciński

Scenariusz: Jerzy Stefan Stawiński

Obsada: Jakub Wesołowski, Mateusz Damięcki, Antoni Pawlicki, Anna Gzyra, Julia Pietrucha

Damian Bartosik

Bloger i autor

Książki towarzyszą mi, odkąd pamiętam. Uwielbiam je nie tylko czytać i analizować, ale także otaczać się ich fizycznym pięknem. Życie bez szelestu przewracanych kartek i zapachu pożółkłych stronic straciłoby wiele ze swojego uroku. Chętnie podzielę się z Wami swoją pasją.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

Jakie to popieprzone! – recenzja serialu „Nowy Smak Wiśni”

Jakie to popieprzone! – recenzja serialu „Nowy Smak Wiśni”

"Początek lat 90. XX w. Ambitna reżyserka jedzie do Hollywood, aby nakręcić film, jednak wpada do świata halucynacji pełnego seksu, magii, zemsty i… małych kotków." Rzadko zdarza się, aby złożony z zaledwie kilkunastu wyrazów opis netflixowego serialu zdołał...

Niezwykły hołd dla Bruegla – recenzja filmu „Młyn i krzyż”

Niezwykły hołd dla Bruegla – recenzja filmu „Młyn i krzyż”

"Młyn i krzyż" był jednym z najbardziej wyczekiwanych polskich filmów 2011 roku. Odkąd rozpoczęła się kampania reklamowa, było jasne, że produkcja Lecha Majewskiego, wzorem jego poprzednich obrazów, będzie przedsięwzięciem nietuzinkowym. Pomysł przeniesienia na...

Ponadczasowo piękna – recenzja książki „Zabić drozda”

Ponadczasowo piękna – recenzja książki „Zabić drozda”

Dorobek literacki Harper Lee obejmuje zaledwie dwie powieści, ale ich wpływ - zwłaszcza pierwszej z nich - na amerykańską literaturę, jest trudny do przecenienia. Opublikowana w 1960 roku książka "Zabić drozda" urzekła miliony czytelników w Stanach Zjednoczonych i...