VHS-owa perełka – recenzja filmu “Potwór na zamku”

wrz 16, 2024 | Sala kinowa

Niemal każdy z nas żywi sentymenty do pewnych produkcji filmowych. Nie zawsze są to filmy dobre. Ich czar polega na tym, że kojarzą nam się z pewnym szczególnym okresem lub wydarzeniem w życiu. Dla jednych będzie do “Kevin sam w domu”, dla innych “Król Lew”, dla jeszcze innych “Zielona Mila” czy “Egzorcysta”. Dla mnie jednym z takich filmów jest “Potwór na zamku” w reżyserii Stuarta Gordona. To właśnie od niego zaczęła się moja fascynacja horrorem.

John Reilly, wraz z żoną Susan i niewidomą córką Rebeccą, otrzymuje w spadku zamek we Włoszech. Rodzina dociera na miejsce i zakwaterowuje się w nowej posiadłości. John usiłuje naprawić swoje stosunki z żoną. Kilka lat temu, prowadząc po pijanemu, spowodował wypadek, w którym zginął jego syn, a córka uległa oślepieniu. Wkrótce po zamieszkaniu w zamku nowi lokatorzy spostrzegą, że nie są w zamku sami. John Reilly dowiaduje się, że przez ponad czterdzieści lat w zamkowych lochach więziony był syn właściciela posiadłości. Bity i poniżany, na przestrzeni lat doznał wielu defektów fizycznych i umysłowych. Po przybyciu Reillych potwór zdołał wydostać się z lochów. Od tego czasu na zamku dochodzi do serii niewyjaśnionych zdarzeń.

Wydawałoby się, że “Potwór na zamku” to nieciekawy twór klasy B, typowy dla wytwórni Full Moon. Tymczasem jest to porządny, dobrze zrealizowany film grozy, który spodoba się zwłaszcza sympatykom Lovecraftowskich klimatów. Nie ma w nim jednak niczego odkrywczego. Scenariusz, oparty na opowiadaniu “Outsider” Howarda Philipsa Lovecrafta, jest dość przewidywalny, ale za to dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, dzięki czemu nie pozostawia żadnych niedopowiedzeń.

“Potwór na zamku” jest dobry także od strony aktorskiej. Zdecydowanie najlepsze wrażenie robi Jeffrey Combs, wcielający się w Johna Reilly. Jako dręczony wyrzutami sumienia, uciekający się do alkoholu dziedzic zamku, próbujący na własną rękę rozwiązać jego zagadkę, wypada naturalnie i przekonywująco. Bardzo dobrze spisuje się też Jessica Dollarhide w roli niewidomej Rebecci Reilly. Pozostali aktorzy, grają dobrze, aczkolwiek bez większych rewelacji. Jedynie Barbara Crampton, jako Susan Reilly, wydawała mi się momentami sztywna i nienaturalna.

Pod względem muzyki film Gordona prezentuje się dość standardowo, jak na okres, w którym powstał. Oznacza to, że w czasie seansu widz ma słyszy niskie, surowe dźwięki oraz podobnie brzmiącą muzykę. Oprawa muzyczna spełnia jednak swoje zadanie i doskonale buduje nastrój towarzyszący oglądaniu. Właśnie owy specyficzny klimat jest tym, co “Potwór na zamku” ma najlepszego do zaoferowania. Wprawdzie oglądając film trudno jest się autentycznie przerazić, jednak projekcji towarzyszy coraz rzadziej spotykana w horrorach aura tajemnicy i niepewności. Składa się na nią jednak nie tylko dźwięk i muzyka, ale także doskonała scenografia, gra świateł i cieni, a przede wszystkim zaś tytułowy potwór. Obserwując go, zastanawiałem się, ile w nim człowieka, a ile bestii. Zdeformowane, poznaczone dziesiątkami blizn ciało budzi zdecydowaną odrazę, jednocześnie jednak podobieństwo potwora do człowieka jest uderzające. Tym bardziej, że stwór wielokrotnie przejawia ludzkie uczucia. To własnie sprawia, że nie jawi się on widzowi jako istota na wskroś zła i bezduszna, ale posiadająca gdzieś w głębi zalążek człowieczeństwa.

“Potwór na zamku” z pewnością nie trafi do gustów wszystkich widzów. Film powinien się jednak spodobać miłośnikom horrorów klasy B, zwłaszcza, że wybija się na tle dziesiątek podobnych obrazów. Dobra gra aktorska, doskonała scenografia i dopracowany scenariusz sprawiają, że dzieło Gordona mogę polecić wszystkim miłośnikom kina grozy, lubującym się w niskobudżetowych produkcjach.

Ocena: 8/10

Tytuł: Potwór na zamku
Tytuł oryginału: Castle Freak
Kraj: USA
Data premiery: 1995
Czas trwania: 90 minut
Reżyseria: Stuart Gordon
Obsada: Barbara Crampton, Raffaella Offidani, Jeffrey Combs, Elisabeth Kaza, Jessica Dollarhide

Tekst archiwalny. Recenzja opublikowana pierwotnie na łamach portalu Bestiariusz 30 sierpnia 2010 roku.

Damian Bartosik

Bloger i autor

Miłośnik kultury i autora bloga, który od ponad 20 lat dzieli się swoją pasją z innymi.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

cRPG wszechczasów – recenzja gry “Baldur’s Gate”

cRPG wszechczasów – recenzja gry “Baldur’s Gate”

1998 rok był dla miłośników komputerowych gier fabularnych rokiem szczególnym. To właśnie wówczas światło dzienne ujrzały "Wrota Baldura" - kultowa gra gatunku, przez wielu nazywana bez ogródek najlepszą grą cRPG w dziejach elektronicznej rozgrywki. Produkcja, która...

Rozpusta na wielkim ekranie – recenzja filmu “Kaligula”

Rozpusta na wielkim ekranie – recenzja filmu “Kaligula”

Była połowa lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy włoski reżyser Tinto Brass, znany dotychczas z tanich filmów erotycznych, stanął przed niepowtarzalną szansą nakręcenia wysokobudżetowej produkcji, przedstawiającej historię jednego z najbardziej...