Wszystko ma swoją cenę – recenzja książki “Szczęśliwa ziemia”

sty 24, 2025 | Biblioteka

“Szczęśliwą ziemię” jeszcze na długo przed premierą zapowiadano jako najdojrzalszą i najbardziej zaskakującą powieść w dorobku Łukasza Orbitowskiego. Atmosferę niecierpliwego oczekiwania na książkę podsycały dodatkowo rekomendacje ze strony największych sław rodzimej fantastyki, na czele z Maciejem Parowskim i Jackiem Dukajem. Warto było czekać: autor po raz kolejny potwierdził swoją klasę, oferując czytelnikom literaturę największego formatu.

Akcja “Szczęśliwej ziemi” przenosi nas do miejscowości zwanej Rykusmyku. To niewielka mieścina, jakich wiele. Mało się w niej dzieje, a młodzi mieszkańcy, nie mając specjalnych perspektyw, kombinują tylko, jak stąd uciec i zaznać wielkiego świata. Jedynym interesującym miejscem jest znajdujący się na obrzeżach miejscowości, popadający w ruinę zamek. Od czasu do czasu staje się on celem wycieczek żądnych wrażeń mieszkańców i turystów. Podobno zapuszczając się do zamkowych podziemi i stając oko w oko z kryjącą się tam pradawną tajemnicą, można uzyskać spełnienie marzeń. Legenda głosi jednak, że za każdym razem, gdy czyjeś życzenie zostanie spełnione, inny mieszkaniec Rykusmyku musi przypłacić to życiem. Mimo podobnych historii, mroczne zamkowe korytarze stają się celem eskapad pięciu młodzieńców, którzy schodząc do nich, testują swoją odwagę. Za każdym razem, prędzej czy później śmiałkowie wycofują się po kilkudziesięciu krokach, ale podczas kolejnej wyprawy dzieje się coś dziwnego: jeden z przyjaciół dociera znacznie dalej, niż którykolwiek wcześniej, po czym wraca roztrzęsiony – dzierżąc w ręku kawałek byczego rogu. Mijają lata, przyjaciele dorastają i rozjeżdżają się po całym świecie. Życie weryfikuje ich wcześniejsze plany i marzenia – bywa, że w sposób bardzo brutalny. W końcu jednak przychodzi moment, w którym każdy z nich staje twarzą w twarz z brzemieniem z przeszłości.

Choć akcję większości rozdziałów obserwujemy z perspektywy jednego z przyjaciół – Szymona, nie można powiedzieć, by “Szczęśliwa ziemia” posiadała głównego bohatera. Losy poszczególnych postaci poznajemy w sposób naprzemienny, gdyż każdy z nich prędzej czy później wychodzi na pierwszy plan. Interesujący jest też fakt, że odbiorca w rozdziale wprowadzającym rozróżnia ich jedynie po pseudonimach, które noszą – jak Blekota, DJ Krzywda, czy Trombek. Po latach, gdy każdy z nich w ten czy inny sposób układa sobie życie, po ksywkach nie ma już śladu. Czytelnik sam musi rozeznać się, kto jest kim, gdyż Orbitowski nie pisze tego wprost, pozostawiając tę kwestię jedynie domysłom odbiorcy, zdając go na pewne subtelne wskazówki i umiejętność kojarzenia faktów.

Problemy, jakim stawiają czoła bohaterowie, wydają się na pozór zupełnie zwyczajne, wpisane w prozę życia. Zmagają się z alkoholizmem, niskimi zarobkami i niepewnym zatrudnieniem, wrednymi teściowymi, trudami życia na emigracji. Być może przez to niektórzy dadzą się zwieść pozorom i gotowi będą umieścić “Szczęśliwą ziemię” na półce powieściami obyczajowymi. Nic bardziej mylnego. Orbitowski, którego dotychczasową twórczość określało się mianem smutnej i depresyjnej, dopiero w “Szczęśliwej ziemi” pokazuje, jak pesymistyczną i defetystyczną atmosferę lektury jest w stanie zaproponować odbiorcy. Bohaterów dręczą choroby, przeżywają śmierć najbliższych osób, w życiu spotykają ich kolejne rozczarowania, a wszystko to, jak się później okaże, pozostaje w związku z ich wspólną przeszłością. Przez dłuższy czas wydaje się, że Orbitowski tylko balansuje na granicy horroru, jednak w miarę postępu lektury wątpliwości znikają. Podobnie, jeśli chodzi o pierwiastek fantastyczny w powieści. Informacje prasowe reklamujące “Szczęśliwą ziemię” głosiły, że Orbitowski “flirtuje z nią równie urzekająco, jak Palahniuk czy Vonnegut” – i przyznać należy, że nie ma w tym żadnej przesady. Element fantastyczny przez lwią część fabuły jest tu ledwie wyczuwalny, a jednak niezmiernie istotny. Wątpliwości, które narastają za jego sprawą w głowie czytelnika, rozwiewają się dopiero w finale powieści: mocnym, zaskakującym, wprawiającym w osłupienie, ale i dowodzącym narratorskiego geniuszu autora.

Choć “Szczęśliwą ziemię” od typowej powieści obyczajowej dzieli bardzo wiele, to ludzkie problemy poruszane są w niej przez Orbitowskiego z takim przekonaniem i dojrzałością, że podobnych zdolności na pewno nie powstydziliby się pisarze rzeczonego gatunku. Gdybyśmy odarli “Szczęśliwą ziemię” ze wspomnianego fantastycznego pierwiastka, otrzymalibyśmy solidnie napisaną powieść o miłości, niespełnionych marzeniach i ambicjach, potrzebie stałości i stabilności oraz odnalezienia swojego miejsca w świecie. To także przesiąknięty pesymistycznym duchem, ale i okraszony pewną dozą nostalgii obraz polskich realiów i niezmiennie palących społecznych problemów.

Przemyślana i spójna warstwa fabularna to jedno, ale wyjątkowy warsztat pisarski autora – to drugie. Łukasz Orbitowski w swoich wcześniejszych dziełach udowadniał już, że sztukę operowania piórem opanował do perfekcji. Pisze językiem prostym i przystępnym dla każdego czytelnika, a jednak styl ten nie przeszkadza mu w tworzeniu plastycznych, wyrazistych opisów. Choćby takich jak te, które pojawiają się przy wprowadzeniach do poszczególnych rozdziałów, kiedy to autor, nim przechodzi do opowiadania o losach bohaterów, sugestywnie wprowadza odbiorcę w nastrój miejsca, do którego za moment przeniesie się akcja. Erotyczne zbliżenia pomiędzy bohaterami tylko w niewielkim stopniu osładzają im gorycz życia co również znajduje odzwierciedlenie w stylu, w jakim Orbitowski je opisuje – obrazowo, aczkolwiek oszczędnie i beznamiętnymi słowy. Całości dopełniają zaś żywe, naturalnie brzmiące dialogi.

Łukasz Orbitowski już niejeden raz serwował nam świetną literaturę, jednak po lekturze “Szczęśliwej ziemi” nikt chyba nie będzie miał wątpliwości, że to najlepsza powieść w jego dotychczasowym dorobku. Orbitowski oddał czytelnikom dzieło dopracowane w każdym calu, imponujące zarówno treścią, jak i formą, wzbudzające w odbiorcy całe spektrum potężnych emocji i dające mu możliwość obcowania z prozą na najwyższym poziomie. Utwór ponury i depresyjny, a jednak bez reszty wciągający, zwieńczony w sposób równie zaskakujący, co przytłaczający. Lekturę, która z pewnością nie pozwoli o sobie zapomnieć.

Ocena: 9/10

Tytuł: Szczęśliwa ziemia

Tytuł oryginału: Szczęśliwa ziemia

Autor: Łukasz Orbitowski

Wydawnictwo: SQN

Rok wydania: 2013

Liczba stron: 384

ISBN: 978-83-792-4086-9

Damian Bartosik

Bloger i autor

Miłośnik kultury i autora bloga, który od ponad 20 lat dzieli się swoją pasją z innymi.

Najnowsze artykuły

Pokoje

Biblioteka

Sala kinowa

Pokój gier

Gabinet

Salon

Lamus

Zapisując się do newslettera akceptuję postanowienia Polityki prywatności

Śledź mnie

Przeczytaj również

Zabójcza marionetka – recenzja filmu “Laleczka Chucky”

Zabójcza marionetka – recenzja filmu “Laleczka Chucky”

Nie ma chyba wśród miłośników filmowego horroru nikogo, kto nie żywiłby sentymentu do przypadającej na lata dziewięćdziesiąte epoki wypożyczalni kaset VHS. Dla wielu fanów kina grozy to właśnie one stały się furtką umożliwiającą zapoznanie się z najlepszymi...

cRPG wszechczasów – recenzja gry “Baldur’s Gate”

cRPG wszechczasów – recenzja gry “Baldur’s Gate”

1998 rok był dla miłośników komputerowych gier fabularnych rokiem szczególnym. To właśnie wówczas światło dzienne ujrzały "Wrota Baldura" - kultowa gra gatunku, przez wielu nazywana bez ogródek najlepszą grą cRPG w dziejach elektronicznej rozgrywki. Produkcja, która...